Rozdział XXXIII- Lepsze jutro

*~~*
L U C Y

Tęskniłam ... Pragnęłam ... Chciałam ponownie cię zobaczyć! Stałam na środku areny sama, odczuwając brak twojej obecności. Obserwowałam... Podziwiałam ... czarny atrament nieba. Jedna ..., dwie ... niezliczone gwiazdy na nieboskłonie.. 
Pierwsze wrażenie- mokro. Uniosłam wzrok ku górze... Deszcz, szepnęłam. Kropla za kroplą, jedna za drugą zaczęły spadać na ziemię i gubić się wśród kurzu i dymu. Z każdym sekundowym momentem stawałam się coraz bardziej przemoczona. Gęsia skórka wędrowała po moim odsłoniętym ciele. Wydałam z siebie okrzyk zdziwienia, kiedy gruchnęła na mnie fala gradu.
A potem...
Stojąc w ulewie, z głową uniesioną ku sklepieniu- chichotałam, bez powodu. Po prostu długi, niepohamowany śmiech wydobył się z moich ust, kiedy zorientowałam się, jak pokręcone jest moje życie.
Ja, dziewczyna wiecznie skrzywdzona przez los i ono, życie nieprzewidywalne, niesprawiedliwe. Ten ktoś piszący mój scenariusz chyba naprawdę lubił płatać mi figle. Czułam się teraz jak szmaciana lalka, pusto wpatrująca się przed siebie. W miejsce, gdzie widziałam zamazaną, uśmiechniętą twarz chłopaka.
Odejdź… Nie wracaj… Zniknij z mojego życia. Czy ja oszalałam? Z jakiego powodu się urodziłam? Zaczekaj na mnie...Proszę, zatrzymaj się…To tylko puste słowa. Łza za łzą, wypływały z oczu, sunąc po moim bladym policzku. Marzyłam tylko o tym, aby zniknąć. Nie czuć więcej tego bólu. Aby całe cierpienie wyparowało… Ponownie zostałam sama. 
Opuściła mnie mama. Opuściłeś mnie ty.
A tak właściwie to czym jest samotność? To przeżywanie każdego dnia samemu, niedzielenie się swoimi uczuciami z innymi, bycie oddzielonym od wszystkich. Wówczas odczuwałam to. Nie umiałam tego zaakceptować. 
Cisza. To ona przez cały czas mi towarzyszyła. Dodawała otuchy… Pozwalała zapomnieć… Stała się moją oazą spokoju… Trzask!  Pierwszy grzmot przeciął czarny welon. Piorun, za piorunem. Kropla za kroplą. Łza za łzą… A ty milczysz… Nie odpowiesz ani słowem? W tę gwieździstą noc stań naprzeciwko mnie… Wiem, że mnie słyszysz…
Skurcz za skurczem. Szybkie łomotanie serca, przeszywający ból, więcej nie wytrzymam.
Chcieć…
Pragnąć…
Pożądać…
Marzyć…
Śnić…
…Ciebie, … o Tobie! 
Ustało. Wszystko gdzieś wyparowało. Ani śladu po burzy, czy deszczu. Pierwsze promienie słońca padały na moją twarz. Ranek, nie wierzę, że to tak szybko minęło. 
Otwieram oczy. Rozglądam się dookoła. Widzę przed sobą znajomą twarz. Już czuję łzy na policzkach, kiedy witasz mnie swoim uśmiechem. To sen, to wszystko to sen.
Pęka ...
Moja rozdarta dusza i serce.
-Ogarnij się, Lucy - poczułam, jak czyjeś silne dłonie szarpią za moje ramiona.
Wtem wokół mnie, mojej duszy i wszystkiego, co dotychczas ogarnięte było krzykiem myśli oraz brakiem harmonii, zapanował spokój. Cisza, która po długim czasie stawała się coraz to  głuchsza i cięższa w zniesieniu. Jedyne, co ją przerywało to deszcz i jego natarcia w postaci kropel wody, dynamicznie bębniące o podłoże. Po tylu godzinach od odejścia chłopaka, całość ponownie była monotonią. Łzy, szloch, nieprzerwany ból w klatce piersiowej i świadomość, że utraciłam bliską mi osobę. Wybudziłam się z letargu, wracając do rzeczywistości, gdzie umarła moja dusza.
Gdy uchyliłam powieki, przeniosłam wzrok przed siebie i spojrzałam oczekująco na postać, która stała przede mną. Usiłowałam zachować spokój. Bowiem łzy- wciąż wypływające z moich oczu- utrudniały mi widoczność.
-Wreszcie obudziłaś się - powiedział jakby sam do siebie.
Zarys postaci zaczął się wyostrzać, a ja poczułam znaczą ulgę, gdy intruzem okazał się ... Kenji. Postanowiłam, że zachowam się normalnie, bez żadnych zbędnych wybuchów emocji. Chociaż wewnątrz wręcz mną targało, aby uciec od niego- jednak musiałam się powstrzymywać, a tym bardziej nie dawać tego po sobie poznać.
- Tak - przytaknęłam z ironicznym uśmiechem. - I byłoby mi miło, gdybyś wyjaśnił mi, co tu robisz.
-Lucy, widziałem wszystko i tak łatwo mnie nie zwiedziesz- zamarłam, kiedy to wydusił z tą swoją charakterystyczną pewnością w głosie. Dopiero po kilku chwilach ciszy dotarło do mnie, że chłopak ma wrodzone zdolności badawcze. Raczej nie mam co przed nim ukrywać, skoro każda emocja wypisana jest na mojej twarzy. Nawet nie trzeba posiadać specjalnych zdolności, aby prawidłowo je odczytać.
-Jak to widziałeś wszystko? - spytałam.
On pokręcił jedynie głową.
- Normalnie. Od rannego szczyla, po twoje przybycie i wasze ... - przerwał na chwilę i wzmocnił uścisk na moich ramionach - rozstanie. Proszę, nie smuć się.
-Jak mam się nie smucić? Chłopak, którego kocham, odszedł na zawsze. Bez słowa, nie podając mi przyczyny swojego zachowania. Więc do cholery, jak mogę być wesoła? Jak? - dałam upust emocjom. Szloch ponownie wypełnił moje gardło, a łzom nie było końca.
Chciałam sięgnąć dłonią, aby zetrzeć uporczywe krople z policzka, lecz niebiesko-włosy przyciągnął mnie do siebie i uwięził w mocnym uścisku. Jedną dłoń umieścił na mojej głowie, drugą na plecach. Ja natomiast wtuliłam się w jego tors, tłumiąc tym samym szloch.
-Płacz, ile chcesz, a ja pozostanę z tobą - szepnął cicho kojącym tonem.
Może robiłam okrutnie ... Po utracie chłopaka, wyżalam się w ramionach innego mężczyzny. Może to, co robię, nie jest właściwe, ale ja tego właśnie potrzebowałam. Pocieszenia ze strony kogoś obcego, aby ukoić swoje uczucia i nerwy. Czułam bliskość i ciepło jego ciała i to mi wystarczało. Natenczas stał się dla mnie bohaterem, bo uczynił dokładnie to, co pragnęłam od ukochanego. Po prostu był przy mnie, gdy najbardziej go potrzebowałam. To właśnie tak postępują przyjaciele.
-Ja ... nie wiem jak mam dalej żyć - chlipałam, nie za bardzo wiedząc, czemu jestem taka wylewna. - On był dla mnie wszystkim. Był ... jak bawełniany szalik otulający mnie w zimne dni. Ale Natsu miał jeszcze jedną właściwość- swoim uśmiechem odganiał najgorsze sny... - wypowiedziałam to, co leżało mi na sercu.
-Cii..., już dobrze - kołysał się, a wraz z nim moje ciało. Przez to przestałam odczuwać zimno.
-Wszystko się ułoży ... - kontynuował - Dotrzymasz obietnicy i odzyskasz ukochanego. Już moja w tym głowa.
-Skąd wiesz o ...
-Obietnicy? - wszedł mi w połowie zdania. - To taka moja specyficzna zdolność - wiedzieć o wszystkim, o czym pragną myśli - odsunął mnie od siebie, a wtedy dojrzałam jego przepiękny uśmiech - Na przykład teraz ktoś tutaj jest głodny...
Słysząc burczenie brzucha, zaczerwieniłam się.
- Jesteś słodka, kiedy się czerwienisz, wiesz? - posłał mi zadziorny uśmiech. - Choć zjemy coś, a potem poszukamy razem zodiakalnych kluczy.
Chwycił mnie za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia z areny, a ja potulna jak baranek nie sprzeciwiałam się. Choć wahałam się, czy właściwie postępuje, nie chciałam zawracać. Musiałam przeć naprzód i nie rozpamiętywać przeszłości. Musiałam przeciwstawiać się przeznaczeniu i wierzyć w lepsze jutro, w sercu zamykając tę jedyną miłość do niego.
Póki co, słowa kocham cię nie wydobyły się z moich ust, ale jestem pewna, że kiedy znowu się spotkamy, będą gotowa, by się z tobą nimi podzielić. Do tego czasu, czekaj na mnie, Natsu.
Póki co, znalazłam osobę, która pozwoli mi zapełnić pustkę w sercu po nim.
Póki co, chcę się trzymać! Choć jesteśmy rozdzieleni, to więź łącząca nas jest wieczna. Tak więc nie będę oglądać się za siebie i z uśmiechem przemaszeruję kolejny dzień. Ze wzgląd na nas.
Póki co ...


*~~*
u Erzy ...
Długowłosa dziewczyna dopiero co wybudziwszy się ze snu, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Chwila, w której się ocknęła, była dla niej największym zaskoczeniem. Nie wiedziała co się dzieję, ani gdzie się znajduje. W jej głowie panowały rozpowszechnione myśli. Była w ślepym zaułku. Obce pomieszczenie, które pierwszy raz widziała na oczy. Przestrzeń wokół była ciemna i ponura, zdziwiła się, gdy nie dostrzegła okna. Jedyne nikłe światło stanowiła żarówka, której jasność rozlewała się po pomieszczeniu. Wszystko zostało pokryte ciemnym marmurem. Przed nią znajdował się stolik z jedynym żałośnie wyglądającym krzesłem, a w kącie mała szafa. Obok niej drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do łazienki. Całość wyglądała dziwnie. Niepewnie podniosła się z łóżka, na którym leżała . Dopiero po paru chwilach dotarły do niej wspomnienia z dzisiejszego popołudnia.
Starcie Magów, walka, jej wygrana ... informacje zaczęły kumulować się w jej umyśle tak, jakby była tego naocznym świadkiem. 
-Cholera... - mruknęła, kiedy przypomniała sobie o ranach, jakie otrzymała w walce... Zaczęła panikować i zastanawiać się, jak opatrzyć się, kiedy zorientowała się, że nie odczuwa żadnego bólu.
Odruchowo zerknęła swoje ciało, które zostało zabandażowane. Kto mógł zająć się jej ranami? Ostatecznie czuła się całkiem nieźle, jak na pierwszy raz, gdzie po tak trudnej walce, nic ją nie bolało. Zwykle na każdej misji liczne zadrapania opatrywała byle jak, aby tylko uporczywa krew nie przeszkadzała jej w powrocie do gildii. Przez całą drogę cierpiała, dopóki nie uleczyła ją Wendy. Była do tego przyzwyczajona, a dzisiejsze doświadczenie było czymś nowym. 
Uśmiechnęła się i położyła z powrotem na łóżko. Ze zniecierpliwieniem oczekiwała na osobę, która przekroczy próg drzwi. Musiała podziękować za opiekę. 
Nie musiała długo czekać, gdy niespełna po godzinie usłyszała skrzypnięcie drzwi. Kątem oka zerknęła w tamtą stronę, a gdy ujrzała zakapturzoną postać, zmarszczyła brwi. 
-Kim jesteś? - spytała spokojnie, a wtedy nowo-przybyła osoba zdjęła materiał zasłaniający jej twarz. Dziewczyna widząc, kto stoi przed nią, poderwała się z miejsca i rzuciła w ramiona mężczyzny.
-Jellal ... - cieszyła się jak małe dziecko. 
Pozwoliła, by jej łzy szczęścia wypływały z oczu. Tak bardzo cieszyła się na widok ukochanego! Całe dwa lata minęło od ich ostatniego spotkania. Doczekała się, wreszcie mogła zapomnieć o tęsknocie. Teraz miała przed sobą ukochanego. Co jej było więcej do szczęścia potrzebne?
-Znalazłem cię, moja narzeczono - uśmiechnął się, a następnie ucałował Tytanię w usta.
Serce biło jej jak szalone. Chwyciła za jego kark i przysunęła się jeszcze bliżej niego. Nie potrzebowali słów, aby się rozumieć. Gesty wyrażały ich całą miłość do siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie i pogłębiła pocałunek. Zaczęła kierować się w stronę łóżka. Kiedy oboje wylądowali na materacu, wiedzieli, że tak szybko z niego nie zejdą.
-Tak bardzo tęskniłam ...
*~~*
Od autorki: Szczerze? Wiem, że krótko, ale ...Cieszę się, że wreszcie kończę tą trzecią Sagę. Nie wiem, czy ten rozdział wyszedł najlepiej, ale już trudno się mówi. Nie chciałam tego dłużej odwlekać. :))) Macie małą dawkę Jerzy :D A co można spodziewać się w następnym rozdziale? Powrót do teraźniejszości, koniec ze wspomnieniami i  ... ciężki trening Lucy. Pozdrawiam. 




5 komentarzy:

  1. Pierwsza!!!! Pocieszenie Kenjego, nie wiem czy dobrze piszę, i tekst Jellala, " Znalazłem cię moja narzeczono". Chamski Natsu!!!! Chamski, jak ja go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam, żeby już nigdzie nie odszedł. Rozdział wspaniały, jak zwykle!!!
    Kuro: Znalazłem cię moja narzeczono!!
    Laxus: Kto by chciał taką brzydką babe!
    Wynocha stąd już
    (This is sparta w moim wykonaniu)
    Więc nie mam już nic tu do gadania, więc pa!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jaka słodka Jerza. Natsu postąpił trochę, nie nazwę że chamsko ale może nieodpowiedzialnie, opuścił Lucy, która go kochała jak i resztę ludzi, sam raniąc siebie. Ale nie można mieć mu cały czas za złe, to jego życie, jego decyzja, wybrał ból i cierpienie. Gdzie w tym mądrość? Lucy...co mogła zrobić? Jedynie płakać i wyobrażać sobie chłopaka, który był dla niej niemalże że wszystkim. Salamander popełnił jeden, bardzo płytki błąd myśląc, że jeśli opuści ją jak ktoś bez serca, gorzko nie zatęskni. Głupi.
    Wspaniale opisane uczucia, jak zwykle. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, z treningiem (wiesz czemu) *zaciera rączki*. Jak to Lucy, powiedziała póki co...aż nie wróci. Naprawdę wspaniale jak zawsze. Przepraszam że krótko ale nie mam sił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niespodzianka, znów ja :D Tak, postanowiłam,że już nie odpuszczę sobie żadnego twojego rozdziału. Zamierzam komentować do końca. Muszę się przyznać, że cieszy mnie iż rozdział jest krótszy, ponieważ mam szanse na skomentowanie go. Przez to, że tak dużo osób dodało swoje cenne rozdziały, kurde ten brak czasu, sprawia,że nie nadążam. Twoje opisy są zawsze magiczne. Nie wiem czy powinnam cię karcić , ale zauważyłam tam małe powtórzenie , ale to się wytnie :)
    -Płacz, ile chcesz, a ja pozostanę z tobą <<< rozpłynęłam się przy tym momencie *-* Lubię takie akcje ,takie czułe słowa! Baka, baka Natsu ! >.< Jak mógł ją zostawić :C Nie mniej muszę ci powiedzieć , że część o Erzie mnie ujęła . Tyle słodyczy,aż poczułam jakby akcja działa się tuz koło ,mnie na wyciągnięcie rąk. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału kochana! Życzę ci dużo wolnego czasu i kontenery z weną ! :* Wiem, lepiej chyba niż kto kolwiek jak jak teraz się zrobi ciekawie , awww :3 Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wam za tak wspaniałe komentarze :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kenji-pocieszacz -.- Z jednej strony dobrze, że Lucyna nie została teraz sama i ktoś pomoże jej odnaleźć klucze, ale z drugiej strony się wkurzyłam xD
    A twoje opisy uczuć jak zwykle są genialne, gdybym miała choć część twojego talentu...
    Jerza - ojejku :o Czyżbym mogła sobie dopisać pod to +18? xD
    Może rozdział krótki, ale bardzo treściwy i interesujący, pełen uczuć i emocji oraz zachęcający do następnej sagi - oj tak, jestem bardzo jej ciekawa :D
    Wybacz mój krótki komentarz, ale mam sporo nadrabiania :C

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy