*~~*
N A T S U
Zacisnąłem mocno lewą pięść. Zrobiłem to dosyć gwałtownie przez moje silne podekscytowanie się. Ściskałem i rozluźniałem dłoń niezliczoną ilość razy, próbując usidlić kłębiące się we mnie emocje. Owładnięty przez podniecenie na myśl o nadchodzącym starciu, próbowałem je w sobie ujarzmić. Muszę przyznać, że opanowanie się było dla mnie trudne do osiągnięcia. Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie myślę i działam pod wpływem impulsu. Tym razem zachowałem odrobinę zdrowego rozsądku i nie rzuciłem się w wir walki jak zwykle. Choć gdy sobie przypomnę wyraz twarzy chłopaka i jego zachowanie wobec Lucy, to mam ochotę stłuc go na kwaśne jabłko. Ewentualnie przypiec jak świnię na ruszcie. Ale łapię się mojej ostatniej deski ratunku - silnej woli, by od razu nie ruszyć na rywala. Jednak ona mnie zawodzi- powraca więc stary JA.
Ten sam, co bezmyślnie atakuje każdy cel uznany za wroga. Ten sam, co bije się, ile wlezie, aż do upadłego. Ten sam, co robi wszystko po swojemu, nie zważając na słowa innych.
Kiedy powróciłem do swojej prawdziwej osobowości, wyobraziłem sobie coś, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor. Kenji ... cały poobijany, zmęczony, nieprzytomny, a przede wszystkim przegrany! Na tę myśl kąciki ust same wygięły się ku górze.
Uśmiechnąłem się. Nie. To nie był zwykły uśmiech. Ja rozszerzyłem wargi tak szeroko jak nigdy. Przez co mój wyszczerz mógł wydawać się nienaturalny, wręcz sztuczny ...
Szaleńczy. Tak to bardzo dobre określenie.
Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, uznałby za nienormalnego. Jednak ja już nie zamierzałem więcej się hamować. Chciałem dać upust emocjom. Pragnąłem pozwolić gniewowi, aby zawładnął, aby przejął nade mną kontrolę. Ja po prostu musiałem wygrać, nieważne jakim kosztem. A przy okazji pokazać temu szczylowi, gdzie jego miejsce...
Na pewno nie przy boku Lucy. Podpowiadało mi serce. Jak zawsze go nie słuchałem, tak teraz postanowiłem mu zaufać.
Zacząłem stawiać coraz większe kroki. Czas pędził jak szalony, a każda sekunda odwlekała tę nadchodzącą walkę. Nie chciałem czekać. Mówiąc prościej, nie znosiłem tego robić. Wolałem zwiększyć tempo niżby miała mnie dopaść niecierpliwość. Przyśpieszyłem więc. Szedłem coraz szybciej i szybciej, aż w końcu marsz zamienił się w trucht, a następnie w bieg. Pędziłem przed siebie do wyznaczonego celu. Słyszałem coraz wyraźniej salwy śmiechów i krzyki widowni. Widziałem coraz lepiej światło, które nikle padało na korytarz. Serce podeszło mi do gardła, a ja po raz pierwszy poczułem nieznane mi uczucie. Coś nowego wierciło mi dziurę w brzuchu. Miałem wrażenie, że żołądek wywrócił się do góry nogami, a mi zebrało się na wymioty.
Biegłem dalej.
Nie zwracając uwagi na swój stan, ruszyłem przed siebie ze zdwojoną siłą. Choć droga do wejścia na arenę była krótka, to wydawało mi się, że ciągnie się w nieskończoność. W pewnym momencie zwątpiłem w to, że zmniejszam dzielącą mnie odległość. Czułem się jak w labiryncie. Niczego nieświadomy, doprowadzony do niewiedzy... to niektóre z aspektów, jakie mną ogarnęły. Do tego zacząłem opadać z sił. Nogi już odmawiały mi posłuszeństwa. Namacalnie odczuwałem, jak z każdym krokiem drżą coraz bardziej. Bolały mnie, ale nie mogłem się zatrzymać. Nie teraz, nie w połowie drogi.
Przetarłem dłońmi oczy, po czym jeszcze bardziej przyśpieszyłem. Aż byłem sam zdziwiony tym, że można z nóg tyle mocy wykrzesać. Czyjś głos nawołujący moje imię, krzyk powielający nazwisko oraz cień padający na mnie uświadomił mi, że znalazłem się na arenie. Zwolniłem. Teraz niemalże dreptałem w miejscu. Krok za krokiem. Znajdowałem się coraz bliżej Kenji'ego, którego taksowałem wzrokiem. Posłałem mu najstraszniejsze spojrzenie, mówiące tylko jedno: "Już nie żyjesz."
-A więc jak już oboje zawodników jest obecnych, możemy zaczynać.-obwieścił staruszek gardłowym pomrukiem.
Wstrzymałem oddech, usiłując powstrzymać nadchodzące duszności. Czułem, jak nieznana siła próbuje rozsadzić mi gardło od środka. Paliło mnie wewnątrz. Chociaż zdawałem sobie sprawę z pogarszającego się stanu, to grałem twardego. Twarz przybrała niewzruszoną maskę i malował się na niej spokój. Co jakiś czas pojawiał się na niej cień grymasu bólu, ale skutecznie go tuszowałem przez zmarszczenie brwi.
-Niech kolejna walka rozpocznie się, cool!- podekscytował się blondyn.
Irytował mnie, jednym słowem mówiąc. Chciałem potraktować go płonącą pięścią, by przymknął tę swoją jadaczkę. Na szczęście w porę się przymknął.
-Walka mężczyzn. Zapowiada się interesująco.- zachwyciła się Jenny, klaszcząc teatralnie w dłonie.
Moja silna wola i upór przegrały. Już nie umiałem tłumić duszności. Zaczerpnąłem sporej dawki świeżego powietrza, a następnie poczułem, jak coś rozrywa mi gardło. Miałem wrażenie, jakby ogień wypełniał mnie od środka. Zacząłem się dusić. W jednej chwili poczułem, jak opadam z sił. Z natłoku bólu przyklęknąłem na jedno kolano.
Co się dzieje? Zacząłem panikować.
Wszystkie śmiechy, chichy, krzyki, wiwatowania i radowania się, ucichły. Każdy obecny tu zamilkł i przeniósł wzrok na mnie. Czułem na sobie przeszywające spojrzenia tłumu ludzi. Działało mi to na nerwy. Nie miałem ochoty oglądać współczucia w oczach innych. Nie byłem ofiarą losu.
-Może powinniśmy przerwać walkę, ka boom?- zapytał prowadzący.
Chyba ci się coś pomyliło, staruszku!
-Nie!- zaprotestowałem, krzycząc.- Możemy zacząć walkę.- wydusiłem z siebie.
Na drżących dłoniach oparłem się całym ciężarem, a następnie wzbiłem się w powietrze. Zignorowałem potęgujący się ból. Miałem też gdzieś te duszności. Wylądowałem na dwóch nogach. Chwiałem się, ledwo utrzymywałem równowagę, a duszności nasilały się. Musiałem to przecierpieć i wygrać tę cholerną walkę. Musiałem.
Zwyciężyć.
Kątem oka dostrzegłem triumfalny uśmiech na twarzy niebieskookiego. Śmiał się jak gdyby nigdy nic i widać, że był z czegoś bardzo uradowany. Zacząłem nawet podejrzewać, że to on stoi za moim obecnym stanem. Musiał zrobić coś, co doprowadziło mnie do takiego bólu. Skoro umie czytać w myślach, to zapewne kryje też niejedną brudną sztuczkę. Kto wie, co ma jeszcze w zanadrzu.
On na potwierdzenie moich rozmyśleń kiwnął głową. A więc miałem racje. To wszystko jego sprawka... A kiedy mam pewność co do tego, mogę go spokojnie pokonać.
-Tak więc czego żądacie od przegranego?- powiedział zaciekawiony komentator.
Zamyśliłem się chwile.
-Odpowie na wszystkie moje pytania. - odparłem tak, jakbym był już pewny swojej wygranej.
Kenji tylko zaśmiał się perfidnie.
-Niech będzie.- mruknąwszy, zrobił krok naprzód.-Jeśli natomiast ja wygram, zostawisz Lucy w spokoju.- dodał.
Jego życzenie doprowadziło mnie do granic możliwości. Nie umiałem się już powstrzymywać. Jego słowa podziałały na mnie jak czerwona płachta na byka. Chciałem go dopaść! Teraz!
-A więc niech druga walka dzisiejszego dnia rozpocznie się.-ogłosił człowiek o wyglądzie dyni.
Usiłując wygrać z ciekawością, usiłując zapanować nad własnym pragnieniem, usiłując nie myśleć o niej, lustrowałem niebieskie włosy, które nagle zniknęły mi z pola widzenia. Nerwowo zacząłem rozglądać się dookoła siebie. Góra, dół, lewo, prawo- gdzie on do cholery jest? Nie wiedziałem, czy to moje oczy szwankują, czy to on poruszał się w nadludzkim tempie, ale nie mogłem go dostrzec. Jakby wyparował, zniknął z powierzchni ziemi. Choć by mi to nie przeszkadzało, bo naprawdę irytowało mnie samo jego istnienie, to wolałem zrobić to osobiście. To ja chciałem być tym, który go zniszczy.
Szelest. Tylko tyle usłyszałem, zanim poczułem cios na plecach. Siła tego ataku zmusiła mnie do zrobienia kilka kroków naprzód.
Kiedy on to zrobił?
Rozpaczliwie rozglądałem się na boki, ale nie umiałem go zobaczyć. Był za szybki. Nawet przez myśl przeszło mi to, że za silny. Czyżby to wróg, którego nie umiałem pokonać?
Kolejne ciosy zaczęły spadać na mój tors i plecy. Nie były one za silne. Po prostu zmieniały moje położenie. Wiedziałem, że potrafi włożyć w nie więcej mocy. Miałem więc przeczucie, że się mną bawił. Rozgrywał dziecinną zabawę i udowadniał w niej, że potrafi być lepszy. Chrzanić go!
Czułem dogłębnie, jak adrenalina wypełnia moje żyły. Determinacja wlewała się do mojego wnętrza. Gniew. To on mną zawładnął. Przejął nade mną kontrolę. Mimo to, to uczucia były marionetką w moich rękach,a ja panem, który pociąga za sznurki.
-Nie potrafisz za mną nadążyć, co dzieciaczku?- usłyszałem jego kpiący głos tuż przy swoim uchu. Irytowała mnie jego barwa i ton. Właśnie ... głos!
Dostałem olśnienia. Pewna informacja w błyskawicznym tempie trafiła do mnie jak grom z jasnego nieba. Rozwiązanie było tuż przede mną. To takie proste. Już wiedziałem, co mogę zrobić, aby go wyśledzić. Jednak nie zamierzałem wypowiedzieć tego w myślach na głos. Po spotkaniu chłopaka nauczyłem się jednego.
Ja sam jestem dla siebie największym wrogiem. Znam wszystkie swoje słabości i lęki, które teraz mogłyby zostać użyte przeciwko mnie. A Kenji umiałby skutecznie wykorzystać moje własne myśli! Dlatego znając jego umiejętność, mogę skutecznie z nią walczyć. Wystarczy, że nie będę zdradzać swoich planów w myślach. Będę robił, to co zawsze ... działał bez namysłu!
Przymknąłem więc powieki. Zacząłem nasłuchiwać odgłosów z otoczenia. Najpierw słyszałem jeden chóralny głos publiczności. Radowali się i wiwatowali, krzyczeli i śmiali się- kiedy zrozumiałem to, mogłem stopniowo przyzwyczajać się do tego dźwięku, aż w końcu udało mi się go "wyłączyć". Cisza. Przez moment tylko to usłyszałem. Bicie serca, oddech, ruch mięśni - wszystko to należało do mnie.
Natsu, skup się, skup!
Podmuch wiatru...szmer... skup się jeszcze bardziej!
Pękająca ziemia w jednym miejscu... odgłos kroków... echo jego oddechu... już wiem, gdzie jest!
Zapominając o dusznościach, zapominając o tym, że miałem zamknięte oczy, zapominając o tym, gdzie się znajduje, wycelowałem pięść do tyłu. Nie na chybił trafił, ja doskonale wiedziałem, gdzie znajduje się przeciwnik. Poczułem, jak moja dłoń się z czymś stuknęła. Z czymś niezwykle miękkim. Nie ma wątpliwości, to na pewno Kenji. Wiedząc o tym, włożyłem w atak jeszcze więcej wysiłku. Naparłem jeszcze mocniej, zmuszając przeciwnika do odlecenia parę metrów do tyłu. Udało się. Otworzyłem szybko oczy i nie czekając, aż niebiesko-włosy upadnie, pognałem do niego.
-Kruszący kieł ognistego smoka.- wycelowałem szybki cios zapaloną pięścią w brzuch chłopaka, który nadal unosił się kilka metrów na ziemią.
On jednak uśmiechnął się kpiąco, tak jakby nie przejął się moim atakiem.
-Tylko na tyle cię stać, Salamandrze?
Jego słowa rozdrażniły mnie jeszcze bardziej. Zamroczony przez żądzę zacząłem uderzać go zapalonymi pięściami w brzuch, tors, a nawet nogi. Na jego ciało spadła seria ataków. To wszystko trwało ułamki sekundy. Kenji był już parę centymetrów od ziemi. Leciał głową w dół, gdy nagle obrócił się przodem do mnie. Znajdowałem się bardzo blisko niego, więc mógł łatwo zaatakować. Nim zdążyłem uciec na bezpieczną odległość, on uderzył we mnie strumieniem wody wydobywającym się z jego ust. Wysokie ciśnienie i duża ilość wody sprawiły, że poleciałem na drugi koniec areny, uderzając prosto w marmurową powierzchnię. Siła, z jaką poleciałem na ścianę, odcisnęła w niej sporą dziurę. Kawałki gruzu przygniotły mnie, przygwożdżając do ziemi.
Bolało! Wszystko tak cholemie bolało. Czułem, jak każda komórka ciała drżała, cierpiała. Nie umiałem określić, gdzie znajduje się epicentrum tego przeszywającego bólu. Usiłowałem się podnieść, wygrzebać z tej sterty gruzu, ale wszystkie kolejne próby kończyły się z fiaskiem. Poddałem się. Po raz pierwszy znalazł się przeciwnik, który zdołał mnie pokonać z taką łatwością. Nie umiałem stawić mu czoła. Nie potrafiłem go pokonać. Więc jedyne, co mi pozostało, to przyjąć przegraną z honorem. Zamknąłem oczy, czekając na finalny atak, kończący tę jednostronną walkę.
-Chcesz się teraz poddać? Po tym wszystkim? Walcz, Natsu! Pokaż, na co cię stać.- wśród całego zamieszania usłyszałem ten jakże znaczący głos.
To Lucy. Lucy wypowiadająca moje imię. Lucy motywująca i wierząca we mnie. Moja najdroższa i najwspanialsza przyjaciółka, którą chciałem chronić. Ona zrobiła to samo, co ja podczas tej walki. Kiedy ona się poddała, ja zmusiłem ją do dalszego bicia się. Ma rację. Nie mogę się poddać. Nie mogę zawieść tych, co doprowadzili mnie aż tutaj. Lucy, Gray, Erza ... cała gildia, oni wszyscy liczą i pokładają nadzieję w moje zwycięstwo. To im zawsze chciałem pomagać. To moja rodzina będąca przy mnie na dobre i na złe. Muszę to wygrać. Ze względu na nich.
-Rozczarowałeś mnie, chłoptasiu.-powiedział niby to smutno niby z pogardą przeciwnik.
Zaczął się zbliżać. Musiałem coś zrobić, bo inaczej będzie po mnie. A ja nie zamierzałem tutaj przegrać. Bowiem zwycięstwo należy się tylko mnie.
Choć moje całe ciało krzyczało z bólu, choć z licznych miejsc zaczęła się sączyć krew, choć nie miałem na nic siły, to nie mogłem zrezygnować z wygranej. Choć moje położenie było z góry przewidziane, to nie mogłem zaprzestać bitwy. Walcz, walcz. Poczułem duszności, znowu. Gorąc i parzące coś wypełniło mnie od środka. Wyplułem sporą dawkę krwi. Ręce zaczęły mi drżeć jeszcze bardziej. Wróg znajdował się coraz bliżej.
Kolejny przypływ adrenaliny i myśli o przyjaciołach z gildii dodały mi wiary i sił. Zebrałem całą drzemiącą we mnie siłę i z pomocą silnej woli, zacząłem podnosić się. Moje ciało stanęło w płomieniach. Całego mnie okalał ogień. Mój ogień. Wszystko mnie bolało, a mimo to powoli wygramoliłem się z ruin ściany. Głaz z hukiem opadał gdzieś w bok, a ja w stanąłem w całej okazałości.
Otoczony przez płomienie, opleciony przez ból, czekający na przeciwnika, na drżących nogach, uwolniłem coś, co od momentu wejścia na arenę gromadziło się w moim gardle. Kenji jakby się tego spodziewał i zaczął biec w moją stronę. Palące coś nasilało się. Poczułem jakby jakaś nieznana magia przenikała przez moje ciało. Coś potężnego, nowego, a zarazem pożądanego przeze mnie uleciało.
-Ryk smoka!-ogromny strumień ognia wydobył się z mojego gardła. Ale to nie były zwykłe płomienie. Nie była też to moja magia. Ten ogień był taki ... ciepły i znajomy. Ale także potężny, niezwykle potężny. Pamiętałem go. Gdzieś już taki widziałem.
Zaraz, zaraz.
Ryk smoka, te potężne płomienie, znajome uczucie ... Igneel. To na pewno do niego należały te płomienie. Ale jakim cudem ?
Ogień okalający moje ciało, zniknął. Nie miałem czasu na rozmyślanie o nowej magii.
Ogień okalający moje ciało, zniknął. Nie miałem czasu na rozmyślanie o nowej magii.
-Opanowałeś to, brawo.- usłyszałem szept przeciwnika, zanim moja widoczność nie została ograniczona przez dym.
Ostatnie, co zobaczyłem, były jego pięści otoczone przez wodę. On jednym ruchem rozpołowił strumień ognia na dwie części. A potem użył wody, aby zniwelować magię. On był za silny. Zdecydowanie za silny. Zacząłem panikować.
Poczułem cios w nadgarstek.
Uspokój się!
Choć kurz i dym ograniczały mi pole widzenia, mogłem dalej walczyć. Za pomocą pozostałych zmysłów. Wymierzyłem na oślep kopniak, który o dziwo trafił w szczękę rywala. Ten jednak przytrzymał mnie za nogę i przerzucił przed siebie. Kiedy próbował zbliżyć się do mnie i zadać cios, uderzyłem go łokciem w głowę. Zatoczył się parę kroków do tyłu, ale energicznym ruchem odbił się od podłoża. Leciał wprost na mnie. Ja nadal unosiłem się nad ziemią.
-Pazur ognistego smoka.- zgromadziłem ogień w stopie, zamachnąłem się i udało mi się ledwie zadrasnąć podbródek przeciwnika.
On natomiast zrobił unik, robiąc salto do tyłu. Przez jego ruch na ułamek sekundy znaleźliśmy się blisko siebie w powietrzu. Ja byłem na górze, on na dole. Przez taki dystans mógł mnie spokojnie zaatakować i tak też zrobił. Nie zauważyłem jego nogi, która zadała cios w moją potylicę. Leciałem w dół, jednak odbiłem się rękami, wzbijając po raz kolejny w powietrze.
-Szkarłatny lotos: Oślepiające Ostrze Feniksa.
Zapaliłem swoje dłonie płomieniem. Ale to nie był taki zwyczajny atak. Postanowiłem włożyć w niego całą magię, jaka mi pozostała. Utworzyłem z ognia powłokę na kształt feniksa. Dumna, mityczna istota naprężyła swoje mięśnie,a następnie z moimi płomieniami pognała ku przeciwnikowi.
-Wodne monstrum.- Kenji utworzył z cieszy ogromnego potwora, które zderzyło się z moją magią.
Starcie dwóch odmiennych żywiołów ... wody i ognia. Dwa przeciwieństwa, dwie potęgi ... która okazała się silniejsza?
Moje serce zaczęło szybciej bić. Zacząłem łapczywie nabierać oddech, myślami krążyłem wokół blondynki. To była najcięższa walka, jaką kiedykolwiek stoczyłem. Samotna łza wypłynęła z mojego oka.
Kurz i dym opadły, ukazując wszystkim zwycięzce. Sam się nie spodziewałem, że nim okaże się ... To niemożliwe.
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńEpicka walka dlaczego przerwałaś w takim momencie przyjadę do ciebie z moim mieczem zagonię do komputera po czym będę stała nad tobą z groźnym wzrokiem oznaczającym "PISZ TEN ROZDZIAŁ". Walka wyszła ci naprawdę super i to była chyba najlepsza akcja w całym blogu, kochana przeszłaś sama siebie. Od samego początku aż do końca siedziałam jak na szpilkach zupełnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nerwowo bawiłam się rękami stukałam w laptopa, energicznie poruszałam nogą czytając dokładnie i uważnie, aby nie przeoczyć żadnego słowa, aby wiedzieć co się działo, co rozgrywa się w głowie chłopaka. I na reszcie udało mi się być pierwszej, obiecałam że taka będę. Jak tylko wróciłam z plaży, odpaliłam laptopa i po prostu sprawdziłam bloggera i widzę nowy rozdział na twoim blogu, strasznie pospieszałam komputer i modliłam się żeby być pierwszą. Sam tytuł sprawił, że mnie zaciekawiłaś, więc muszę się postarać napisać bardzo długi komentarz aby odzwierciedlić to jak podobał mi się rozdział, mam nadzieję że uda mi się to. A więc od samego początku już serce zaczęło bić tak szybko jakby chciało dosłownie wyskoczyć. Uczucia Natsu opisane świetnie, czułam może nie to samo co on ale blisko tego, mogła wczuć się w jego sytuację i uczucia. Na samym początku chłopak stoi próbując rozszyfrować i zrozumieć samego siebie, i to było super, kiedy zobaczył, wiedział jaki jest. Uśmiech psychopaty mu nie przeszkadzał, chciał go widzieć wyobrażając sobie przegraną wroga którego nienawidził. Zdziwiłam się kiedy przeczytałam o palącym uczuciu bólu, próbowałam zrozumieć co się dzieje. Jakby to było już w środku walki, jakby coś się działo. Nagle wychodzi na arenę słysząc wiwaty, zupełnie nie wiedziałam co myśleć przecież był przed pojedynkiem, więc co się działo? Doskonale opisałaś ból i cierpienie, gdzie czytelnik może wczuć się w postać. W tej sprawie jestem nikim, nie potrafię opisywać uczuć bohaterów, ale kiedy czytam twoje zagłębiam się w tym. Przeszył mnie dreszcz kiedy Dragneel upadł nie mogąc złapać oddechu a prowadzący chciał przerwać pojedynek lecz on ze swoją determinacją oznajmił iż może walczyć nawet znosząc ten ból. I w końcu to na co czekałam walka, akcja, krew. Dwóch...przeciwników którzy posługują się odmiennymi żywiołami, gdzie woda gasi ogień lecz płomienie smoka są inne, trwałe, przewiązane z honorem i determinacją, a także zagłębione w dumie. Rozpoczęcie walki, momenty w których padały ciosy powoli pozbawiające siły. Nie dość że przeciwnik potrafił czytać w myślach to jeszcze siłą woli wyrządzał ból. Chciałam go zabić w pewnym sensie było to oszustwo, czy nie? Kolejne etapy pojedynku w których Salamander przegrywa. Spodobało mi się kiedy ukazałaś mimo wszystko jego inteligencję, której normalnie nie ukazuje nie wiedzieć czemu. Wymyślił na szybko plan, który okazał się sukcesem i jego ataki rzeczywiście zadziały, jednakże coś było w jego przeciwniku, coś co nie dawało mu wygrać. Czyżby był Wodnym Smoczym Zabójcą skoro woda użyta jako magia wydobyła się z jego ust? Wygrana Salamandra nie trwała długo i znów zaczął przegrywać opadając sił, splamiony krwią, nie był w stanie się poruszać i zrobił coś ci było do niego niepodobne, coś o co w życiu bym go nie posądziła - poddał się nie wierząc w swoją wygraną, ufając że Kenji jest kim kogo nie może pokonać mimo tylu wygranych. I jeden głos, głos ukochanej sprawił że coś znowu się w nim obudziło, ogień smoka.
UsuńIgneela? Co za siłę opanował o jakiej mówił Kenji? A zapomniałam zakład jaki zawarli, samo to sprawiło że chcę ujrzeć zwycięzcę, więc pisz szybko kolejny rozdział zdanie skończyłaś w momencie gdzie można dać wszystko.
Usuń"Kurz i dym opadły, ukazując wszystkim zwycięzce. Sam się nie spodziewałem, że nim okaże się ja sam ; mój przeciwnik którego jednak nie dałem rady pokonać"
Dwie opcję są dopuszczalne i prawdziwe, co wybrać w co wierzyć?
Na sam koniec rozdział naprawdę epicki, mam nadzieję, że nic ważnego nie pominęłam i wszystko dokładnie opisałam. A no tak i jeszcze jego determinacja, która powróciła dzięki przyjaciołom. Naprawdę wspaniale opisane uczucia i akcja, przeszłaś samą siebie. Musi ci się podobać bo to coś cudownego, przez ciebie muszę popracować nad moim stylem pisania i poprawić go, aby brzmiało to tak aby każdemu się podobało, aby można było wczuć się w akcję. Pozdrawiam, rozdział pisz szybko i w nagrodę oddaję ci Natsu na cały tydzień. Komentarz wyszedł według mnie odpowiedniej długości, takiej jakiej chciałam. Jeśli to możliwe postaram się następnym razem dłuższy, ale dodaj rozdział. ONEGAI!
Kochana to Ty tym komentarzem przeszłaś samą siebie. Pokazałaś wszystko, co ci się podobało. Przyznam, podniosłaś mnie na duchu i uświadomiłaś mi, że nie napisałam kompletnego nonsensu. Dziękuję Ci za to :*
UsuńCo za rozdział!! :D Natsu zazdrosny, i to zazdrosny jak cholera :D :D Świetnie opisałaś jego uczucia i opis tej walki ^^ cud, miód i orzeszki xd xd xd
OdpowiedzUsuńKenji i te jego nieczyste zagrywki ;/;/;/ no ale za to zna Igneela :D Jestem ciekawa skąd
Noi jak mogłaś zakończyć w takim momencie??!! Po takiej walce można się teraz spodziewać wszystkiego !!!
Pozdrawiam :)
Nie mam nawet chwili, żeby na dłużej przysiąść i przeczytać :C Póki co czytałam urywkami, bo ciekawość mnie dosłownie zżerała :D Ale pewnie jutro usiąde na dupsku, przeczytam wszystko jeszcze raz na spokojnie, tym razem od deski do deski i odpowiednio skomentuje :) Zrobiłabym to teraz, ale padam na morde xD I czemu o tym pisze, zamiast zaczekać do jutra? Żebyś wiedziała, że nie zapomniałam o tobie i twoim wspaniałym opowiadaniu *wstydniś* ^.^
OdpowiedzUsuńMiałam do wyboru - albo pisanie nowego rozdziału, albo czytanie twojego. Wybrałam to drugie. I nie wiem ile czasu mam na napisanie komentarza, bo rozdział był tak epicki, wspaniały, zajebisty, że czytałam go teraz 3 razy. Tak, od deski do deski dwa razy i kawałkami trzeci :D + To co jeszcze czytałam po łebkach jak nie mogłam przysiąść na dłużej do komputera (no co, lubie twoje opowiadanie to ciekawość zżerała). Nie zawiodłaś mnie, nie zawiodłaś w żadnym calu! Choć i znajdę coś do czego mogłabym się przyczepić :P
UsuńAle od początku :
Ty nawet sobie sprawy nie zdajesz, jak wspaniale opisujesz uczucia. Jesteś jedną z najlepszych blogerek pod tym względem. Twoje opisy pełne są uczucia, tak, że czytelnik bez problemu może wyobrazić sobie cały ból, szczęście, strach, wszystkie odczucia jakie przeżywa dana postać przez ciebie opisywana.
To jak Natsu się uśmiechał szaleńczo - ojj miałam to w swojej głowie i się jarałam jak nie wiem xD Bo ja bardzo lubie takie wydanie złej landrynki, nie przesadne, ale z pazurem i takie groźne muhahahaha >:D
Troszeczkę się poczułam skołowana, gdy nagle chłopak zaczął się tak dziwnie czuć, ale pierwsze co pomyślałam - Kenji. Rany, nie jestem w stanie go nie lubić, bo myśląc o tej postaci wciąż mam przed sobą Grimmjowa <3 :D A silny skurczybyk jest. I tutaj właśnie jest coś, do czego mogłabym się przyczepić...
Walkę opisałaś wspaniale, znalazły się chwilę wytchnienia dla czytelników, gdzie opisywałaś odczucia, była też dynamika w zadanych ciosach, opisałaś wszystko przejrzyście, dobrze, oryginalnie... Widać było, że walka nie należała do najłatwiejszych, przynajmniej dla Natsu, ale właśnie nie odczułam tego, że była to najtrudniejsza walka w jego życiu. Przynajmniej mając przed oczami sceny z kanonu, bo nie takich kozaków już pokonywał dzięki swojej nakama power xD Salamander nie był taki bezradny korzystając ze swoich zmysłów, i choć Kenji używał wody, oraz magii umysłu (no wiesz, że czytał w myślach) to radził sobie momentami całkiem nieźle. Brakowało mi tez opisu, kiedy to Natsu zadawał cios za ciosem - nie wiem już, czy to ruszyło coś Kenjego czy nie. Ale raczej nie, bo wciąż się śmiał, że różowowłosego "tylko na tyle stać". Mimo to, że walka nie była dramatyczna, w sensie, że taka najtrudniejsza dla Natsu w moim wyobrażeniu, była ciężka, świetnie opisana, bardzo dobra. Jestem z Ciebie dumna wręcz :D I jak sobie przypomne moje opisy walk... tylko ciosy i obrażenia, zapominam chyba o odczuciach, które ty wyrażasz manifik :D No cóż, pod tym względem chyba nigdy Ci nie dorównam :P.
Aaaa jeszcze znalazłam słówko, które chyba kiedyś słyszałam, ale nie spotykam się z nim z byt często - "taksował" wzrokiem. Kojarzy mi się to z taksówką xD Ale nie wiem czy jest takie słowo, chyba jest, tylko mój słowniczek w głowie jest ubogi hahaha xD
Właśnie przy czytaniu myślałam sobie, a co z Lucyną - patrzy na to, widzi wszystko, a nie Minusia Aikusia (?xD) nie pisze, co ona na to :C Ale nagle czytam, a tu blondyna się wydziera i podnosi przyjaciela na duchu, daje mu sił. Piękna scena ^.^ I Natsu pokryty ogniem wstaje *jupiiii* xD. O i to właśnie, tak szybko chciał się poddać? No co z nim?! Dobrze, że go przyjaciółka podniosła na duchu, dodała mu wiary w siebie. Wtedy chyba pomyślałam pierwszy raz, że ma oklepać morde Kenjowi! Ale tak porządnie :D Chociaż wygląda jak Grimmjow.... ..... ..... mniejsza xD
Zaskoczyłaś mnie tym ogniem Igneela - pozytywnie! Ale mam nadzieję, że wyjaśnisz nam dlaczego tak się stało, czemu akurat ta moc z niego wyszła. "W końcu to opanowałeś" -Kenji o tym wiedział. To jego sprawka, zbieg okoliczności, uczucia Natsu? A może wszystko razem sprawiło, że chłopak osiągnął jakby lvl up? xD. Ale bardzo mi się to podobało. I znów dynamika, akcja, dwa potężne ataki......
I KTO KURKA WYGRAŁ?! No już napisałaś to w taki sposób, że sama nie wiem!!! Aaaaaa Mini, uduszę cię xD Masz mi szybko wstawiać rozdział, słyszysz ? :D Jesteś niedobra, zła, okrutna.... Ja wiem, że trzymanie czytelników w napięciu daje autorowi-sadyście frajde (haha, która z nas tego nie robi :D), ale tu to przesadziłaś -.- Normalnie jestem zła na Ciebie! No i jeszcze tu chodzi nie tylko o honor, a nagrody, jakie sobie chłopaki wybrali, są nie byle jakie. Ważne, istotne....
UsuńJeszcze co by tu.... a, serce landryny jest głupie. xD "Na pewno nie przy boku Lucy. Podpowiadało mi serce" - pierwszy raz chyba widzę, by serce źle podpowiadało :D Bo że rozum by tu tak mówił... myślałam, że Natsu tak w głębi serduszka chce być przy Lucynie :C Ale też pewnie ja źle to odebrałam i chodzi o to, że chce, ale się wstydzi, boi czego :D (Jak znów się myle, to wybacz xD) .
Boże, jaka ja zakręcona się przez ten komentarz zrobiłam, bo znów sobie rozdział przypominam i emocje mną szargają - chyba sobie jeszcze raz przeczytam jak mi czasu starczy xDDD
Tak patrze... pisałam trzy dni temu, że za jeden dzień przeczytam. Jestem niesłowna :C Ale nawet nie wiem kiedy ten czas mi ucieka, cieknie mi przez palce. A im wrzesień bliżej, tym mam więcej spraw do załatwienia, urwanie głowy poprostu, na niczym nie mogę się skupić... Na szczęście na tym rozdziale mi się udało ogarnać - a raczej tobie udało się ogarnąć mnie, bo po kilku pierwszych zdaniach, przeczytanych na spokojnie... wciągnęłam się. Tak, że nie szło mnie odciągnąć od monitora. Ktoś nawet dzwonił domofonem, ale olałam bo to pewnie ulotki były, wolałam czytać xDDD
Świetny rozdzialik, naprawdę możesz być z siebie zadowolona - i mam nadzieję, że jesteś :)
Przepraszam jeszcze raz za to, że dopiero teraz komentuje i za ten krótki, i dziwaczny bezsensowny i niesklejony, nienormalny komentarz. Ale się napaliłam tym rozdziałem i plece pięć po sześć (czy jak to się mówi xD).
Proszę o wybaczenie za moją niesłowność i czekam niecierpliwie na cd opowiadania! (Pamiętaj, masz mi szybko wstawić ten rozdział z wyjaśnieniami kto wygrał ! Tzn wiadomo, jak z czasem - bez presji i spiny kochana, ale wiedz, że ja czekam. I czekać będę tyle ile trzeba :*)
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEZeżarło mi taki długi komentarz! Zastrzel mnie! Co mi teraz pozostało? On był dziełem mojego życia! Spróbuję od nowa przekazać wszystkie moje uczucia, ale może nie wyjść mi już tak dobrze.
OdpowiedzUsuńOd czego ostatnio zaczęłam? No tak! TYLE WYGRAĆ! Takiej legendarnej walki nie widziałam w żadnej książce! Bądź moją Mentorką! Jak się nie zgodzisz to gdziekolwiek nie mieszkasz, przyjadę do Ciebie uwalę się na tyłku przed Twoimi drzwiami i będę wcinać robale dopóki się nie zgodzisz >:O Tak na serio, to Tolkien powinien się od Ciebie uczyć :D Ok koniec bo wyjdę na dupoliza. Natsu musiał uroczo wyglądać z tym psychopatycznym uśmiechem. Widać, że włożył w ten pojedynek całe serce. Jestem z niego dumna, za to, że się nie poddał. Bo prawdziwą wygraną jest pokonanie swoich ograniczeń, wczorajszego siebie. W każdym razie, jak Kenji mógł tak oszukiwać?! Wiedziałam, że będzie moim rywalem w upierdliwości, ale w tym już był okrutny! Tak świetnie oddałaś jego uczucia, że aż mnie zabolało. Oszust, świnia, zły facet! Nie wybaczę mu tego! Oby przegrał bo będzie miał ze mną do czynienia! Choć gdyby wygrał, opowiadanie potoczyło by się w ciekawszą stronę...
Właśnie naszła mnie dziwna wizja. Igneel jako partner wodnej smoczycy razem wychowują małego Kenjiego który odziedziczył magię po matce a czytanie w myślach po Igneelu (srsly mózgu? Aż tak z tobą źle?) Nie ważne, ten akapit nigdy nie istniał *wyciąga z kieszeni podłużny przedmiot* 1... 2... 3... *błysk*
Ten kruszący kieł ognistego smoka... Ja myślałam, że Natsu go dziabnie... Fajnie by było :D Dałaś takie emocjonujące zakończenie! Ogień czy woda? Dobro czy zło? Tak różne żywioły, tak odmienne natury. Wygra szczere uczucie czy chęć... No właśnie, czego? On jest tak tajemniczą postacią. Co zamierza?
Pasował by do Juvii dwa upierdliwce...
Nie teraz mózgu! Nie mogę się doczekać końca sagi, bo będzie on rozwiązaniem problemów i odpowiedzią na dręczące mnie pytania, a jednak tak mi będzie brakowało tej historii i tych postaci. No i najważniejsze, Ciebię i twojego stylu pisania. Oby tym razem mi nie skasowało :/ Trzymaj się moja Mistrzyni niech wena będzie z Tobą :D
OdpowiedzUsuńHhahahaha sam początek już mnie rozwalił.
Natsu nie rzucił się w wir walki…dobra, ok. „mam ochotę stłuc go na kwaśne jabłko. Ewentualnie przypiec jak świnię na ruszcie”…I An leży ze śmiechu xD
„rozszerzyłem wargi tak szeroko jak nigdy. Przez co mój wyszczerz mógł wydawać się nienaturalny, wręcz sztuczny ...” To da się jeszcze szerzej niż wcześniej? O.O ja normalnie mam problem ze zwykłym uśmiechem…
Kenji i brudne sztuczki? Oj tam, oj tam, o czym ty Natsu mówisz? Przecież to Kenji, dobroć wcielona xD
Kenji z Lucy ;-;? Proszę nie ;-; Ja go kocham, a on do Lucynki ;-;
Natsu walnął w coś…miękkiego? Że niby Kenji jest miękki? Lol zaczynam się bać xD
Ogień Igneela używany przez Natsu? Mówiłam że Kenji nie używa brudnych sztuczek tylko nie mówi o wszystkim :3 Ja wyrocznia ;D
Ogień, woda, ogień, woda…PARA //// xD kto wygrał? Ja chcę wiedzieć ;-; to okrutnej z twojej strony, jednak mam nadzieję że wygra Kenji :3
Jak nie jest najlepsza? Mi tam się podoba, szczególnie, że nie potrafię opisywać walk, w ogóle ;-; wcale, zero nic beztalencie walk An ;-;
Było epickie :D Bardzo i proszę się nie kłócić :D
Jedziesz na Niuton? Ale fajnie…też bym chciała, miałam jechać na konwent we wrześniu, ale nie wiem, chyba nie dam rady ;-; W każdym razie weny życzę i udanej zabawy :D