Rozdział XVI-Starcie Magów

*~~*
L U C Y 

Miesiąc później...

Moja cierpliwość sięgnęła zenitu, a jestem z natury spokojnym człowiekiem. Krew się we mnie buzowała, gdy tylko pomyślałam o nieodnalezionych stronach pamiętnika. Ślady, poszlaki, wskazówki - moje główne cele przez ostatnie tygodnie zanikły. Brakowało mi czegokolwiek, bym mogła wytropić poszukiwane przeze mnie kartki. Chodziłam z niewiedzą dniami i nocami. Ten stan, ta pustka w głowie oraz niepewność, co się może wydarzyć, dołowały mnie. Miałam gdzieś wszystko, co mnie otaczało oraz ludzi, którzy ostatnimi czasy zaczęli mnie delikatnie mówiąc irytować. Każdy, każdy, dosłownie bez wyjątku, próbował przekonywać mnie do swoich racji. Prawili mi morały na temat mojej upartości. Niektórzy śmieli nawet twierdzić, że ten cały pamiętnik to jedna wielka bujda. Miałam wtedy ochotę nawrzucać im nieco, ale zważywszy na to, iż dzielimy jedną gildię, powstrzymywałam się. 
Przez parę dni czułam się jak wrak człowieka. Nie jadłam nic, nie piłam nic, nawet nie sypiałam. Całą dobę poświęcałam na ślęczenie w bibliotece lub bezowocne wyprawy na misje. Zwiedzałam okoliczne wsie i miasta z nadzieją na powodzenie mojego zadania. Śmieszne, nieprawdaż? Chociaż wiedziałam, że moje wszystkie działania nie miały sensu, to ja i tak robiłam to nadal. Można to chyba nazwać uporem. Nie mniej jednak wiem jedno - nie zamierzam się poddać.
Gdziekolwiek bym nie poszła, gdziekolwiek bym nie była, od czasu, gdy odwiedziłam swój dom, już nigdy nie towarzyszyło mi to dziwne uczucie. Tak jakby wszelki ślad o stronach zaginął. Czułam, że powoli tracę wiarę i chęci. A szukałam kartek tylko z czystego przyzwyczajenia. Stało się to dla mnie pewnego rodzaju monotonią. Co więcej, nic nie wskazywało na to, że ta codzienność życia miała się skończyć. 
Moje dni przebiegały następująco. Wstałam o świcie, o ile w ogóle w nocy zmrużyłam oko. Potem śniadanie, choć nie zawsze i pędem ruszałam do gildii. Siedziałam tam tylko dotąd, dopóki mnie ktoś nie wkurzył. Potem cała skąpana w nerwach wychodziłam i szłam do biblioteki. Po raz enty przeglądałam tą samą książkę. Niektóre strony znam na pamięć. W tamtym pomieszczeniu spędzałam większą część dnia, a następnie wracałam do domu. Długa kąpiel i moje daremne próby napisania powieści.  Później oczywiście kładłam się do łóżka i albo padałam ze zmęczenia, albo przeleżałam całą noc. I tak w kółko- zataczało się moje życie w pętli, z której już chyba wyjść nie umiałam.
Pierwsze parę dób, odkąd wróciłam z rodzinnych stron, wyglądały jeszcze gorzej. Męczyły mnie koszmary o śmierci rodziców, więc całe dnie chodziłam wpółprzytomna. Były już nawet takie czasy, kiedy zamykałam się w łazience i nie dopuszczałam do siebie nikogo. Nie sądziłam, że aż tak odczuję brak oboju rodzicieli, a także całej służby. Wcześniej wydawało mi się, że jestem silna i zniosę samotność. Teraz jednak wiem, że to tylko moje złudne marzenia. W rzeczywistości nie różniłam się od zwykłej nastolatki- tak samo głupia i naiwna. Łzy ciekły i ciekły, jakby nie chciały przestać. Jednak w końcu ustały, jakby ich zabrakło.
Po tygodniu czasu otrząsnęłam się i wyruszyłam na misję, sama. Miałam odnaleźć jakąś zaginioną książkę i to własnie od tego czasu dostałam bzika na punkcie pamiętnika. Każda misja, która miała choć minimalne powiązanie z nią, bądź bibliotekę, tajemnicą, czymkolwiek, była brana przeze mnie. Z jednej szłam od razu na drugą i tak nieustannie aż do teraz.
Ostatnio pomyślałam o chłopaku. Tak dawno nie nawiedzał moich myśli. Prościej mówiąc, nie było na to czasu. Zwykle towarzyszył mi przed pójściem spać. Uśmiechał się do mnie, szeptał, tulił. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości. Jeśli mam być szczera, tęskniłam za nim jak cholera. Ale to na własne życzenie tak cierpiałam. Odtrąciłam od siebie wszystkich, w tym i jego, a naprawdę go bardzo potrzebowałam. Chciałam czuć obecność prawdziwego przyjaciela. Mimo mojej wiedzy na temat nostalgii, nie robiłam z tym nic. Unikałam go szerokim łukiem, choć nie mam pojęcia od czego to się zaczęło. Natsu próbował mnie wyciągnąć z doła, starał się pocieszyć. A same chęci były ważne. Tak zastanawia mnie ... co on teraz robi.
I to właśnie myśli o Salamandrze tak mi mąciły w głowie. Rozmarzałam się o niestworzonych rzeczach, łudziłam się, ale chociaż to wprowadzało pewne urozmaicenie w moje nudne życie. Dawało ten promyk kolorowych barw w tej szarości i ponurości życia. Mimowolnie uśmiechnęłam się delikatnie.
Impuls, a może chwila słabości, ale zapragnęłam spotkać chłopaka. Zobaczyć co u niego słychać, jak wygląda. Chciałam chłonąć jego obraz całą sobą. Dlatego też nie zważając na to, że miałam na sobie jedynie piżamę, że biegłam w kapciach, że włosy miałam roztargane i wyglądałam jakbym dopiero wstała, a było już południe, popędziłam w stronę gildia. Miałam cichą nadzieję, że on tam będzie. 
Mijałam ulicznych gapiów i tłum ludzi. Przeciskałam się między blokami i budynkami. Pędem wbiegłam na ścieżkę, która zaprowadziła mnie prosto do siedziby gildii. Nie zwracałam uwagi na nic ani na nikogo. Po prostu wzrokiem przesuwałam po wszystkich, by odnaleźć te charakterystyczne różowe włosy. Zniecierpliwiona odwróciłam się do tyłu i wtedy go zobaczyłam.
-Lucy.- usłyszałam jego znajomy głos.
Serce zabiło jak szalone. Tak dawno nie towarzyszyło mi to dziwne uczucie zakłopotania i bezradności. Kolana ugięły się pode mną, a nogi miałam praktycznie jak z waty. Nie miałam odwagi wykonać jakikolwiek gest, czy też ruch. Z tego też powodu stałam nieruchomo, nie wiedząc, co ze sobą uczynić. Milczałam i nie ruszałam się. Ujrzałam ten jego zniewalający uśmiech i aż poczułam, że się rozpływam. Chłopak szybko znalazł się przede mną i wpatrywał uważnie. Lustrował mnie wzrokiem od góry w dół. Speszyłam się nieco jego śmiałością.
-Wyglądasz jakoś inaczej.- krótko skomentował mój strój.-Co tam u ciebie słychać?- dodał.
Nie tak spodziewałam się naszej rozmowy. Wyobrażałam sobie ją troszkę inaczej. Może zbytnio łudziłam się iż nasze relacje ulegną zmianie.
-D-dobrze.- wydukałam jedno słowo zachrypniętym głosem.
Czułam się dziwnie. Czułam się obco w jego towarzystwie. Jakbym go dopiero co poznała.
-Znalazłaś jakiś klucz?
-Nie.- powiedziałam smutno.
-Nie martw się na pewno...- przerwałam mu, wchodząc w połowie zdania.
-...je odnajdę, tak? - dokończyłam za niego, na co on  kiwnął głową.- Dobre sobie! Szukałam je tygodniami, a po nich ani śladu. Nie mam na nic siły, całe dnie spędzam na bezsensowne szukania. Mam tego dosyć.- krzyknęłam mu prosto w twarz.- Idę, cześć. - dodałam.
Wybuchłam złością, ale tylko dlatego, że prawdziwe emocje jak frustracja, kłębiły się i zbierały się od dłuższego czasu. Tak naprawdę to nie wina chłopaka, ale ja już nie wytrzymywałam. Musiałam się na czymś wyżyć i choć na moment poczuć ulgę, nawet tą pustą.
-Co się stało z Lucy, którą znam? - zapytał nagle, tak niespodziewanie, że aż drgnęłam.
Złapał mnie za materiał różowej piżamy i uniósł mnie nieco od ziemi. Zaskoczona wpatrywałam się w jego spokojne oblicze. Powieka mu nawet nie drgnęła. Spoglądał na mnie ukradkowo, lekko potrząsając mną.
-C-co ty?- nie dane mi było dokończyć.
-Zamknij się! Choć raz.- uciszył mnie.- Stara Lucy nie poddałaby się tak łatwo. Stara Lucy nie chodziłaby zdołowana i uśmiechała by się. Stara Lucy chodziłaby ze mną i z Happy'm na misje. Stara Lucy by mnie nie unikała.- wyszeptał na jednym wdechu.
Wszystkie gwary i krzyki ucichły. W gildii zapanowała krępująca cisza przerywana naszą kłótnią. Każdy z uwagą przysłuchiwał się naszej wymianie zdań. Chyba magowie byli ciekawi rozwinięcia tej konwersacji.
-Masz rację, ale ja już nie jestem starą Lucy.- pokreśliłam dwa ostatnie słowa, uśmiechając się sztucznie.
-Czy jesteś, czy nie, to nie zmienia faktu, że jesteś moją przyjaciółką, nie naszą. Jesteś Lucy z Fairy Tail! - powiedział coś, co od dawna chciałam usłyszeć.
Jego słowa echem krążyły w mojej głowie. Długi czas dumałam nad ich znaczeniem. Pragnęłam je zaakceptować i przyjąć je do serca. Schować jak najgłębiej i chciałam wreszcie cieszyć się!
-Dziękuję.
Natsu odstawił mnie na ziemie po czym położył dłoń na moich włosach. Przeczesał delikatnie kosmyki, a następnie umieścił obie dłonie na ramionach. 
-Uśmiechnij się.
Spojrzałam na niego niepewnie.
-Dobrze.
Uniosłam kąciki ust do góry, wykrzywiając je w półuśmiech.
-Od razu ładniej wyglądasz.
-Od razu lepiej się czuję.-poprawiłam go, jeszcze szerzej się uśmiechając.
On natomiast odwzajemnił gest i zabrał dłonie z moich ramion, a szkoda. Miałam zamiar wrócić do domu, by się przebrać, ale wówczas chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę baru. Zaśmiałam się cicho pod nosem, ale posłusznie zajęłam miejsce obok niego na krześle.
-No co? Głodny jestem.- oburzył się.- Mira, masz kurczaka?
-Mam, mam. - rzekła wesoło.-Lucy, też chcesz?
-No dobrze, ale tylko troszkę.
Po chwili znalazły się przed nami dwa talerze z mięsem. Różowo-włosy od razu pochłonął zawartość swojego naczynia, natomiast ja powoli dzióbałam kurczaka. Zajadałam się nim powoli, rozkoszując się jego subtelnym smakiem.
-To co, Lucy, idziemy na jakąś misję?- zapytał Natsu z pełną gębą.
-Nie mówi się z pełną buzią.- pouczyłam go, grożąc palcem.- No nie wiem, czy już jestem na siłach.
-Nie daj się prosić!
-Zastanowię się.- rzekłam.
Odwróciłam się od baru i spojrzałam na całe pomieszczenie. Banda magów piła, krzyczała, biła się i wesoło gawędziła, czyli typowy dzień z gildii. Szkoda tylko, że ja nie zauważałam tego przez ostatni miesiąc. Można było się tak wspaniale bawić, a nie zamartwiać się i staczać się na dno. Cóż, ja chyba tak po prostu mam.
Po chwili jednak wszystko ucichło. Każdy tępo wpatrywał się w czubki palców, gdy do gildii wkroczył nie kto inny jak Tytania.
-O, Lucy!- krzyknęła w moją stronę i od razu się przy mnie znalazła.
-Cześć, Erza. - odpowiedziałam. 
-Hej! - przywitał się Salamander, o dziwo normalnie.- Walcz ze mną!- dodał. 
Ach, cały on.
-Kiedy indziej.- zgromiła go wzrokiem.- Lucy i jak z ...- zacięła się i spojrzała za siebie.
Uczyniłam to samo i wtedy zobaczyłam stojącego za mną Graya. Jak zwykle nie miał nic na sobie, ale do tego idzie się przyzwyczaić. 
-Miętówko, to ty walcz ze mną.- zaśmiał się Natsu.
-Nie mam czasu, zapałko!- odgryzł się i zerknął na mnie.- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. - zaczął.
-To, o czym rozmawialiśmy?- rzuciła Scarlet. 
Brunet pokiwał twierdząco głową.
-Lucy, wpadliśmy na pomysł, abyśmy razem, czyli ty, ja i chłopaki wzięli udział w Starciu Magów.- wytłumaczyła dziewczyna.
-Starcie Magów?- powtórzyłam.- Co to takiego?
-No wiesz, eto, eto ... no bijesz się i w ogóle.-  próbował Salamander.
-Pozwól, że ja to powiem.- wtrącił Gray.- Z każdej gildii zostaje wybrana czteroosobowa drużyna i wszystkie biorą udział w tym turnieju. Magowie walczą przeciwko sobie. A żeby było ciekawiej, oboje z przeciwników wymyśla zadanie dla przegranego. Coś tak jakby zakład, czyli nagrodę. 
-Wiesz co, znajdziecie sobie kogoś lepszego. Ja będę tylko zawadzać i ...
-Z tego co wiem, na turnieju będzie jeden Mag Gwiezdnych Duchów.- usłyszałam głos Natsu.
Nadzieja na nowo zatliła się w moim sercu. Płonęła jasnym światłem, które po chwili mogło zgasnąć. Zyskałam powód, by wreszcie zmienić swoją codzienność.
-W takim razie ruszamy!- ucieszyłam się.
-Aye, sir!- zawołał Happy, który dopiero co przyleciał i wtulił w mój biust.
Całe dołowanie się gdzieś znikło. Wszystkie negatywne uczucia wyparowały. Na nowo odzyskałam uśmiech i wiarę w lepsze jutro. Już nawet wiedziałam czego sobie zażyczę, gdy będę miała okazję stoczyć walkę z tym Magiem Gwiezdnych Duchów... Jego klucze na pewno będą moje!
*~~*
Nie mogłam doczekać się nadchodzących walk. Duży wpływ miała na to świadomość, że spotkam kogoś z taką magią jak ja. Oczywiście nie zamierzałam usiąść z nim przy kawce czy herbatce i wesoło gawędzić jak na starych przyjaciół po fachu przystało. Tylko chciałam zagarnąć jego kolekcje złotych kluczy dla siebie. Może w tym momencie zachowywałam się egoistycznie, może byłam zbyt pewna swojej wygranej, ale inaczej nie potrafiłam. Obiecałam przyjaciółce, że zbiorę dwanaście kluczy razem, nie zważając na cenę ani przeszkody, jakie staną mi na drodze. Dotrzymam wypowiedzianego przeze mnie słowa. Spełnię moją deklarację bez względu na wszystko. Na nowo zyskałam nadzieję i wiarę w lepsze jutro! Wystarczyła taka jedna informacja, by wyciągnąć mnie z doła, w którym tkwiłam od miesiąca. Całe użalanie się puściłam w niepamięć i wróciłam do swojej starej osobowości. Do dziewczyny, która swoim entuzjazmem zarażała innych. Do kogoś, kto ciągle się uśmiecha i nie zamierza poddać. Stałam się dawną sobą. Odzyskałam prawdziwe ja. Cieszyłam się niezmiernie. Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Moja monotonia skończyła się. Cudem uratowano mnie z przepaści, jaką stało się błędne koło życia. 
Przyjaciele nawet nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo mi pomogli. Byłam już u granic ludzkich wytrzymałości zarówno psychicznych jak i fizycznych. Nie wiele brakowało bym z wraka człowieka zamieniła się w nieboszczyka. Przecież gdybym ciągle nie jadła, nie piła ani nie sypiała, w końcu opadłabym z sił i przysłowiowo gryzłabym ziemie. Na samo wspomnienie o tym nieprzyjemne ciarki przebiegły po moim kręgosłupie. 
Dotknęłam dłonią głowy Happy'ego, który nadal wtulał się w mój biust. Przeczesałam jego niebieskie futerko i wpatrywałam się z radością w twarze najbliższych. Tak mi ich strasznie brakowało, że dopiero teraz, gdy ich odzyskałam, sobie to uświadomiłam. Wcześniej za bardzo pochłonęła mnie chęć zdobycia kluczy, by dostrzec, że tracę to, co najważniejsze. Teraz już wiem, że bez przyjaciół nie potrafię normalnie funkcjonować. Są moją siłą na wszystko. 
-A tak właściwie, to kiedy ma się odbyć to całe Starcie Magów?- zapytałam po chwili ciszy.
Tytania przybrała głupkowaty wyraz twarzy, a chłopaki poszli w jej ślad. Cała trójka zaczęła się nerwowo śmiać i zerkać na siebie ukradkiem, jakby próbowali się przez to porozumieć. Uśmiechnęłam się tylko z podirytowaniem, kręcąc głową na boki. Co za banda ... idiotów, których tak mocno kocham!
-No wiesz...my chcieliśmy cię pocieszyć, więc kiedy dowiedzieliśmy się o tym, to od razu ci powiedzieliśmy.- wytłumaczył różowo-włosy, który stał najbliżej mnie.
-Ale nie martw się. Na pewno jest sporo czasu do rozpoczęcia. - pocieszył mnie Gray.
-Może zamiast bezsensownie gadać, zajęlibyśmy się treningiem, czy coś?- zaproponowała Tytania.
Nieśmiało pokiwałam twierdząco głową. Nie posługiwałam się magią przez cztery tygodnie. Naszła mnie nawet myśl, że zapomniałam, jak się nią posługiwać. Więc, żeby uspokoić się, chętnie przystałam na propozycję dziewczyny.
-Tylko najpierw... ubierz się.- dodała.
Spojrzałam na swój ubiór i automatycznie zaczerwieniłam się. Erza ma rację. Przecież nie mogłam paradować cały dzień w za dużej piżamie i kapciach. Wcześniej tak bardzo chciałam ujrzeć Natsu, że nawet nie pomyślałam, by się przebrać. Oj, głupia ja.
-To samo tyczy się ciebie, gołodupcu.- zaśmiał się chłopak. 
Automatycznie wszyscy spojrzeliśmy na bruneta, który już zdążył pozbyć się niechcianych ciuchów i stał w samych bokserkach. On jest jednak niemożliwy. 
-Aa...Moje ubrania!-sam zdziwił się, co się z nimi stało.- Zaraz, zaraz. Jak mnie nazwałeś zapałko?!- warknął nieprzyjaźnie, podchodząc do drugiego chłopaka.
-Tak jak słyszałeś, miętówko.- powiedział Dragneel.
-Chcesz się bić? - zapytał Gray.
-Jeszcze pytasz! Aż się cały napaliłem. 
Chłopacy rzucili się na siebie z pięściami, którymi się teraz okładali. Wdali się w kolejną bójkę, ale u nich była to już rutyna. Codzienność, która nigdy się im nie nudziła. Przypatrywałam się im z uśmiechem na twarzy. Choć zachowywali się jak dzieci, to jednak byli dla mnie najważniejsi. Zawsze mnie pocieszali i chronili. Byli tymi, za których oddałabym życie. To właśnie moi najcenniejsi przyjaciele. 
-Jak dzieci.- stwierdziła dziewczyna w zbroi.
-Masz rację. - poparłam ją.- Erza, ja ... - nie wiedziałam co jej powiedzieć. 
-Nic już nie mów, ja również tęskniłam. - powiedziała czule.- No chodź.- przytuliła mnie do swojej zbroi.
Tytania rozumiała mnie jak mało kto. Nie musiałam nic mówić, by domyśliła się, o co mi chodzi. Dogadywałam się z nią bardzo dobrze. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak ona. Momentalnie mocniej przytuliłam się do niej, nie przejmując się bólem, jaki wywoływał ten uścisk. Rozkoszowałam się jej bliskością. Tak bardzo brakowało mi przyjaciół.
Teraz nie powstrzymywałam łez. Już przez długi czas to robiłam, ale teraz już nie potrafiłam. Dałam upust emocjom. Płakałam i płakałam. Moim łzom nie było końca. Znowu byłam szczęśliwa, a to dzięki nim- magom z FT, mojej cennej rodzinie.
*~~*
Wyrzucałam coraz to kolejne ubrania z szafy. Setki kolorowych materiałów fruwały po moim pokoju, który w tym momencie wyglądało jak pobojowisko. Przeglądałam moje wszystkie ciuchy i ze smutkiem stwierdziła, że nie mam się w co ubrać. Przez miesiąc nie robiło mi specjalnej różnicy, co na siebie zakładam, lecz tym razem było inaczej. Chciałam dobrze wyglądać, bo wtedy się lepiej czuję. Zrezygnowana usiadłam na środku w tej stercie ubrań i po raz kolejny zaczęłam je przerzucać z nadzieją, że znajdę jakikolwiek odpowiedni ciuch na dzisiejszy dzień. 
-Czyżby wcześniej odwiedził cię Natsu? - usłyszałam donośny głos Tytanii.
Wynurkowałam spod sterty moich bluzek, spódnic, i tym podobnych rzeczy i spojrzałam na nią nieśmiało.
-No ...nie.- odparłam, ukrywając zażenowanie zastałą sytuacją.- A tak w ogóle to co tutaj robisz?- zapytałam po chwili.
Dziewczyna miała błysk w oku. 
-To już nawet nie można odwiedzić przyjaciółki bez powodu? - udała obrażoną, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.- A tak na poważnie to chciałam wyciągnąć cię na zakupy, bo brakuje mi paru rzeczy...- spoglądnęła na mój bałagan.- Ale jak widzę nie jestem jedna.
-Erzuś, kochana. Spadłaś mi z nieba. - zaklaskałam w dłonie.
-Wiem, wiem. A teraz sprzątamy i lecimy na małe zakupy!- powiedziała stanowczo.
Migiem uwinęłyśmy się z bałaganem w moim pokoju. Założyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy i udałyśmy się razem na podbój sklepów. Dzisiejszego dnia ubawiłam się jak nigdy. Śmiałam się z dziewczyny, kiedy nieśmiało spytała mnie, skąd biorę bieliznę. Wesoło spędzałam czas na przymiarkach różnych ciuchów. Rozmawiałam zawzięcie przy torcie truskawkowym. Ostatecznie niosłam jedną skromną torbę, gdy Erza była obładowana nimi. Czułam się wspaniale! Musiałam przecież nadrobić ten cenny czas z przyjaciółmi, który przez swoją głupotę straciłam. Starcie Magów zbliżało się wielkimi krokami, a mnie jeszcze czekał trening.
*~~*
Dzisiaj krócej, ale nie miałam zbytniego pomysłu na ten rozdział. Nie chciałam też przeciągać dalej dodawania rozdziału. Trochę nudnawy i denny, ale następny postaram się lepszy.  Akcja, walka, przelana krew i wiele innych znajdzie się w następnym rozdziale. Całą walkę Lucy postaram zmieścić w jednym. Jak się pewnie większość z was domyśla, niedługo blondynka będzie miała komplet kluczy, a potem koniec sagi i wracamy do teraźniejszości :)). Nie wiem czy ktoś cieszy się z takiego obrotu spraw. Nie mam już siły ani na pisanie dopiski, ani na poprawę błędów, więc przepraszam za niej. Do następnej. 

8 komentarzy:

  1. No wiec ... yyym xd Ta napisałam pierwsza a teraz po takim czasie komentuje >.> Jeztę dziffna >.<
    Ty mi nie mów, ze ten rozdział jest nudnawy i denny ! :D Jest znakomity ! <,< ! Strasznie mi się podobało jak pisałaś o uczuciach i sytuacji w jakiej znajduje się Lucynka ! Normalnie życ nie umierać dopóty jest twój blog ! < 3
    Troszke smutno mi się zrobilo że ona tak naszego napaleńca ( bez skojarzen xd ) odpycha ; c
    Naszczęście wszystko jest już dobrze ! :D No i oczywiście ciekawa jestem tego turnieju ... Fajne by było poczytać tez jak Natsu będzie walczył itp. :D taki bardziej szczegółowy :p No i blondyneczka ! Ajajaja nie mogę się doczekać jej walki ! Asz mnie wszystko rozrywa od środka ! >.< Z niecierpliwoscia czekam na kolejny myszko <3
    Pozdrowionka i buziaczki ; * Oby wena dopisywała ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga :3 Skomentuję kiedy indziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gomen że dopiero teraz komentuję, ale ostatnio w ogóle nie mam czasu. GENIALNY! Przechodzisz samą siebie. Emocje...ahhh...opisywane za przeproszeniem zajebiście jak zawsze, trafiają w dusze i serducho człowieka :3 Słowa Natsu, ten to zawsze potarfi pocieszyć, a wszyscy mówią że jest głupi, a tak szczerze to jest najmądrzejszy.
      "Gdzie ta stara Lucy?!...Prawdziwa Lucy nie unikała by mnie!...Ale mimo to jesteś Lucy z Fairy Tail!" Kocham go za to, że mimo wszystko przyjaciele pozostaną dla niego przyjaciółmi, nawet jeśli się zmienią, nadal będą tacy jakich ich zapamiętam. Jestem ciekawa czy moje komentarze dorównają długością twoich, ale to jest chyba niemożliwe. Zaciekawiło mnie Starci Magów, z chęcią poczytam walki Natsu :3 Rozdział nie jest nudny jest wręcz wspaniały :) Kocham cię za twoją pomysłowość i geniusz. Jestem już napalona na +18 i ciekawa gdzie je upchasz :3
      ŻYCZĘ DUUUUŻO WENY!

      Usuń
  3. Ja tam żadnych błędów nie znalazłam. I kochana, to było ohh.. aż się rozpływałam czytając ten rozdział :D Emocje Lucy trafiły do mnie w samo serce, tak mi jej żal było :C I to co powiedział jej Natsu - "gdzie jest ta stara Lucy?!" "Stara Lucy nie poddałaby się tak łatwo. Stara Lucy nie chodziłaby zdołowana i uśmiechała się. Stara Lucy chodziłaby ze mną i z Happy'm na misje. Stara Lucy by mnie nie unikała", "...to nie zmienia faktu, że jesteś moją przyjaciółką, nie naszą. Jesteś Lucy z Fairy Tail!" - kocham Cię za to! Miałam aż wielkiego banana na mordzie i zrobiło mi się ciepło na serduszku. To było cudowne.
    Starcie magów? Brzmi bardzo ciekawie, coś jak Magiczne Igrzyska tylko trochę inne (co jest na plus), fajnie to wymyśliłaś : )
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale jeśli ten według ciebie jest nudnawy i denny, to przy następnym chyba dostanę zawału albo wybuchnę z nadmiaru emocji xD
    Buziaczki kochana i oby wena się ciebie trzymała ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiedź następnych rozdziałów tak mnie zaintrygowała! Turniej wydaje się być ciekawy, zastanawia mnie też jak upchniesz +18. W każdym razie, znam ten stan który przechodzi teraz Lucy. Zwątpienie jest z jedną z najgorszych rzeczy, bo kiedy zwątpisz nie będzie już nadziei ani nawet rozpaczy. Z człowieka zostanie pusta skorupa w którą trudno na powrót tchnąć życie. W tym stanie człowiek jest wstanie zrobić wszystko, ponieważ nic mu nie zostało... Tacy ludzie są najgroźniejsi... Na szczęście dałaś jej to drobne światło które pomogło otrząsnąć się ze stanu zwątpienia. Na przykład moim światełkiem oświetlającym drogę, i jednocześnie celem jest to, że niedługo wakacje :P Tak na poważnie, to nie rób jej tego nigdy więcej, nie lubię smutnych Lucynków >.<
    Zabawne było to jak wyleciała do niego w swojej różowej piżamce. "-Czy jesteś, czy nie, to nie zmienia faktu, że jesteś moją przyjaciółką, nie naszą. Jesteś Lucy z Fairy Tail!" - rzygam tęczą! On cały czas się o nią martwił! Awwww... ^^ "Akcja, walka, przelana krew i wiele innych" - nic dodaćnic ująć - TYLE WYGRAĆ! Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Przesyłam ci moją wenę, której ostatnio mam w nadmiarze (zasrałam cały pokój rysunkami, czyli jedynym co się nie pali kiedy wezmę do ręki ^^) i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Kami-chan~ nawet nie wiesz ile radości sprawia mi, że komuś się to podobało! :) Co do walk Salamandra- oczywiście się pojawią, to samo tyczy się walk Lucy.
    ~Yasha~ to ja rozpływam się pod Twoimi miłymi słowami *rumieniec*, no i tutaj zgadłaś- to całe Starcie Magów będzie ciut podobne do Turnieju Magicznego, ale nie do końca. Ale pomysł właśnie wpadł po obejrzeniu walki Lucy na turnieju :). Dziękuję Ci za to.
    ~Morette~ czy turniej będzie ciekawy, to się jeszcze okaże. Ale postaram się go opisać ze wszystkich swoich sił. Ach co do +18, mogę zdradzić jedno! Turniej w minimalnym stopniu przyczyni się do niego. :) Ale +18 zobaczysz w następnej sadze, czyli za parę rozdziałów. Zapisałam sobie w notatniku- zero Lucy marudy i mazgai. Co do krwi, obiecuję, że się pojawi! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. jestę ostatnia ;-; jak zawsze zresztą a ostatnio to już szczególni ;-; dobra, załamuję się jak Lucy ;-;
    M: już od dobrych kilkiu dni Anno
    A: spadaj >.< świetny rozdzialik, to z Natsu i Lucy było...słodkie :3 i w ogóle nie mam weny ostatnio ale napiszę ile tylko mogę ;-; i świetny pomysł z tym turniejem czy jak to tam było (już zdążyłam zapomnieć jak to się nazywa, ale wiem o co chodzi ;-;) nie mogę się doczekać :D
    Weny i niech moc będzie z tobą!

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy