*~~*
L U C Y
Poczułam ciepłą dłoń, która delikatnie głaskała moje ramię. Ów gest zaskoczył mnie, jednocześnie wywołując pozytywne emocje. Powiem wprost- tak oto chłopak dodał mi otuchy i odwagi. Byłam mu za to wdzięczna, gdyż w ten chwili potrzebowałam tego. Właśnie dowiedziałam się rąbka prawdy na temat swojej przyjaciółki. A fakt, że to z jej rąk powstał pamiętnik, który może przyczynić do zagłady, wytrącił mnie z równowagi. Dlaczego ja tak mało wiem o tych, którzy są moimi najbliższymi? Przecież gdybym wcześniej o tym wiedziała, starałabym się jej pomóc. Mi już nawet nie chodzi o ten jej dziennik tylko o sam fakt, że ona posiada rodzinę. Duchy przeważnie są samotne, a tak mogłabym chociaż na chwilę przywrócić jej bliskich. Byłam na siebie zła i to bardzo. Jak mogłam nie zauważyć, że Ise dziwnie się zachowuje? Ta jej arogancja i pewność siebie, ta chłodność bijąca od niej- to wszystko było po to, by ukryć "prawdziwe ja". Nakładała maskę obojętności, by jej prawdziwa natura nie wyszła na wierzch. Teraz to stało się dla mnie jasne i oczywiste. Miałam ochotę ją przytulić. To ona zawsze była samotna, a ja jedynie irytowałam się na nią za to, że darzyła mnie żadnymi pozytywnymi uczuciami. Nie mogłam nazwać się dobrym magiem, jeśli nie umiałam zadbać o własne duchy. Westchnęłam.
-Tak, poradzimy sobie.- wypowiedziałam po dłuższej chwili.
Zrobiłam to tak cicho, że gdyby Salamander nie miał wyostrzonych zmysłów, nie usłyszałby tego. Ale byłam zbytnio nabuzowana negatywnymi emocjami, by normalnie funkcjonować. Zacisnęłam obie dłonie w pięści w napływie złości. Jednocześnie chciałam skrzyczeć długowłosą za to, że ukrywała to wszystko przede mną.
-To co, Lucy... Ruszamy już? - zapytał Natsu tuż nad moim uchem, ściągając dłoń z mojego ramienia.
Stanął naprzeciwko mnie i czarnym spojrzeniem przeszywał mnie. Mimowolnie zarumieniłam się.
-Oni się luubią.- usłyszałam tą samą uwagę Happy'ego któryś raz z rzędu, ale wyjątkowo nie przejęłam się tym.
Zrobiłam krok naprzód w stronę staruszka, który przytulał zdjęcie dziewczyny w miejsce, gdzie kiedyś biło jego serce. Kruche i niestabilne.
-Chłopaki zaraz. Najpierw muszę się jeszcze dowiedzieć parę rzeczy. -powiedziałam w stronę towarzyszy.-C-czy Ise była kiedyś ...
-Tak, była człowiekiem.- wtrącił w połowie zdania duch.-Ale to niezwykłym, była magiem jak ty. Silnym i pięknym. - dodał zachrypniętym głosem.
-Rozumiem. A kiedy ona stała się duchem?
Staruszek zamilkł i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w pustą przestrzeń. Usta wykrzywił w grymasie, a zdjęcie, które do tej pory trzymał, wypadło z jego rąk. Cholera. Musiałam natrafić na jakieś niemiłe wspomnienie. Oj niemądra ja.
-Jeśli pan nie chce, to niech nie mówi. - czułam się winna jego stanu.
Jeśli nie czuł się na siłach, to niech zachowa tą prawdę dla siebie. Nie miałam ochoty rozdrapywać starych raz z przeszłości.
-Nie, już dobrze. Ale zanim to zrobię, muszę opowiedzieć wam pewną historię.
-Dobrze, niech staruszek mówi. - odezwał się różowo-włosy.
Usiadł na zakurzonej podłodze jak gdyby nic.
-C-co ty robisz?- odparłam niepewnie.
On natomiast nie odpowiedział i tylko wyciągnął dłoń w moją stronę. Jako, że znajdowałam się niedaleko niego, w łatwy sposób zdołał pociągnąć za moją rękę. Tym samym wytrącił mnie z równowagi tak, że poleciałam na jego ciało. Wylądowałam na jego rozprostowanych nogach, plecami opierając się o jego tors. Oplótł dłonie wokół mojej talii i uśmiechnął się znacząco. Mu to chyba nie przeszkadzało, mnie przeciwnie. Słyszałam przyśpieszone bicie serca. Choć chciałam by się uspokoiło, nie zrobiło tego.
-Zajmie to pewnie chwilę, więc usiądźmy i posłuchajmy spokojnie. - poinformował mnie.
Szkoda tyle, że po fakcie. No, ale cały on.
-Aye. Bo mi się właśnie skończyła magia. - zajęczał Happy.
Na potwierdzenie swych słów zniknęły mu skrzydła i upadł jak długi na podłogę. O dziwo duch, który wcześniej był przygnębiony, uśmiechnął się. Może nie był to pełny, szeroki uśmiech, ale najważniejsze, że w ogóle się pojawił.
-Oj dzieci, dzieci. Dzięki wam przypomniała mi się historia, kiedy ja sam byłem w waszym wieku zakochany. - zaśmiał się staruszek.
-My wcale nie jesteśmy zakochani.- wypowiedziałam równo z chłopakiem.
Po chwili wszyscy wybuchli śmiechem. Tylko na chwilę, oczywiście.
-No to zaczynam. - odchrząknął "mężczyzna". - Ponad dwieście lat temu Czarny Mag znowu pojawił się na ziemi. Przez dwa wieki nikt go nie widział na oczy. Każdy myślał, że on umarł, lecz przecież on był nieśmiertelny. Kiedy okrążył cały świat, wybuchła epidemia. Ludzkie ciała pokrywały się czarną powłoką. Potem to, co okalało ich skórę, zgniatało im kości i mięśnie. Można to nazwać czarną skorupą, gdyż to tak mniej więcej wyglądało. Zginęło wtedy wiele ludzi i magów. Wśród ofiar była również moja żona. Nie mogłem się z tym pogodzić. Dlaczego to ona musiała umrzeć, a nie ja? Wiele razy miałem myśli samobójcze. Lecz moja córka powstrzymywała mnie za każdym razem. To dzięki niej żyłem tyle czasu. Po trzech latach od śmierci żony, moja córka zaszła w ciążę. Te dziewięć miesięcy były dla niej straszne. Z każdym dniem miała coraz silniejsze bóle. Chciałem, by usunęła ciążę. Nie chciałem stracić kolejnej waż ej dla mnie osoby. Jednak córka odmówiła. Powiedziała, że woli umrzeć i ochronić swoje dziecko. Tak też się stało. Ise przyszła na świat w noc, kiedy była pełnia. Wtedy też straciłem córkę. Przez to nie potrafiłem pokochać wnuczki. Od pierwszego dnia znienawidziłem ją, lecz nie porzuciłem. Wychowywałem ją tak, żeby odczuwała moje uczucia i nosiła na sobie brzemię odpowiedzialności za śmierć jej matki. Każdego dnia powtarzałem jej, że jest potworem. Że kosztem swojej rodzicielki żyje na tym świecie. Że tacy jak ona nie mają prawa żyć. Ale moja wnuczka nie przejmowała się tym. Ciągle mówiła mi, że mnie kocha i jest wdzięczna za to, że zna prawdę. Pewnego dnia do naszego miasta przybył tajemniczy mężczyzna. W tym samym czasie zachorowałem na to samo, co moja żona. Ise nie mogła na to patrzeć i powiedziała, że mnie uratuje za wszelką cenę. Udała się do tego mężczyzny, który okazał się magiem. Obiecał jej nauczyć ją magii, by mnie mogła uratować. To był ostatni raz, kiedy zobaczyłem wnuczkę. Miała wtedy szesnaście lat. Teraz po tylu latach chcę ją ponownie zobaczyć i powiedzieć, jak bardzo tęskniłem. Póki tego nie zrobię, moja dusza nie zazna spokoju. Muszę również odnaleźć ten pamiętnik. Wiem, że moja wnuczka prowadziła go, odkąd wyruszyła. Wiem, że jest tam coś niedobrego. Czuję to. Na pewno znajduje się tam tajemnica, jak Ise zamieniła się w ducha. - zakończył swój monolog staruszek.
Cała drżałam. Łzy swobodnie spływały po mojej twarzy. Gdyby nie obecność chłopaka, załamałabym się. Łkałam cicho, ale żałośnie. Ukryłam twarz w dłoniach. Nie potrafiłam wytrzymać tego natłoku emocji. Nie wiedziałam, że długowłosa nosiła na sobie aż takie brzemię. To straszne i niesprawiedliwe. Szkoda też mi było jej dziadka. Tyle lat żył w samotności i oczekiwał dnia, kiedy ponownie ujrzy wnuczkę. Nie mogłam tego tak zostawić. Musiałam im pomóc, to moja powinność.
-Lucy...nie wiem czy to, że teraz płaczesz ma jakieś znaczenie. Zachowaj łzy lepiej na moment, kiedy wnuczka i dziadek ponownie się spotkają.- usłyszałam głos Natsu.
Ten jego ton... taki poważny, stanowczy. On mówił to, co podpowiadało mu serce. Jednocześnie pocieszył mnie, choć to,co mówił, było prawdą. Moje łzy i rozpacz nie cofną czasu. Ale moje działania mogą zmienić smutną przyszłość tych obu duszyczek.
-Dziękuję ci za to, że jesteś. - wyszeptałam niemalże bezgłośnie.
Wiedziałam jednak, że chłopak to doskonale słyszał. Uśmiechnęłam się delikatnie i podniosłam się. Stanęłam naprzeciwko ducha, który miał smutny wyraz twarzy.
-Pomogę panu za wszelką cenę. Mo-może chce pan ujrzeć wnuczkę? - zaproponowałam niepewnie.
Ujrzałam cień nadziei na twarzy mężczyzny.
-T-tak, chcę i to bardzo. - ścisnął dłonie na miejscu, gdzie człowiek ma serce.
Byłam zadowolona. Mogłam się na coś przydać.
-Otwórz się bramo Księżyca: Ise. - wyciągnęłam srebrny klucz.
Jednak długowłosa się nie pojawiła.
-C-co się dzieję? - przeraził się staruszek.
-Pewnie się dalej na mnie dąsa. - uśmiechnęłam się sztucznie, usiłując się na normalny ton.
Udawałam przed staruszkiem, że wszystko jest w porządku. W rzeczywistości nic nie było. Nie rozumiałam jak się to mogło stać. Przecież duchy przechodzą przez bramę za każdym za razem, niezależnie od tego czy mają na to ochotę. Chyba, że ich miejsce zajmuje inny duch i wtedy to on przechodzi do naszego świata. Ale... ja nikogo nie przywołałam. Kontraktu też nie zerwałyśmy, więc co się dzieje? Wiem, że duchy mogą siłą woli pozostać w swoim świecie... ale to tylko zodiakalne klucze. Czyżby ona ukrywała swoją prawdziwą moc? Nie, zaraz. Kiedy ją odsyłałam, była kompletnie wyczerpana. Nie wierzę ... a co jeśli jej coś się stało. To moja wina! To wszystko dzieje się przeze mnie. Jestem do niczego.
Ręce zaczęły drżeć samowolnie. Z oczu zaczęły wypływać łzy, jedna za drugą. Policzki niemiłosiernie szczypały. Z bezradności spuściłam głowę w dół. Stałam i milczałam. Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością. Zaczęłam zamykać się we własnych myślach, zamykając się na świat zewnętrzny. Ale to nie równało się z bólem, jaki odczuwałam w swoim wnętrzu. Słyszałam głośno i wyraźnie łkanie serca. Czułam jak moja dusza rozrywa się na kawałki. Zaczęłam gubić swoje "prawdziwe ja" w tym wszystkim. Ale uważałam, że tak ma być... To cena za to, że sprawiłam tyle przykrości Ise. To ja byłam egoistyczna i samolubna, a to ona została skrzywdzona. Moja kochana przyjaciółka cierpiała przeze mnie. Odkąd została moim duchem, nie dałam jej żadnego powodu, by mogła się uśmiechnąć. Ja jestem okropna.
-Lucy! - słyszałam głos nawołujący mnie, ale nie docierało to do mnie. Już nie.
Odbijało się echem w moich uszach, ale nie reagowałam na to. W mojej głowie panował chaos.
Jesteś nikim. Zabiłaś Ise.
Mój wewnętrzny głos miał racje. Nie mogłam oszukiwać siebie przed czymś tak oczywistym. Jeśli srebrny klucz nie odpowiada na wezwanie, to umarł z braku sił. To takie proste. Poczułam ukłucie w sercu tak, jakby milion szpilek wbijało się w niego. Czym to było spowodowane? Natłokiem emocji? Poczuciem winy? Wyrzutami sumienia?
Jesteś słaba. Jesteś morderczynią.
Już nie panowałam nad sobą. To nie byłam prawdziwa ja. Jakby coś mnie blokowało, a ja nie mogłam się wydostać. Przecież gdzieś w tym szumie wierzyłam, że nic nie jest dziewczynie. Ale to na nic... Zostałam uwięziona we własnym ciele, równocześnie nie mogąc nic zrobić. Przed oczami ujrzałam zakrwawioną twarz długowłosej. To był szczyt wszystkiego. Osiągnęłam swój limit, nie mogłam wytrzymać więcej. Te emocje były za bardzo sprzeczne. Poczucie winy walczyło z nadzieję. Nie umiałam znieść tego. Zaczęłam osuwać się na ziemię. Oczy zachodziły mgłą, a ja już nic nie widziałam. Ciemność zasłoniła widoczność.
-Natsu.- ostatkami sił wypowiedziałam jego imię.
Zamknęłam oczy... Załamałam się.
*~~*
N A T S U
Przerażony podbiegłem do dziewczyny, która nieprzytomna upadła na ziemię. Chwyciłem dłońmi jej wątłe ciało, które z każdą chwilą stawało się zimne. Zacząłem przytulać się do niej, by jakoś ją ogrzać. Kątem oka ujrzałem twarz Lucy, która wykrzywiała się w spazmach bólu. Nie potrafiłem patrzeć na jej cierpienie. Chciałem jej jakoś pomóc, ale teraz byłem bezradny.
-Natsu.- podleciał do mnie Happy.-Nic jej nie będzie, prawda?- zapytał smutnym głosem.
Chciałem odpowiedź, że tak. Pragnąłem również wierzyć w znaczenie tych słów. Ale ja nie rozumiałem co się działo z dziewczyną. Nagle straciła przytomność, a teraz wygląda jakby przechodziła katusze.
-Nie wiem. -odparłem.
Widziałem jak Happy robi zaskoczoną minę. Nie dziwię mu się. Ale co miałem zrobić? Kłamać w żywe oczy? A może zacząć wierzyć w moje pragnienia, że jej nic nie jest?
Zimno.
Poczułem chłód jeszcze intensywniej niż wcześniej. Odruchowo spojrzałem na nią. Jej ciało drżało, a jego temperatura zaczęła jeszcze bardziej spadać. Skóra robiła się blada. Po chwili cała ona pokryła się jasną poświatą. Przyjemną i ciepłą.
-Ta... aura to Ise! - zawołał uradowany staruszek.
Nie rozumiałem tego.
-Co ma staruszek na myśli?
-Moja wnuczka pokazuje twojej przyjaciółce miejsce pobytu pamiętnika. Jestem tego pewien.
-Może pan jaśniej? - zirytowałem się z powodu niewiedzy.
-Była chyba zbyt słaba, by przedostać się ludzkiego świata. Musiała przenieść ducha Lucy gdzieś, gdzie ona będzie mieć siły. Pewnie chce pomóc wam.
-Lepiej będzie, jak będzie miał pan racje.
Przytuliłem się jeszcze bardziej do nieprzytomnej Lucy. Postanowiłem ten jeden raz uwierzyć. Że nic nie jest i wróci cało. Że po chwili otworzy oczy i uśmiechnie się do mnie. Ten jeden raz zaufam swojej nadziei.
*~~*
L U C Y
Dryfowałam po pustej przestrzeni. Otaczał mnie półmrok. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani co się ze mną stanie. Nie czułam ani nie słyszałam nic. Ale poczułam ulgę. Żadne emocje nie nękały mnie, więc mogłam odpocząć. Choć na chwilę. Leciałam swobodnie w dół. Jak przyjemnie.
Nagle przed moimi oczami pojawiła się wizja wielkiego wodospadu. Nie wiem jak, ale znalazłam się przed tą wodą. Stałam na niej spokojnie. Rozejrzałam się dookoła, ale nie zobaczyłam niczego, poza błękitną cieczą. Poczułam na sobie mokre krople, więc obróciłam się do tyłu. Przede mną stała długowłosa dziewczyna. Swoimi czerwonymi tęczówkami się we mnie wpatrywała. Mierzyłyśmy się spojrzeniami, w których tkwiła obojętność.
-Witaj w świecie prawdziwej rozpaczy, Lucy. - powiedziała Ise.
Poznałam ją. To ona. Mimowolnie zaczęłam płakać.
-Nie rozumiem. -odpowiedziałam.
-Znalazłaś się tu, bo smutek zaciemnił twój umysł. Sprowadziłam cię tu w jednym celu. Pragnę twojej krwi. - w jej głosie można było wyczuć żądzę mordu.
Wzdrygnęłam się. Patrzyłam na nią zszokowana. Czyżby to były jej prawdziwe uczucia do mnie?
-Jeśli to twoje pragnienie, to zabij mnie.
Stałam i czekałam. Nie chciałam jej ranić. Nie potrafiłam. Przecież to moja przyjaciółka. Nawet jeśli nie dogadywałyśmy się, to łączyła nas więź wzajemnego chronienia się. Wierzyłam w to. Dlatego nie odważyłam się wykonać jakiegokolwiek ruchu. Wolałam czekać na jej decyzje. Dziewczyna zaczęła podchodzić do mnie chwiejnym krokiem. Swoje puste spojrzenie skierowała na moją twarz. Po chwili znalazła się naprzeciwko. Kiedy wymierzyła we mnie cios, zablokowałam go. Czyżby podświadoma determinacja walczyła z moim poddaniem się? Czyżbym ostatkami sił próbowała łapać się czegoś, by przeżyć? Nie mniej jednak wykorzystałam jej zdezorientowanie. Podbiegłam do niej i przytuliłam. Mocno oplotłam ją i zacisnęłam dłonie w uścisku.
-Nie jesteś sama. - szepnęłam.
Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Zdałaś próbę, Lucy. - odpowiedziała radośnie, odrywając się ode mnie.
Stała kawałek ode mnie z uśmiechem na twarzy. Po raz pierwszy widziałam jak kąciki jej ust uniosły się ku górze. Rozczulił mnie ten widok.
-Jaką próbę? Ise, to naprawdę ty?
-Tak, to ja. Wiem, że poznałaś moją przeszłość. No to ja ci powiem coś, co wydarzyło się, kiedy wyruszyłam. Czarny Mag nauczył mnie magii, ale przez to ja stawałam się zła. Robiłam wiele okropnych rzeczy. Podczas mojej podróży z nim każdego dnia opisywałam wszystko. To, co się o nim dowiedziałam, to, co robiłam. Pewnego razu się zorientował i nałożył na pamiętnik klątwę. Nie chciał, by ktoś kiedykolwiek dowiedział się o nim prawdy. Mnie zamienił w ducha, a pamiętnik zaś gdzieś ukrył. Jednocześnie ożywił go. Został zamieniony w żywy pamiętnik.
-W żywy pamiętnik...- powtórzyłam niepewnie.
-Tak, kiedy ktoś odnajdzie pamiętnik, to on ożywa. Kiedy ktoś zacznie czytać jakieś wydarzenie, sam go przeżywa. To znaczy widzi daną sytuację z mojej perspektywy. Czuję mój ból, słyszy moje myśli. Najgorsze jest to, że tego nie da się zatrzymać. Ktoś kto czyta, zostaje zmuszony by przeżył wszystko, to co ja. A potem umiera. Nikt nie potrafi znieść tylu emocji o dowiedzeniu się tej prawdy. - powiedziała smutno.
-Jaką prawdę tam opisałaś?
-O moim strasznym życiu, a także o miejscu pobytu Zodiakalnych Kluczy. To one otwierają coś, na czym zależy Zerefowi, temu Czarnemu Magowi.
-Jeśli to twoje pragnienie, to zabij mnie.
Stałam i czekałam. Nie chciałam jej ranić. Nie potrafiłam. Przecież to moja przyjaciółka. Nawet jeśli nie dogadywałyśmy się, to łączyła nas więź wzajemnego chronienia się. Wierzyłam w to. Dlatego nie odważyłam się wykonać jakiegokolwiek ruchu. Wolałam czekać na jej decyzje. Dziewczyna zaczęła podchodzić do mnie chwiejnym krokiem. Swoje puste spojrzenie skierowała na moją twarz. Po chwili znalazła się naprzeciwko. Kiedy wymierzyła we mnie cios, zablokowałam go. Czyżby podświadoma determinacja walczyła z moim poddaniem się? Czyżbym ostatkami sił próbowała łapać się czegoś, by przeżyć? Nie mniej jednak wykorzystałam jej zdezorientowanie. Podbiegłam do niej i przytuliłam. Mocno oplotłam ją i zacisnęłam dłonie w uścisku.
-Nie jesteś sama. - szepnęłam.
Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Zdałaś próbę, Lucy. - odpowiedziała radośnie, odrywając się ode mnie.
Stała kawałek ode mnie z uśmiechem na twarzy. Po raz pierwszy widziałam jak kąciki jej ust uniosły się ku górze. Rozczulił mnie ten widok.
-Jaką próbę? Ise, to naprawdę ty?
-Tak, to ja. Wiem, że poznałaś moją przeszłość. No to ja ci powiem coś, co wydarzyło się, kiedy wyruszyłam. Czarny Mag nauczył mnie magii, ale przez to ja stawałam się zła. Robiłam wiele okropnych rzeczy. Podczas mojej podróży z nim każdego dnia opisywałam wszystko. To, co się o nim dowiedziałam, to, co robiłam. Pewnego razu się zorientował i nałożył na pamiętnik klątwę. Nie chciał, by ktoś kiedykolwiek dowiedział się o nim prawdy. Mnie zamienił w ducha, a pamiętnik zaś gdzieś ukrył. Jednocześnie ożywił go. Został zamieniony w żywy pamiętnik.
-W żywy pamiętnik...- powtórzyłam niepewnie.
-Tak, kiedy ktoś odnajdzie pamiętnik, to on ożywa. Kiedy ktoś zacznie czytać jakieś wydarzenie, sam go przeżywa. To znaczy widzi daną sytuację z mojej perspektywy. Czuję mój ból, słyszy moje myśli. Najgorsze jest to, że tego nie da się zatrzymać. Ktoś kto czyta, zostaje zmuszony by przeżył wszystko, to co ja. A potem umiera. Nikt nie potrafi znieść tylu emocji o dowiedzeniu się tej prawdy. - powiedziała smutno.
-Jaką prawdę tam opisałaś?
-O moim strasznym życiu, a także o miejscu pobytu Zodiakalnych Kluczy. To one otwierają coś, na czym zależy Zerefowi, temu Czarnemu Magowi.
*~~*
Każdy się pewnie domyślił, że historia Isu i Ami są powiązane. Jedna historia wynika z drugiego. Wiadome, pierw umarła Ami, a potem jej ukochany szukał kogoś, kto by mógł ją przywrócić. Więcej nie powiem. :D Historia Ise może być chyba naprawdę drastyczna, ale jeszcze tego nie wiem. W każdym bądź razie po odnalezieniu pamiętnika, Lucy zaczyna szukać kluczy, a potem powracamy do teraźniejszości. Sądzę, że jeszcze pozostanie mi jeden rozdział ten dłuższy na skończenie tej misji, a potem 2-3 na zebranie kluczy. Wszystkie rozdziały będą nieco dłuższe po to, by powrócić do treningu Lucy. Bo już mam wiele pomysłów na to i nie chcę wciąż ciągnąć jej przeszłość.
Tak z ciekawości, ile osób zawiodło się przeszłością Ise? Jest ona banalna i wręcz śmieszna. Jeśli się ktoś pogubił, to przepraszam. ^^
Oh weź nie dramatyzuj Kochana!
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Ise jest baaardzo ciekawa ^^
Nie czuję się ani trochę zawiedziona xD
Chcę wiedzieć co będzie dalej.. bardzo bardzo bardzo!
A ten moment, gdy Ise powiedziała, że chce krwi Lucy.. przeszły mnie ciary i wystraszyłam się nie na żarty.. serio myślałam, że zrobi Lucynie krzywdę.. a tu taka niespodzianka ^^
No to życzę duuużo weny i czasu i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;D
Buziam :*
Jestem Druga *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D jestem trochę zaspana i niezbyt mam pojęcie jak to się wiąże z historią Ami, ale przeczytam jeszcze raz to się zorientuję ;3 przeszłość Ise, powiadasz? według mnie nie jest banalna, mi się strasznie podoba :D wręcz przypomina mi trochę historię Anniki (jaram się tym strasznie :D) więc daję ci u mnie duży "+" :D A na koniec...TAK DRASTYCZNA HISTORIA ISE :D cała się na to napaliłam, więc jeśli byś mogła... ;)) oczywiście zrozumiem, jeśli nie będzie ci się chciało ;P
Weny i czasu życzę i bardzo pozdrawiam z niecierpliwością czekając na kolejny rozdział :D
Hisotia Ise bardzo mnie poruszyła... cholernie smutna :(((
OdpowiedzUsuńAle nawet w takim rozdziale nie szczędzisz nam NaLu ^.^ (ciesze się xD)
Końcówa.. wow, nie spodziewałam się tego! I w ogóle ten moment, w którym Lucy przywołała Ise, a tu.. nic O.o I jej reakcja - super! Więc nie wiem co tam bręczysz, że jest coś nie tak, ale masz przestać ;D
Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział :*
Tez chce wiedzieć co będzie dalej ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam [ mtears.blogspot.com ]
Zeref coś ty zrobił?! >:O Biedna Ise... Biedny Natsu... Ale chwila... Powiedziałaś, że jej historia będzie drastyczna? Będzie dużo krwi, walk i destrukcji?! I do tego NaLu?! Kocham Cię kobieto :D Bardzo chcę wiedzieć co się stanie dalej :D (nie mam weny na pisanie więc tak krótko przepraszam) Niech wena będzie z tobą i pamiętaj DESTRUKCJA!
OdpowiedzUsuńO matko i pisz tu drugi raz taki długi komentarz. Odzyskałam internet po dwóch dniach cierpienia bez niego to jeszcze się zacina. Za jakie grzechy :c Hańba mi bo nie byłam pierwsza w przeczytaniu tego rozdziału i skomentowaniu go, a zazwyczaj jestem. Ale przynajmniej godnie zastąpiła mnie Yasha-sensei. Rozdział świetny, cudny, genialny, straszny, kawaii.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: historia cholernie mnie wzruszyła i prawie się popłakałam, chyba kochasz mnie wzruszać i do łez doprowadzać ;__;
Po drugie: NALU NALU NALU NALU NALU NALU NALU NALU! *o*
Dobra popodniecałam się moim ukochanym NaLu!
Po trzecie: Biedny Natsu...ten to się namartwi i nacierpi sercowo przez tą Lucy, Lucynko postaraj się go nie martwić aż tak bardzo, albo zamieńcie się na chwilę rolami i poczuj to co on! Gihi :3
Tak czy tak genialny rozdzialik i mam nadzieję na kolejny za niedługo, a jeszcze coś jeśli chodzi o ten dłuuuuuugi! Życzę weny i buziaczki :*
A no tak zasłużyłaś na Natsu na caaaaaalutki dzień i noc. I doładuj konto a żebyśmy mogły sms pisać, no to czekam z niecierpliwością na kolejny. WENY!
Przeszłość Ise ciekawa, chociaż trochę groteskowa ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten rozdział był zbyt płaczliwy, Lucy zbyt dużo ryczała, takie odniosłam wrażenie...
Poza tym wszystko fajnie, ale jak ty chcesz opisać znajdowanie 12 kluczy w 2-3 rozdziałach, chyba że ona je znajdzie wszystkie razem czy jak?
Chociaż moim zdaniem lepiej by było poświęcić na to więcej czasu i żeby zdobywała te klucze stopniowo, wtedy będzie ciekawiej, nie uważasz? ;)
Pozdrowienia, buziaczki i duużo weny kochana ;*
~Victress