Rozdział XV- Przebudzenie

~*~

Krew zaczęła wypływać z moich oczu. Jej krople swobodnie spływały po moim bladym policzku. Kiedy znajdywała ujście na podbródku, opadając na podłoże, mogłam dostrzec jej barwę... Była ciemnoczerwona.
Dłonie zaczęły drżeć. Mimowolnie zaczęły się szarpać, próbując się uwolnić z więzów. 
Ból. Poczułam przeszywające spazmy w nadgarstkach... Wreszcie! Przerwałam gruby sznur, mając teraz wolne dłonie. Opadły swobodnie wzdłuż ciała, nadal drżąc. 
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a mimo to stałam. Nawet siłą woli. Stałam w miejscu i milczałam. Nie mówiłam nic. Nie wydawałam z siebie żadnego dźwięku. Po prostu przyglądałam się jemu.
Ciemność, ciemność i ciemność, a mimo to miałam przebłyski... Niewyraźnie dostrzegałam jego sylwetkę, jego poobijane ciało, jego liczne rany... Rozszerzałam oczy, a obraz wyostrzał się. Chociaż nadal widziałam jak przez mgłę...
Na jego spokojnej, nieprzytomnej twarzy znajdował się delikatny półuśmiech. Mimowolnie coś słonego zebrało mi się w oczach.
Krew i łzy...
Mieszały się, spływając w dół. Zaczerwienione policzki od płaczu niemiłosiernie szczypały. 
Przycisnęłam splecione dłonie do serca i łkałam. Długo, żałośnie.
Bum, bum.
Serce fiknęło mi w piersi, coraz szybciej łomotało. 
To bolało, tak cholernie bolało. 
Ta bezsilność, ta bezużyteczność, ta nieprzydatność. Odkąd sięgam pamięcią, to taka byłam. Wiecznie słaba, ciągle w potrzebie. Teraz przez moje wady i słabości cierpi ktoś, kogo kocham.
Chciałam go bronić, tak jak to on zawsze robił. Pragnęłam widzieć go całego i zdrowego. Nie miałam ochoty patrzeć na jego udrękę. 
Ale ... jak?
Postawiłam pierwszy krok naprzód. Zachwiałam się, ale w porę utrzymałam równowagę. Stawiłam kolejny i kolejny. Z każdym następnym krokiem ból narastał, a ja miałam wrażenie, że nie zbliżam się do niego.
Zatrzymałam się.
Nie miałam sił iść dalej. Był tak blisko, ale jednocześnie tak daleko.
Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Czy to coś złego, że chcę być przy kimś, kogo darzę uczuciem ? Dlaczego zawsze się komplikuje, kiedy jest dobrze? Czy naprawdę nie jest mi dane zaznać smaku miłości? 
Chcesz mocy?
Usłyszałam nieznany mi szept. Dochodził tak jakby z mojej głowy. Inaczej tego wyjaśnić nie potrafiłam.
Chcesz mocy, by go chronić? Chcesz zaznać szczęścia? 
Tak, chcę - odparłam w myślach.
Bez względu na konsekwencje? 
Tak!
Światło...
Intensywna jasność otoczyła mnie...
To było takie ciepłe, przyjemne...
W jednym momencie odczułam ulgę. Cały ból gdzieś zniknął. 
Rozejrzałam się.
Znajdowałam się gdzieś... no właśnie nie wiedziałam gdzie! Dostrzegałam jedynie biel i nic więcej. 
Cisza. Otaczała mnie z każdej strony, a ja milczałam. 
Przymknęłam oczy, kompletnie zatracając się w błogim spokoju, jaki emanował z tego miejsca. Rozkoszowałam się każdą chwilą relaksu i odpoczynku.
-Lucy!- usłyszałam czyjś głos nawołujący mnie.
Może byłam naiwna, ale przeczuwałam, że znam tą osobę. Spekulowałam nawet nad tożsamością ów postaci, lecz ona znikąd pojawiła się przede mną.
-Wreszcie się spotykamy w odpowiednim miejscu i czasie. - rzekła krótkowłosa, która zdjęła kaptur.
Uczyniła krok naprzód i w jednej chwili poczułam ciepło. Przytuliła mnie mocno do siebie, a ja stałam nieruchomo. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 
Ona... płacze?
Jej słone łzy skapywały w moje blond włosy. Była ode mnie trochę wyższa, więc musiałam zadrzeć podbródek, by przyjrzeć się jej twarzy.
Tęczówki o wszystkich barwach tęczy, krótkie, niebieskie włosy i ten głos... Wydawała mi się taka znajoma.
Nie wiem czemu, ale wtuliłam się w nią. Przy niej czułam taką ciepłą aurę. Wmawiałam sobie, że to tak właśnie wygląda matczyna miłość. Uspokoiłam się, choć jej nie znałam. Czy to nie dziwne?
-Nie rozumiem, kim jesteś?- spytałam po chwili, odsuwając się od niej.
Dziewczyna przetarła twarz, ocierając łzy. Posłała mi szczery uśmiech.
-To ja... Mini.- szepnęła.
Zszokowała mnie... Dlaczego gwiezdny duch może zmienić się w człowieka? A co jeśli jest na odwrót i ona zawsze nim była? 
-Naprawdę to ty?- zapytałam.
Dotknęłam jej bladego policzka. Co do tego nie było wątpliwości. Obie miały taki sam głos, obie miały ten charakterystyczny zapach. 
-Tak! A teraz mnie posłuchaj...-  przybrała poważnego tonu, zaczynając swoją historię.
Uważnie wsłuchiwałam się, analizując każde słowo
.
~*~
Chwilę potem...

-Tak cię przepraszam, że przeze mnie musiałaś przez to wszystko przejść. Przez moje egoistyczne pragnienie bycia przy ukochanym...- znowu wybuchła szlochem.
Gładziłam delikatnie jej włosy, by ją uspokoić. 
-Nie przepraszaj. To ja powinnam ci podziękować.-  rzekłam szczerze.
-Nie rozumiem.
-Oddajesz mi swoją moc, dzięki której będę mogła chronić Natsu. Nie sądzisz, że obie w ten sposób coś zyskamy? Będziemy mogły cieszyć się każdym dniem przy ukochanym. 
-Mimo ... wszystko...- jąkała się.
Spuściła głowę, a ja na ten widok rozczuliłam się.
-Proszę, nie płacz.- powiedziałam, myśląc o chłopaku.- To kiedy możemy zaczynać tą ceremonię? -dodałam ciszej.
-Nawet teraz. Tylko zaufaj mi, dobrze?
-Tak, zaufam moja przyjaciółko.- odparłam radośnie.
Uśmiechnęłam się jak najszerzej umiałam.
Ufam jej teraz jak i ufałam jej zawsze. 
Od zawsze byłyśmy razem.
Ja uratowałam raz jej życie, a ona mi nieskończoną ilość razy.
Nawet jeśli rozstaniemy się, w moim sercu pozostanie.
-Zamknij oczy...- poinstruowała mnie.
Znowu znalazłam się w rzeczywistości. Wszystko było takie same, może nie...
Chłopak... on, on był cały i zdrowy!
Nie miał nawet żadnego zadrapania. Nic.
Tak się cieszę, tak się cholernie cieszę. 
Światło nadal roztaczało się dookoła mnie. Poczułam ciepło. Falę gorąca, która wypełniała mnie od wnętrza.
Podmuch wiatru bawił się moimi włosami. Moje oczy zrobiły się senne, a powieki same zamknęły się.
Zapadłam właśnie w trans. Reszta pozostawiam w jej rękach.
Ufam jej. Wierzę, że wszystko będzie dobrze.

~*~

Ciało wygięło się w nienaturalny łuk. Zaczęłam unosić się do góry. Znajdowałam się parę metrów od podłoża.
 Poczułam...
... magię..., ciepło!
Słyszałam głosy dwunastu przyjaciół- duchów. W myślach przepraszałam ich za wszystko i dziękowałam, że tak długo były przy mnie. Broniły mnie, udzielały rad i pomocy. Nigdy tego nie zapomnę.
Zodiakalne klucze utworzyły okrąg, a w moich dłoniach wylądował ostatni- trzynasty. 
Klucz za kluczem zaczęły pękać. Łzy skapywały z moich oczu, kiedy słyszałam agonię przyjaciół.
Każdy zamieniał się w złoty pył, który roztaczał się dookoła mnie. Zodiakalne klucze zostały zniszczona raz na zawsze. Ale mimo to... Gwiezdne Duchy są bezpieczne, nic im się  nie stanie, a to najważniejsze.
Trzynasty, błękitny klucz należał do Mini. To tam spoczywała jej dusza i magia. Ów klucz rozbłysnął jasnym światłem, unosząc się do góry.
Poczułam ulgę!
Energia emanująca z klucza teraz wlewała się do mnie. Takie ciepłe, miłe uczucie. Jak wspaniale!
Trwało to tylko chwilę! 
Ubranie zaczęło przedzierać się w różnych miejscach, rany pogłębiły się. Słyszałam jeden szmer i krzyki. W moich myślach panował chaos...
Jeszcze więcej, jeszcze trochę magii...
'Pamiętaj, im zabsorbujesz więcej magii, tym twoje obrażenia będą się poszerzać.'
W pełni rozumiałam znaczenie słów Ami, ale ja po prostu chciałam go chronić. Nieważne jakim kosztem...
Krzyknęłam z bólu...
Nie mogłam znieść tego nierozgarnięcia w głowie... ale musiałam...
Ucichło? Nagle gdzieś wszystko wyparowało.
Rozchyliłam wargi, a czarny wachlarz rzęs uniósł się do góry.
Czułam to. Doskonale. Intensywnie.
Jego zapach, jego ciepło, jego obecność.
To naprawdę on.
Jego silne, męskie dłonie przytuliły się do mnie od tyłu. Jedna objęła się w moim pasie, druga zaś wylądowała pod moimi piersiami. Głowa chłopaka oparła się na moim ramieniu.
-Lucy, wystarczy.- usłyszałam ten znany głos.
Jego rozgrzane wargi delikatnie musnęły skórę na ramieniu, a jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy.
Jego oddech owiewał mnie. Jego ciepło ogrzewało mnie. Jego zapach uwodził mnie. Jego obecność koiła moje nerwy.
Posłuchałam jego głosu.
Drżące dłonie położyłam na jego. Wsłuchiwałam się w moje i jego bicie serca.
Był tak blisko. 
Wreszcie! Tak długo czekałam na tą chwilę.
Dla mnie wtedy czas zatrzymał się. 
On tu był, tu przy mnie.
Samotna łza znalazła ujście w moich oczach.
Płakałam długo, ale ze szczęścia.
Czułam jego obecność całą sobą.
Jego wargi jeszcze czulej muskały moje ramię...
Uspokoiłam się!
Czułam jej magię w sobie. Nareszcie przebudziłam się z tego koszmaru samotności i bezużyteczności.
Miałam moc, by go chronić. Teraz również i miałam jego. Czego więcej potrzeba? 
Jestem szczęśliwa.
-Proszę, nie przestawaj.-szepnęłam słabo.
Chłopak przejechał po moim brzuchu, ramionach... po wszystkich ranach.

Usłyszałam jego szloch, który stłumił jeszcze bardziej, wtulając się we mnie.

~*~
WRESZCIE!
Uff, jak ja ten rozdział męczyłam :C Już myślałam, że nigdy go nie skończę. 
Tak mi opornie to szło. Pisałam cztery godziny. Nie mam już siły go poprawiać, przepraszam.  
Mam chociaż nadzieję, że wam się to spodoba :C
No i tak na sprostowanie- Tytuł rozdziału dotyczy tego, że Lucy przebudziła tą nową moc, o której będzie krótko wspomniane w następnym rozdziale. 
Nie chciałam tutaj zanudzać i w końcu udało mi się upchnąć jakiś moment "romantyczny", choć on mi najgorzej wyszedł z całego rozdziału. :)
Pozdrawiam wszystkich. :**
Dziękuję za to, że jesteście. 
P.S Jeśli zaglądniecie w zakładki Bohaterowie, będziecie mogli przeczytać co nieco o Ami i Mini :D 

6 komentarzy:

  1. Co ty gadasz, wszystkim zaszokowałaś mnie w tym rozdziale, ale pozytywnie. Swoją drogą mam tylko nadzieję, że mimo nowej mocy Lucyna nie będzie wielce silniejsza od Natsu... Ale to tylko takie moje opinie, jeśli będzie silniejsza to uszanuje to ^.^ I na pewno i tak mi się spodoba ;p
    "Usłyszałam jego szloch, który stłumił jeszcze bardziej wtulając się we mnie." ... Tak sobie wyobraziłam go jak się tuli do Lucyny i tłamsi płacz i =..{ Zasmuciło mnie to, bardzo :{

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Natsu number one ! :)
      Ona jedynie go będzie wspierać, ale więcej nie powiem :D

      Usuń
  2. Wow, bomba i jeszcze więcej :C
    Popłakałam się!! :D
    Ale teraz chcę + 18 !! + 18 !! NaLu <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Też znam tą bezużyteczność T^T Ale jej pomogła przyjaciółka a ja takowej nie mam (idzie się wypłakać w kącie)
    Już wróciłam! Przepraszam ale mam okres więc jestem trochę nierozgarnięta :P Lucy zyskała siłę więc to teraz księżniczka będzie ratować księcia? I tak uroczo :3 Ja w czasie najgorszych dni w miesiącu wręcz potrzebuję choć nutki romantyzmu w tym co czytam więc nie waż się mówić, że ten uroczy wątek jest denny! Mają bibliotekę zamknęli i nie mam co liczyć na jakieś romansidło więc dziękuję za to :D
    Dobranoc i weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo Natsu i Lucy ... to takie słodkie, a Natsu też słodkie, ale i trochę smutne. Nareszcie są razem, w pewnym sensie *__* Bosze jak ty genialnie piszesz, a mówiłaś mi że nie masz weny! Hańba ci za takie kłamstwo, ale rozdział genialny. No wiadomo że Natsu numer one, bo to przecież wielki SALAMANDER! No w sumie możesz dać +18, nie pogardzę (nie żebym była zboczeńcerm czy coś) No i hańba mi za to, że nie byłam pierwsza, o mamo popłaczę się. No to z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, jest co raz ciekawiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle genialny. :* Oby takich więcej . <33
    Wreszcie spotkanie Lucy&Natsu. Ja również prosiłabym o +18 . :******
    ~Akisha

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy