*~~*
L U C Y
Opadłam
zmęczona na łóżko. Byłam wycieńczona po całym dzisiejszym dniu. Oparłam głowę
na poduszce, przymykając oczy. Nie przejęłam się tym, że zasypiam w mokrych
ciuchach. Mówiąc wprost- nie miałam siły, by o tym myśleć. Niespodziewanie
uśmiechnęłam się pierwszy raz od dłuższego czasu.
Wtuliłam
się mocno w twój szalik, wzdychając zapach, który na nim pozostał. Pojedyncze
krople łez opadały na materiał, mocząc go. Oddychałam równomiernie, powoli
zasypiając. Poczułam jeszcze ciepło małego kotka, który położył się obok mnie.
Wreszcie
uspokoiłam się. Szalik sprawił, że poczułam twoją obecność, a to napawało moje
myśli nostalgią. W ten sposób chociaż na chwilę zapełniłam pustkę w swoim
sercu. Na razie to musiało mi wystarczyć. Ale nie martw się, nie zamierzam tak
pozostać wiecznie. W końcu nadszedł czas, bym to ja ciebie chroniła. Teraz to
ja będę cię bronić bardziej niż kogokolwiek innego. Tylko poczekaj na mnie
jeszcze trochę, dobrze?
Otaczała
mnie cisza, a ja milczałam. Postanowiłam wykorzystać tą chwilę na racjonalne
myślenie.Mogłam zastanowić się nad moimi prawdziwymi uczuciami.
Odszedłeś
niespodziewanie akurat wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebowałam. Nie
powiedziałeś słowa, nie pożegnałeś się- zniknąłeś z dnia na dzień. Od tamtej
pory nie dawałeś znaku życia. Pół roku już minęło jak nie miałam z tobą żadnego
kontaktu. Na początku byłam na ciebie wściekła. Stanowiłeś dla mnie oparcie, a
bez ciebie nie radziłam sobie w trudnościach. Czułam się też samotna. W końcu
to z tobą spędzałam każdą wolną chwilę. Byłeś moim pierwszym przyjacielem i
nadal nim pozostaniesz.
Chciałabym
pójść z tobą w wiele miejsc, obejrzeć inne dziwne rzeczy, a najbardziej
porozmawiać o byle czym, najważniejsze, że z tobą. Niestety nie było mi dane.
Teraz jedynie pragnęłabym przekazać ci moje podziękowania za to, że odmieniłeś
mnie oraz za to, że jako jedyny wkradłeś się do mojego serca. Sprawiłeś, że
moje życie nabrało sensu. Zdobyłam cel - stanie się silniejszą, by już nigdy
nie być dla ciebie ciężarem. Nie widziałam już wszystkiego w szarościach, lecz
zaczęłam postrzegać rzeczywistość w kolorowych barwach. Każdy dzień wypełniał
się szczęściem i radością. Kiedy byłeś obok, mój uśmiech nie znikał. Nawet nie wiesz
jak bardzo odmieniłeś mnie. Dawniej nie zależało mi na cudzych dobrach, lecz
jedynie na swoich. Wcześniej nie interesowałam się przyjaźnią, innymi ludźmi-
liczyłam się tylko ja. Teraz oddałabym życie za przyjaciół ,a to twoja zasługa.
Przez ciebie poznałam wiele uczuć- szczęście i radość, ale także smutek i
samotność. Dzięki temu zrozumiałam prawdziwe życie i dostrzegłam rzeczywistość.
Przestałam żyć jedynie teraźniejszością, lecz skupiłam się na przyszłości...
naszej wspólnej.
Może
zniknąłeś, lecz pozostawiłeś mi coś lepszego - wspomnienia oraz uczucie, które
nigdy nie zniknie.
Wreszcie
zrozumiałam moje dziwne zachowanie w twojej obecności. To dziwne zakłopotanie
i kłucie w sercu. Teraz już wiem, że
moja miłość jest realna i nie pozostaje tylko złudzeniem.
Wypełniłeś
moje egoistyczne życie swoją obecnością. Już na zawsze będę taka, jaką się
stałam przez ciebie.
Teraz
nasuwa mi się pytanie- czy kiedykolwiek będę mogła ci się za cokolwiek
odwdzięczyć?
Dziękuję
Ci, Natsu.
Zasnęłam.
*~~*
N A T S
U
Spojrzałem
w niebo. Dostrzegłem na nim księżyc, który był w całej swojej okazałości.
Dzisiaj nastała pełnia. Po mimo dzielących nas kilometrów myślami byłem obok
ciebie. Wciąż zaprzątałaś mi głowę, przez co nie potrafiłem się skupić.
Wyobraźnia płatała mi figle, gdyż wciąż czułem twoją obecność. Jednak w głębi
serca wiedziałem, że to tylko złudzenie.
Odetchnąłem
z ulgą. Wczoraj w śnie widziałem twoją smutną twarz. Musiałem coś z tym zrobić,
toteż oddałem tobie cząstkę siebie. Rzuciłem swój szalik, mając nadzieję, że
wiatr doprowadzi go do ciebie. Pozwoliłem, by to przeznaczenie zadecydowało o
tym, czy spełni moją prośbę.
Wiedziałem,
że może ci być teraz ciężko. Zostawiłem cię bez słowa. Nie zdążyliśmy się nawet
pożegnać. Lecz to wszystko robiłem z myślą o tobie. Chciałem cię chronić. Nie
liczyły się moje uczucia- jeśli jesteś szczęśliwa, to ja również jestem.
Ciekawe
co teraz robisz. Jak minął ci dzisiejszy dzień? Happy dalej ci dokucza?
Płakałaś dzisiaj, a może się śmiałaś? Chociaż nie mogę cię teraz zobaczyć, to
łączy nas jedna rzecz, którą oboje możemy ujrzeć- księżyc. Gdziekolwiek nie
będziemy on zawsze nas połączy.
-Starczy
tego leniuchowania. Wracajmy do treningu. - powiedział.
-Już,
już. Może byś tak nie ględził. - warknąłem, powoli wstając.
-Chcesz
aby ta blondi cierpiała? Wiesz, że to już wkrótce nadejdzie.
Owe
słowa wyryły mi się w pamięci. Podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
-Nawet
tak nie mów. Wiesz, że ją uratuję, Igneel.
Teraz
znowu muszę stanąć z nim do walki. Aż się cały napaliłem.
*~~*
L U C Y
Zanim w
pełni odzyskałam świadomość mogłam usłyszeć fragmenty czyiś rozmów. Niestety
wszystkie głosy zlewały się w jeden, nieznany dla mnie dźwięk. W głowie huczało
mi; setki różnych szmerów przewijało się przez nią. Czułam się jak w
labiryncie. Nie widziałam nic, nie słyszałam już nic. Ciemność i cisza otaczały
mnie z każdej strony. Byłam nieco zagubiona, ale jakoś nie czułam lęku. Może to
dlatego, że pośród tego zamieszania w moich myślach dostrzegałam twarze moich
przyjaciół, wspaniałych magów Fairy Tail. Wszyscy tak samo ciepło się
uśmiechali w moim kierunku, podnieśli ręce do góry, dłońmi tworząc
charakterystyczne " L ". Mimowolnie uśmiech zagościł na mej twarzy.
Mogłam się w końcu uspokoić, bowiem nie jestem sama.
-Patrzcie.
Budzi się.-nieznany dla mnie głos dotarł do moich uszu, nie był on jeszcze
wyraźny, ale mogłam zrozumieć jego treść.
Faktycznie-
cały ten mętlik zniknął. Zamiast tego mogłam znowu racjonalnie myśleć.
Wspomnienia o wczorajszym dniu zaczęły powracać do mnie.
-Lucy,
nic ci nie jest? Chcesz może rybkę?- ten głos, to na pewno Happy.
Jak
mogłabym zapomnieć o tym kocurze. Czasami nieznośny, ale jakże kochany. Oto
cały Happy. Mała istotka, bez którego moje życie byłoby nudne.
-Lu-
chan! Obudź się.- powiedziała tym razem kobieta.
Niewątpliwie
była to Levy- tylko ona nazywała mnie " Lu-chan". Ach jak bardzo
chciałabym ujrzeć jej roześmianą twarz.
-J-ja
jestem tutaj...- szepnęłam.
Moja
usta poruszyły się bezgłośnie. Na nic więcej nie mogłam liczyć. Nawet owa
czynność sprawiła mi trudność. Nie spodziewałam się też, że to usłyszą. Po
prostu chciałam im dać jakikolwiek znak, że jestem tutaj, koło nich, że jestem
świadoma wszystkiego.
-Nareszcie.
Całe szczęście.- to na pewno słowa Mistrza.
Niepewnie
zaczęłam drgać powiekami- wreszcie odzyskałam czucie we własnym ciele. Powoli
otwierałam oczy, ukazując światu brąz moich tęczówek. Światło tym razem nie
raziło mnie. Jakoś podświadomie przyzwyczaiłam się do niego. Pierwsze, co
ujrzałam zaraz po przebudzeniu, była cała gildia. Widziałam spokojne, aczkolwiek
rozweselone twarze wszystkich. Ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej,
powodując, że kołdra, którą przed chwilą byłam szczelnie przykryta, teraz
obsunęła się trochę w dół. Wpatrywałam się w nich, posyłając uśmiech.
-Co się
tak właściwie stało? -spytałam.
Wszyscy
nagle posępnieli na twarzach. Ich radość znikła, a zastąpił ją smutek. Nie
rozumiałam co się dzieje.
-Kiedy
cię znaleźliśmy, byłaś nieprzytomna...- zaczął Gray.
Reszta
milczała ze spuszczonymi głowami.
-Ojej,
Happy panikował, więc zabraliśmy cię tu, by...- powiedziała Mira ze smutkiem w
głosie.
-Lucy,
nie chcemy cię martwić, nie wiemy w sumie jak do tego doszło...-próbował
pocieszyć mnie Mistrz.
Patrzyłam
na nich ze zdziwieniem. Dlaczego starają się mi to tak tłumaczyć delikatnie.
Niech przestaną owijać w bawełną i powiedzą to wprost.
-Straciłaś
moc, Lucy. - wypaliła Erza.-Przepraszam, ale musisz znać prawdę.-dodała.
Niemożliwe.
To są jakieś żarty, prawda? Oni mnie wkręcają, tak?
Próbowałam
oszukać samą siebie. W głębi domyślałam się tego. Skąd? Odkąd odzyskałam
świadomość czułam się dziwnie. Jakby moja siła gdzieś się ze ulotniła. Czułam
się wypompowana z energii.
Moje
oczy zaszkliły się łzami. Wybuchłam głośnym szlochem. Ja nie chcę tego. Jak
mogę pozostać w gildii bez magii? Świat w jednej chwili zawalił się. Teraz
spotykały mnie same niefortunne wydarzenia. Najpierw twoje odejście, teraz
to... Jak mogłam sobie dać radę? Co się stanie z moimi duchami? Co się stanie
ze mną?
-Lu-chan,
nie martw się! Coś na to poradzimy.-
rzekła niebiesko-włosa.
Wtuliłam
się w nią. Potrzebowałam tego.
-Levy
ma racje. Nie zostawimy się samą.- mówił
Gray.
-Racja!-
reszta go poparła.
Jestem
szczęśliwa. Może i ciebie nie ma obok, lecz pozostali przy mnie ci, co zawsze
będą ze mną. Cieszyłam się, że mam takich przyjaciół.
-Skąd
wiedzieliście, że coś ze mną nie tak?- wyjąkałam zza ramion dziewczyny.
-Z tego
listu.
Tytania
podała mi skrawek papieru, kiedy odsunęłam się od Levy. Rozłożyłam kartkę
zgiętą w pół i zagłębiłam się w jej treść.
"Lucy
jest w niebezpieczeństwie. Musicie szybko ją ratować, bo może być za późno.
Dzisiaj w nocy ktoś będzie ją próbował zranić. Bądźcie ostrożni.
~Przyjaciel"
Zszokowana
ścisnęłam kartkę w pięści. To pismo... ono było takie znajome. Łza spłynęła mi
po policzku. Poznaję ten charakter pisma. To niewątpliwie. To na pewno...
*~~*
Ten rozdział jeszcze spokojniejszy. Znalazłam czas, kiedy nie mogłam spać. :D A od następnego ruszamy z akcją. Ciekawe czy domyślicie się co do dalszych rozdziałów. :) Tak jak chcieliście- spotkanie Lucy z Natsu już niebawem. :) Szczerze- jestem z tego rozdziału zadowolona, nie wiem czemu . No cóż, jest już późno, więc dobranoc wszystkim i do następnego. :*
Pierwsza! To teraz biorę się za czytanie!
OdpowiedzUsuń~Victress
Dlaczego Lucy straciła moc?! Dlaczego?! Ja się nie zgadzam! Mam nadzieję, że to nie na zawsze? Ja chciałam jeszcze poczytać o jej walkach...
OdpowiedzUsuńNatsu wysłał jej przyjaciołom kartkę z ostrzeżeniem... rzucił na wiatr swój szalik z nadzieją, że on do niej dotrze, a wiatr i przeznaczenie spełniły jego prośbę...łee...on to robi dla niej...łee, chlip, chlip, łee...
No ja nie mogę po prostu, czekam na kolejny rozdział i życzę ci weny kochana ;*
P.S. ode mnie też dostałaś rady w informacji, tylko że spóźnione ;p możesz przeczytać, mam nadzieję że pomogą.
~Victress
Spokojny rozdział? No nie wiem, siedziałam jak na szpilkach podczas czytania :D Początek bardzo sentymentalny, choć opisałaś w słowach Lucy jak zmieniła się na lepsze wydawało mi się smutne - może dlatego że Natsu nie ma koło niej. I jakim cudem ona straciła moc? Co się dzieje, że Natsu musi tak postępować, ten list, obietnica że ją uratuje, jest napalony xD Może spokojny rozdział, ale bardzo trzymający w napięciu, nie dziwie się że Ci się podoba bo mi też haha :D Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;*
OdpowiedzUsuńOhh nie zdążyłam pierwsza. KUSO! No ale rozdział piękny i w ogóle jak zawsze, znów mi się chciało płakać. Strasznie ciekawi mnie co się zdarzy, że Natsu odszedł tak bez słowa, trenuje. Jedyne co jej pozostawił to szalik i Happy'ego no i listy przysłał. Wyobrażam sobie jak Lucy musi być ciężko, tak samo jak i Natsu, ale robi to dla niej. Ciekawe jakby zearagowała jakby Natsu wrócił z blizną albo z ranami. OMG O__O Ahhh...spotkanie zakochanych już niebawem, teraz to ja się cała napaliłam. Szybko kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNatsu trenuje z Igneelem! Wiedziałam xD brak Natsu = szukanie Igneela/znalezienie Igneela/trening z Igneelem innych opcji nie ma :D Zaintrygowało mnie to "coś" co ma nadejść, dlatego krótko mówiąc - Rozdział świetny, a ja lecę dalej :3
OdpowiedzUsuńJak Ja Cie Cholera Jasna Kocham!
OdpowiedzUsuń