*~~*
L U C Y
Tak
właściwie to czym jest samotność? Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
Zawsze byłeś przy mnie, więc nie musiałam przejmować się tym uczuciem. Odkąd
odszedłeś, mój świat zawalił się. Z dnia na dzień dotychczasowa codzienność
diametralnie uległa zmianie. Czułam się dziwnie- wiecznie smutna i
przygnębiona. Przez to zaczęłam dumać nad samotnością, aż w końcu wyciągnęłam
wniosek jak bardzo jest to przytłaczające uczucie. Odizolowanie się od
wszystkich, odpychanie od siebie najbliższych, tłamszenie w sobie emocji- ot
co, cały sekret samotności.
Poznałam
gorzki smak tego że uczucia. Moje łagodne usposobienie i patrzenie na świat
przez pryzmat różowych okularów zderzyły się z twardą rzeczywistością. Zostałam
w sposób brutalny zapoznana z realizmem życia. Już wiem, że pozytywne uczucia
jak szczęście, czy radość są ulotne i nie będą trwać wiecznie. A mimo to ja
głupia łudziłam się, że dawne czasy powrócą. Moje pragnienia pomieszały się z
prawdziwością obecnego życia. Wierzyłam, że kiedy jutro otworzę oczy, ty
będziesz obok mnie.
Czułam
się okropnie. Nie potrafiłam dłużej zgrywać twardej. Kruchość mojej osobowości
wzięły nade mną górę. Pozwoliłam, by emocje kontrolowały mnie niczym szmacianą
lalkę, którą wystarczy pociągnąć za niewidzialne sznury. Teraz nie potrafiłam
wziąć życia we własne ręce. Poszłam na łatwiznę- niech ten, który pisze mój
scenariusz, mną pokieruje. Ja odegram rolę marnej aktorzyny, nie różniącej się
niczym od zwykłej kukły.
Pierwsze
wrażenie- mokro. Potem poczułam tylko chłód.
Zimno.
Nieobecny
wzrok uniosłam ku górze, wpatrując się w niebo. Kropla za kroplą- jedna za
drugą zaczęły spadać na ziemie. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej
przemoczona. Lecz nawet to nie sprowadziło mnie na ziemie. Milczałam, dalej
stojąc w jednym miejscu.
Moje
oczy zaszkliły się słoną cieczą. Łza za łzą- wszystkie idealnie komponują się z
kroplami deszczu. Mam wrażenie, że razem ze mną płacze niebo. Dlaczego to tak
boli? Dlaczego nie mogę powstrzymać łkania? Powinnam być twardsza, ale nie
umiem. Jestem tylko zwykłą dziewczyną, zagubioną we własnych uczuciach.
Kompletnie zagubiłam się i nie potrafię odnaleźć tej właściwej drogi... tej ku
szczęściu. Potrzebuje jakiegoś światełka w tym labiryncie uczuć. Tą jasnością
jesteś ty. Muszę patrzeć na ciebie, tak samo jak oddychać. Więc proszę, wróć do
mnie. Obdarz mnie tym swoim uśmiechem...
Słyszałam
dudnienie kropli, które coraz szybciej przyśpieszało. W końcu zwykła mżawka
zamieniła się w ulewny deszcz. Widoczność powoli zamazywała mi się przed oczami
przez natłok kropli. Już chciałam przymknąć powieki, kiedy zawiał mocny wiatr.
Biały
materiał mignął przed moimi oczami. Ułamek sekundy, szybkie bicie serca.
Kwiaty, które do tej pory trzymałam, wypadły z moich rąk. Ich płatki rozsypały
się, swobodnie unosząc się wraz w powiewem wiatru.
Bum,
bum.
Nie
zastanawiałam się nad tym, co robię. Popędziłam za tym, co wydawało mi się
znane. Biegłam, nie patrząc przed siebie. Wolałam skupić się na skrawku
materiału, by go nie zgubić.
Deszcz
jeszcze bardziej przybrał na sile. Nie widziałam już nic. Ciało drżało z zimna.
Usta zrobiły się fioletowe. A mimo to biegłam dalej.
Wystarczyło
tylko kilka sekund, abym zakończyła swój żywot.
1...
zobaczyłam przepaść....
2...biały
szalik przemknął nad nią...
3...chwyciłam
go w dłonie...
4...zachwiałam
się i straciłam równowagę...
5...spadałam
w dół, tuląc się w materiał...
To koniec.
Zarówno życia jak i cierpienia. Zamknęłam oczy. Jeszcze bardziej wtuliłam się w
szalik, na którym czułam twój zapach. Nie odczuwałam strachu. Może to dlatego,
że przypomniałam sobie ile razy mnie ratowałeś? Chociażby wtedy...
*~~*
Wspomnienie
Muzyka
"Zachód,
szepnęłam.
Pierwsze co ujrzałam, kiedy
otworzyłam oczy, było właśnie słońce. Nikłe światło padało na moją twarz, a ja
odruchowo zamknęłam powieki. Nie byłam jeszcze przyzwyczajona do takiej
intensywności koloru jasnego. Z czasem było już okay, więc ukazałam światu
swoje tęczówki bez najmniejszego problemu. Spojrzałam przed siebie. Oranż
zaczął pokrywać całe niebo, tworząc na nim coraz ciemniejsze smugi. Widok
szkarłatnego zachodu był niesamowity, lecz nie wróżył nic dobrego. Czułam, że
coś się stało, podczas gdy spałam. Wtedy to do mnie dotarło- walka i Natsu.
Musiałam znaleźć chłopaka, bo nie wiadomo czy jest bezpieczny.
Usiłowałam się podnieść, ale
każda kolejna próba kończyła się z fiaskiem. Wiedziałam, że to daremne, ale nie
mogłam się teraz poddać. Losy mojego przyjaciela mogą być w moich rękach, o ile
nie jest za późno. Wzięłam głęboki oddech i zebrałam całą siłę w swoich
dłoniach. Wsparłam się na nich, by wyrzucić swoje ciało w górę. W konsekwencji
wylądowałam jakoś na kolanach, a to był duży postęp.
Kurz i brud.
Całe moje ciało było tym
oblepione. Dopiero wtedy zorientowałam się, w jakim stanie się znajduje. Nie
dostrzegłam na skórze żadnego miejsca, w którym nie byłoby najmniejszego
zadrapania. Ubrania całe poszarpane, nie wspomnę nawet o włosach. Przeszywający
ból dawał się we znaki. Łzy nagromadziły się w moich oczach, ale nie mogłam się
poddać. Nie teraz, nie w tej chwili. Ponieważ jestem magiem Fairy Tail.
Przyjaciele dają mi siłę i mogę zrobić dla nich wszystko. Nawet pokonać granice
własnej wytrzymałości. Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie. Samą siłą
woli podniosłam się z klęczek do pozycji stojącej. Udało się!
Niemożliwe.
Rozejrzałam się dookoła,
obserwując las, a raczej to, co z niego zostało. Pojedyncze korony drzew stały
samotnie, a reszta leżała połamana na niepewnym gruncie. Kto to mógł zrobić?
Reszta krajobrazu wyglądała jeszcze gorzej. W niedużej odległości ode mnie
leżały ciała moich przyjaciół. Powoli krok za krokiem szłam do przodu. Każda
cząstka mojego ciała bolała, lecz starałam się o tym nie myśleć. Teraz
najważniejsi byli moi najbliżsi
Podeszłam do pierwszego z brzegu ciała. Okazało się, że była to Erza. Na
szczęście wyczułam puls, była poobijana, lecz żyła. O Gray'u, Juvii i Wendy
mogłam powiedzieć to samo. Nie wiedziałam tylko kto doprowadził nas do takiego
stanu. Gniew coraz bardziej ogarniał mnie. Nie wybaczę temu, kto to zrobił.
Może nie miałam szans, szczególnie, że moja magiczna moc teraz wynosiła ledwo
ponad zero. Ale nie mogłam pozwolić, by ich cierpienie poszło na marne. Tak jak
się spodziewałam nigdzie nie było Natsu. Teraz to najbardziej się o niego
martwiłam.
Nie wiedziałam ile czasu szłam
przed siebie bez celu. Słońce już dawno skryło się, ustępując miejsce
księżycowi. Łkałam żałośnie, co jakiś czas potykając się o własne nogi. Mimo
wszystko nie zatrzymałam się ani razu. Nie zamierzałam się też robić tego,
dopóki nie znajdę chłopaka. Magiczna moc powoli regenerowała się, czułam się o
niebo lepiej, lecz liczne rany i tak utrudniały mi normalne poruszanie się.
Cały czas trzymałam się za lewe udo, z którego krwawienie nie ustępowało Powoli traciłam już nadzieję. Coraz częściej
nachodziła mnie myśl, że wszyscy tu umrzemy. Zatrzymałam się przy jednym z
drzew, opierając się o nie plecami. Uporczywie łapałam oddech. Musiałam chociaż
chwile odpocząć. Chciałam już przysiąść, lecz wtedy TO usłyszałam.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić Lucy
i pozostałych.... Aua! -nie ma co do tego wątpliwości, to Natsu.
Ze łzami w oczach, na chwiejnych
nogach biegłam przed siebie. Moje serce mimowolnie zaczęło szybciej łomotać. On
żyje, żyje. Byłam zbyt uradowana, by wyczuć obecność kogoś obok mnie. Zanim się
zorientowałam zaliczyłam glebę- potknęłam się o wystający korzeń. Chwilę potem
poczułam podmuch wiatru. Moje obolałe ciało wzniosło się do góry, a potem z
impetem poleciało kilka metrów dalej na drzewo.
Usłyszałam charakterystyczny
dźwięk łamanego drzewa, a może to moje kości? Już nie wiedziałam z której
części ciała rozprzestrzeniał ból. Nie
miałam nawet siły by płakać. Przymknęłam oczy, czekając na swój koniec. Oddech
miałam już płytki, nierównomierny. W sumie pogodziłam się już ze śmiercią.
Tylko dlaczego akurat teraz? Leżałam chwile w ciszy, delektując się krótkim
czasem wytchnienia.
Natsu!
Moje usta poruszyły się
bezgłośnie, kiedy poczułam lądujące coś na moich kolanach. Szybko spojrzałam na
sprawcę i wtedy ujrzałam znaną twarz. Chłopak leżał na moich kolanach,
posyłając mi uśmiech. Szok miałam wymalowany na twarzy, dosłownie. Nie mogłam
opisać swojego szczęścia, jakie towarzyszyło mi w tamtym momencie. Ponownie
dzisiejszego dnia zaczęłam płakać. Łzy swobodnie spływały po moich policzkach,
spadając na ciało Salamandra. Nie wytrzymałam tych emocji. Ujęłam twarz
chłopaka w dłonie, tuląc do swojej piersi.
-Nie płacz Lucy...-pocieszał
mnie, kładąc swoją drżącą dłoń na moich włosach.
-Ja nie płaczę... -próbowałam się
bronić, dłońmi przecierając lecące łzy.-Cieszę się, że nic ci nie
je...-zacięłam się, kiedy przez przypadek spojrzałam na jego całe ciało.
Ubrania w każdym prawie miejscu
przesiąknięte krwią, dłonie, nogi, a nawet brzuch pokryte licznymi zadrapaniami
i ranami. Chłopak wyglądał, jakby ktoś go potraktował jak worek treningowy.
Ukryłam twarz w dłonie. Drżałam...nie tylko z zimna. To było straszne. Nie
potrafiłam opisać tego słowami. Złość nagromadzała się we mnie coraz szybciej.
-Lucy, to nic. To była tylko
rozgrzewka, teraz to aż się cały palę. - powiedział zawzięcie.
Może jego dusza aż rwała się do
walki, ale jego obecny stan to uniemożliwiał. Chyba próbował oszukać samego
siebie. Wiedziałam, że jest dosyć uparty, lekkomyślny. Tym razem jednak nawet
on nie mógł pokonać wroga. Reszta także nie dała sobie rady. Więc kto nas
ocali? Trzęsłam się ze strachu. Przecież ja go nie pokonam, jestem najsłabsza z
całej drużyny, jak nie gildii.
-Natsu, ja wiem, że ty tego nie
lubisz, lecz tym razem przegraliśmy.-szepnęłam przez łkanie.
Chłopak wyszczerzył oczy ze
zdziwienia. Czyżbym trafiła w jego słaby punkt?
-Lucy, nieprawda. Musisz uciekać,
a ja jakoś dam sobie radę.-odpowiedział, próbując się podnieść.
Zimno. Nie, to nie to. Wiatr?
Skąd nagły ten podmuch? Wtedy poczułam tą złowrogą aurę magii. Zanim się
zorientowałam, ponownie znalazłam się nad ziemią, a chłopak poleciał na
pobliskie drzewo. Byłam beznadziejna. Różowo-włosy nie mógł walczyć, a i tak musi
to robić. Chce pokonać przeciwnika, a ja mu tylko przeszkadzam. On zawsze mnie
broni, a ja jestem tylko ciężarem. Spojrzałam na jego obolałe ciało i ten
uśmiech.
Już po chwili poleciałam na
grunt, który pod moim ciężarem obsunął się trochę. Wzrokiem zauważyłam naszego
przeciwnika, zbliżającego się do Natsu. Tego było za wiele.
-Uciec? Sama. Wolę zginąć broniąc
ciebie, niż ocalić tylko siebie i żyć ze świadomością, że nie pomogłam
przyjaciołom.-zwróciłam się do niego.
Próbowałam coś powiedzieć, ale
wtedy poczułam przeszywający ból. Zwinęłam się w kłębek, wyjąc wniebogłosy.
Dlaczego akurat teraz? Kiedy chciałam być wreszcie pomocna- zawiodłam.
-Lucy, dziękuję. Resztę zostaw
mnie.- wyszeptał.
Ledwo powstrzymywałam się od
utraty przytomności. Widziałam zamazaną sylwetkę chłopaka...
Podnosił się, chociaż ledwo stał
na nogach...
Uśmiechał się pomimo bólu...
Walczył, by mnie ochronić...
Widziałam każdy jego
najdrobniejszy ruch...
Każde jego wzloty i upadki...
oto mój bohater!
Wiedziałam, że wygra.
Podszedł do mnie chwiejnym
krokiem. Ukucnął przede mną, posyłając uśmiech. Dotknął mojego policzka.
Poczułam niesamowite ciepło emitujące od niego.
-Udało mi się.- powiedział.
Opadł zmęczony obok mnie.
Leżeliśmy równolegle, kiedy on niespodziewanie przytulił mnie. Słyszałam jego
bicie serca. Czułam ten niesamowity zapach. Byłam szczęśliwa. Niech ta chwila
trwa wiecznie."
*~~*
Uśmiechnęłam
się.
Ciepło?
Moje
serce biło jak oszalałe...
Poczułam
jego zapach...
To on?!
To naprawdę on? Znowu chce mnie uratować?
-Aye,
uważaj!
Zostałam
pochwycona w niebieskie łapki kota. A jednak zasmuciłam się. Na ułamek sekundy
myślałam, że to jednak chłopak. Myliłam się. Jednak on naprawdę nas zostawił.
-Happy,
ja już dłużej nie wytrzymam... Ja nie potrafię znieść tego uczucia... Ja jestem
nikim bez Natsu, wiesz? Moje życie nie ma sensu...-mówiłam.
Po raz
kolejny dzisiejszego dnia nie powstrzymywałam łez. Może i były oznaką słabości,
ale ja także posiadam uczucia.
-Lucy,
wystarczy! Weź się w garść. Musimy żyć pełnią życia właśnie ze wzgląd na
Natsu!- krzyczał do mnie kot.
Niemożliwe.
Czyżby otworzył mi oczy? Miał racje- musiałam wziąć się w garść i zapomnieć.
Bowiem to, co było kiedyś już nie wróci.
-Przepraszam,
wracajmy do domu.
Dalszą
drogę byłam niesiona przez kota. Deszcz powoli ustawał. Moje myśli były
pomieszane, lecz wiedziałam jedno. Muszę zapomnieć!
*~~*
Rozdział tym razem nie dedykuję nikomu, bo mi po prostu nie wyszedł. Naszła mnie wena, więc pojawił się dzisiaj. Kiedy kolejny, nie wiem. Lecz postaram się szybko. Jak podoba się takie pisanie rozdziałów? Obecne wydarzenia+ wspomnienia? Czy jest to beznadziejne? ;)) Wszelkie rady proszę kierować, gdyż od teraz zaczną się ważne dla mnie rozdziały. :)
Pozdrawiam.
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńTo smutne :c Kiedy czytałam jak Lucy wspomina Natsu, jak on ją ratował mimo bólu. Spodobało mi się strasznie jak ujęłaś to, ten fragment: "Uśmiechał się pomimo bólu, walczył by mnie chronić, widziałam każdy jego najdrobniejszy ruch, jego wzloty i upadki, oto mój bohater!" - to było wspaniałe, o mało się nie popłakałam czytając to, naprawdę byłam na skraju. Fajne te wspomnienia już się bałam, że ty ją zabijesz i miałam nadzieję, że on już się pojawił, ale jednak nie ;__; Skąd ona ma jego szalik, chyba bym nie wytrzymała jakby było coś takiego: "Chwyciłam biały materiał szalika i poczułam ogarniające mnie ciepło, podnosząc delikatnie wzrok zobaczyłam silne ramiona obejmujące mnie i róże włosy targane przez wiatr, kiedy ujrzałam zielone tęczówki, wiedziałam że wrócił, Natsu".
UsuńNie wiem czemu to napisałam, ale powiem tak dzięki tobie naszła mnie wena na napisanie rozdziału z Haną i Igneelem. Jestem także ciekawa co robi Natsu i czy wróci do Lucy, albo nagle znów się pojawi ratując ją. Mam nadzieję, że nie będziesz długo z tym zwlekać i jak najszybciej dodasz kolejny. Wierzę, że za niedługo wróci i będą razem :3
Weny życzę bo chyba pierwszy raz się tak rozpisałam z komentarzem.
Ja pierdziele, Natsu do jasnej anielki czemu mnie wszedzie wyprzedzasz? xDDD (druga, ide czytać ostatni zaległy rozdział ;p)
OdpowiedzUsuńTy głupia niewiasto xD Na dupe dostaniesz za te swoje teksty? Nie umiesz opisywać uczuć? Kiepsko wyszedł Ci ten rozdział? K-O-B-I-E-T-O!!! Dzwoń po karetke, bo ja z napływów emocji zaraz zawału dostane! ^.^
UsuńŁączenie wspomnień i teraźniejszości wychodzi Ci wręcz epicko, obecna fabuła powala mnie na kolana, opisywane uczucia... ahh, serce wali mi jak młot! Opisałaś to niemalże idealnie, czułam się niemal tak, jakbym czytała mange lub oglądała anime w bardzo poruszających momentach, to było... to było takie... :3 Brak mi słów przez Ciebie. Ale nie waż mi się pisać na koniec takich głupot tylko uwierz w siebie, bo to co robisz jest zajebiste xD :*
Mam wrażenie, że razem ze mną płacze niebo. << nie wiem ,czemu ale te słowa są takie piękne .. <3 Ja ja czytałam twój roździał z wielkim zapałem choć ostatnio mam coś ze wzrokiem ale mniejsza o to. Uczucia wirowały w koło mnie. Czułam ten ból ten rozpacz u Lucy a potem tą radość. Jeszcze słuchałam swojego zespołu ulubionego smutną piosenkę i tak mimo wolnie mi łzy poleciały . Nie wiem czy to jest normalne czytać 4 razy ten sam roździał , ale widocznie ja jestem nienormalna bo to zrobiłam *.* chciałam napisać 1 , ale jakoś nie wyszło. Mimo wszystko strasznie cieszę się widząc na twoim blogu tyle miłych komentarzy bo wiem ile ci to sprawia radości . Pamiętam naszą rozmowę kiedy coś tam ci mówiłam ze pisałam pod każdym roździałem u kogoś tam komentarz i mówie do cb ze chyba mnie weźmie za głupią, a ty do mnie : Ze nawet nie wiesz jak cieszą i motywują takie komentarze :) - powiedziała Mini Aika uśmiechając się promiennie . Dawała tym do zrozumienia już nie pierwszy raz jaką radość sprawia jej pisanie .
OdpowiedzUsuńHmm kocham cię mała pisz dalej ^^ :3 I uwierz w siebie , bo ja w ciebie wierze ! - odpowiedziała Hikari dopingując swoją przyjaciółkę :)
Jak to nie wyszedł?! Kpisz sobie?
OdpowiedzUsuńWyszedł wprost ZAJEBIŚCIE! bez dwóch zdań! wiem co mówię, a ja mam ZAWSZE rację ^^
Smutny, bo smutny, ale zdecydowanie świetny! >.<
Biedna Lucy.. taka załamana :( Trzymaj się Luuuu!
Trochę krótko, ale mimo to czekam na więcej! Pisz szybko.. nie no dobra, nie poganiam, bo masz pewnie też inne ważne sprawy na głowie xD
Inspiracji, buźka ;*
P.S. Zapraszam do mnie <3
Wyszedł ci wprost świetnie!
OdpowiedzUsuńBiedna Lucy......jak ja jej współczuję...
Mam nadzieję, że całe opowiadanie nie bd takie smętne ;)
Co do tego przeplatania wspomnień, nie mam nic przeciwko, pomysł mi się podoba.
Trochę trudno mi się czytało przez to białe tło tekstu, myślę że lepiej byłoby bez niego.
Czekam na kolejny rozdział i POWRÓT NATSU(!).
Buźki i duużo weny kochana ;*
~Victress
Ech, z tym tłem to mi się coś przestawiło i nie umiem tego cofnąć ^^
UsuńNie wiem, jak mam to skomentować...świetne, wspaniałe, niewiarygodne...brakuje mi słów. Naprawdę. Mimo, że trochę się pogubiłam, rozdział jest cudny *-* choć jednak bez Natsu to nie to samo :<
OdpowiedzUsuńKobieto, właśnie wylałam przez ciebie hektolirty łez! I ta muzyka!!
OdpowiedzUsuńLudzie! Oto królowa opisywania uczuć i emocji! Oto moja królowa!
Weź idź i napisz książkę! Kocham cię za ten rozdział!!