Rozdział VII-Lucy vs Natsu

*~~*
LUCY
Wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Mogłam już odetchnąć z ulgą i rozkoszować się wolnym. Po trzech dobach ciężkiej katorgi przyszedł czas na odpoczynek. Usiadłam na wygodnym fotelu, zarzucając nogę na nogę. Kątem oka obserwowałam wskazówki przesuwające się po okrągłej tarczy zegara. Czas powoli leciał do przodu, ale to nie przeszkadzało mi. Bowiem to właśnie dzisiaj zmierzę się z przyjacielem. Byłam cała podekscytowana tym faktem. Już pragnęłam stanąć do walki. Chciałam pokazać wszystkim osobom z gildii rezultaty treningu z Tytanią. Nie zamierzałam przegrać ani zremisować. Nie liczyła się dla mnie wygrana. Chciałam po prostu cieszyć się z wspaniałej walki z Natsu. Na początku uważałam ten pomysł za nieprzemyślany. W końcu jakie miałam szansę przeciwko chłopaku?  Jednak dzięki pomocy Erzy czułam, że teraz mogłam chociaż trochę dorównać przyjacielowi. Nigdy nie zapomnę tego treningu, a tym bardziej słów, którymi obdarzała mnie każdego ranka. Motywowała mnie, instruowała, ale nie odpuszczała. Była naprawdę bardzo pomocna. Nie mam na myśli tylko w kontekście zbliżającej się walki, lecz ogólnie. Stałam się silniejsza, przez co nie będę tylko zawadzać. W pewnym sensie czułam się lepiej- obiecałam sobie, że nie będę następnym razem przeszkadzać. Czy uda mi się to spełnić, dowiem się po dzisiejszym sparingu. Mimowolnie uśmiechnęłam się-zapowiadało się interesująco.
Wybiła dwunasta-samo południe. Już czas się zbierać. Leniwie podniosłam się z zajmowanego miejsca i opuściłam mieszkanie. Szłam teraz w kierunku polany, gdzie miała odbyć się walka. Przez całą drogę towarzyszył mi dobry humor i nic nie zapowiadało na to, że coś miało popsuć mój nastrój.
Słońce górowało już na nieboskłonie. Temperatura była wysoka, na szczęście wiał zimny wiatr. W sumie to chyba idealna pogoda na dzisiejszy dzień.
Po dłuższej chwili spacerkiem doszłam na umówione miejsce. To co zobaczyłam, zszokowało mnie. Mianowicie tłum ludzi zebrał się na polanie. Część z nich wydawała mi się znajoma, jednak reszta była dla mnie zupełnie obca. Niepewnie rozglądałam się w poszukiwaniu kogoś z gildii, lecz nikogo takiego nie ujrzałam. Chciałam już zawrócić i pójść do gildii, lecz powstrzymał mnie znany mi głos.
-Aye! Trzydzieści pięć głosów na Natsu, trzy na Lucy. Przyjąłem! Wiem, że dziewczyna nie da sobie rady, ale może ktoś ją wesprze? Każdy kto na nią zagłosuję otrzyma rybkę. To jak...?
Wrr, ten kocur. Miałam ochotę go teraz rozszarpać. Co on sobie myślał, robiąc takie zakłady. Już domyśliłam się po co ten tłum. Byli nikim więcej jak tylko gapiami obserwującymi to "przedstawienie". Nie chciałam walczyć przy takiej publice, ale chyba nie miałam wyboru. Zrezygnowanie z tego byłoby jednoznaczne z poddaniem się. Lecz za dużo przeszłam, by teraz zaprzepaścić to. Musiałam wziąć się w garść i zaprezentować wszystkim to, nad czym tak długo pracowałam.
Z drugiej strony ten zakład coś mi uzmysłowił. Mogłam dostrzec jak ludzie mnie postrzegali- z góry przekreślali moje szanse na wygraną. Chociaż to mnie bardziej motywowało. Pragnęłam pokazać im, że się mylą. Teraz moim celem była wygrana, definitywnie, jeśli chciałam nie naruszać własnego honoru.
Przeciskałam się przez tłum, ostatecznie znajdując się na samym początku. Ludzie tworzyli półokrąg, a w samym jego centrum była dosyć spora wolna przestrzeń. Coś czułam, że to tam przyjdzie nam się zmierzyć. A gdy zobaczyłam różowe włosy to mnie tylko utwierdziło.
-O, Lucy jesteś. -powiedziała Erza, idąc w moim kierunku.
Spojrzałam na jej rozradowaną twarz. Po niej nie było widać oznak stresu, czy zmęczenia- po mnie przeciwnie.
-Jak widać. Skąd się zebrał taki tłum ludzi?- zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.
-Tak naprawdę był to pomysł mistrza. Chciał sobie trochę dorobić na waszych zmaganiach. Ale ja tak samo jak ty dowiedziałam się o tym dzisiaj. -odparła.
Ach, więc to dlatego Happy przyjmował "głosy" do zakładu. Ale jak mogli zrobić to bez naszej zgody?
-Zaczyna się. Chodź na środek już.-dodała.
Tak jak poleciła znalazłam się w samym centrum tego zgromadzenia. Czułam przeszywające spojrzenia innych, co mnie dekoncentrowało. Postanowiłam to olać i skupić się na walce. Stałam właśnie na przeciwko przyjaciela. Jego twarz nie wyrażała nic, ale oczy wręcz emanowały radością. Mimowolnie posłałam mu szeroki uśmiech, który chłopak odwzajemnił.
LUCY! NATSU!- wiwatował tłum.
Słyszałam setki głosów zjednoczonych w jedno- wychwalanie swojego faworyta. Ludzie radośnie krzyczeli i klaskali. Dla nich to była rozrywka, a dla nas coś bardziej poważniejszego. Niby chciałam się przy tym bawić, lecz tak, by nie przegrać. Nie zamierzałam doznać niepowiedzenia. Nie tu, nie teraz.
-Zaczynamy pojedynek! Natsu...Lucy, gotowi? - kiwnęliśmy równocześnie głowami.
Mistrz odsunął się, przesuwając gapiów do tyłu.
Walkę czas zacząć!
-Powodzenia.-szepnęliśmy równocześnie.
Po mimo sygnalizacji gotowości ani on ani ja nie ruszyliśmy się z miejsca. Staliśmy w bezruchu, beznamiętnie wpatrywaliśmy się w siebie. Teraz stając z nim twarzą w twarz nie potrafiłam go skrzywdzić. Nie chciałam go zaatakować. W końcu to mój przyjaciel. Nie dam rady!
Sekunda za sekundą mijały, a my wciąż tylko staliśmy. Tłum zaczął się niecierpliwić. Słyszeliśmy charakterystyczne "Buu", wyrażające swoje niezadowolenia. Chciałam już się wycofać i zaoszczędzić swojego wstydu, lecz wtedy dojrzałam uśmiech Natsu.  Całe zwątpienie gdzieś znikło.
-Gotowa?- szepnął.
-Umm, tak.- odrzekłam.
Zawiał porywisty wiatr, bawiący się moimi włosami. Nastała cisza. Każdy w skupieniu obserwował nasze ruchy. Ja poszłam w ich ślady, wpatrując się w chłopaka. Jednak on nie ruszał się. Czyżbym miała pierwsza wykonać ruch? Więc niech tak będzie.
Zaczęłam odliczać do trzech.
Raz... moje serce łomotało jak szalone...
Dwa...ujrzałam twarz Tytanii...
Trzy... ruszyłam na chłopaka...
Szybko zaczęłam pędzić w kierunku Salamandra. Chłopak również wykonał swój ruch.  Nabrał powietrza do ust, a następnie zaczął wypuszczać kulę ognia.
-Ryk ognistego smoka.- dosłyszałam jego głos.
Gorąco, szepnęłam.
Starałam się unikać wszystkich pocisków magicznych. Kiedy biegłam na lewo ogień również leciał w tamtym kierunku, kiedy w prawo kulę praktycznie dosięgały mnie. Przez to nie zmniejszałam między nami dystansu, a jedynie zataczałam bezsensowne kółko wokół niego. Irytowało mnie to, a chłopaka wyraźnie to bawiło.
O nie, skończy się zabawa w kotka i myszkę.
-Otwórz się bramo Animals: Mini.
Odskoczyłam nieco do tyłu cudem unikając potężnej kuli ognia. Wyciągnęłam zza płaszcza klucz i przywołałam mysz. Jednak Mini nie pojawiła koło mnie. Zrobiła to, co ćwiczyłyśmy na treningu. Zajęła się ustawianiem portali, a ja miałam zająć się odwróceniem uwagi chłopaka.
Momentalnie zrzuciłam okalający mnie płaszcz, który swobodnie zsunął się z mojego ciała. Poprawiłam top, naciągając go mocniej na brzuch. Prawdziwa walka dopiero przed nami.
*~~*
NATSU
Co ona wyprawia? Po co się w tym momencie rozebrała? Na ten widok moja twarz poczerwieniała. Aż się cały napaliłem- chociaż teraz to pewnie dziwnie brzmi. Uważnie obserwowałem jej ruchy, lecz ona nagle zatrzymała się. Widziałem jej szeroki uśmiech, więc coś było nie tak. Mimo wszystko musiałem przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie. Bez problemu unikała moich ognistych pocisków. Co prawda nie celowałem w nią bezpośrednio, to jednak moja magia docierała do niej. Widać trening z Tytanią zrobił swoje.
Właśnie...gdzie Mini? Zanim się zorientowałem dziewczyna znalazła się za mną. Wycelowała w moją stronę atak pięścią, jednak w porę uskoczyłem do góry. Położyłem dłoń na plecach pochylonej Lucy- chciałem w ten sposób "odbić" się od niej. Jednak ona była szybsza-stanęła na rękach, uderzając nogą w moją szczękę.
Poleciałem parę metrów do tyłu, szczęśliwie lądując na stopach. Nie mogłem się relaksować. Blondynka znowu znikąd pojawiła się przede mną. Tym razem wymierzyła pięść w moją twarz.
Czyżby przeceniła swoje możliwości?
Zatrzymałem jej dłoń tuż przed swoją twarzą. Ścisnąłem ją mocno, na co ona syknęła z bólu. Uśmiechnąłem się przepraszająco, rozluźniając uścisk.
-Przepraszam Lucy, ale to już koniec.-odparłem.
Napełniłem pięście ogniem i wycelowałem w ciało dziewczyny. Stanęła w ogniach, które powoli....
A ona nie krzyczała...
Co się dzieje?
*~~*
LUCY
Mini idealnie spisała się. Rozstawiła wrota "Dream" na całym polu bitewnym, dzięki czemu mogłam swobodnie przemieszczać się po całej powierzchni. Walka wręcz nie wychodziła mi najlepiej, lecz nie chciałam wysługiwać się swoimi duchami. Wolałam sama rozstrzygnąć tą potyczkę.
Zachciało mi się śmiać, widząc minę chłopaka. Nie spodziewał się, że jego ogień będzie bezskuteczny wobec mnie. A jak to możliwe?
Moje ubranie pochodzi ze Świata Gwiezdnych Duchów. Zostało wykonane na moją prośbę, tak by tkanina była odporna na ogień. Jak widać materiał spisywał się świetnie- nie odczuwałam nawet gorąca płynącego od ognia. Osiągnęłam zamierzony efekt. Ciekawe jak Natsu poradzi sobie bez magii.
-A widzisz. Przez te trzy dni nie tylko trenowałam. Oprócz tego porządnie przygotowałam się na tą walkę i zabezpieczyłam przed twoim ogniem. Teraz nic mi nie zrobi. Co zrobisz bez magii, Natsu?-szepnęłam.
-Nieźle. Patrz, a przekonasz się.- odpowiedział.
Szybko chwycił mnie za przedramienia, przerzucając nad sobą. Na szczęście wylądowałam na chwiejnych nogach.
-Chodź!- krzyknęłam zachęcająco.
Stanęłam w pozycji obronnej. Z pasa wyciągnęłam swój bicz. Instynktownie wyciągnęłam go przed siebie, wymachując nim. Tym samym chciałam pokazać Salamandrze swoją determinacje.
Różowo-włosy ruszył w moim kierunku. Starałam się doścignąć go biczem, lecz nie udało mi się.
Przeklęłam siarczyście.
Zawiał porywisty wiatr.
Zimno.
Bum, bum.
Szybkie łomotanie serca.
Również ruszyłam w jego kierunku. Cios za ciosem. Unik za unikiem. Nierówne oddechy i oznaki zmęczenia.
Nasza walka toczyła się już długo, lecz zwycięzca nadal był nieznany. Wiedziałam, że Natsu nie walczy na serio- wtedy nie miałabym z nim szans. Jednak sam fakt, że mogłam mu dorównać, cieszył mnie.
Krew trysnęła z mojej wargi. Zagapiłam się przez co oberwałam "ognistą pięścią " w twarz. Tutaj ubranie nie chroniło mnie i ogień dosięgnął mnie. Poczułam przeszywający ból.
Gorąco.
Zimno.
Temperatura gwałtownie spadła.
Ból.
Oberwałam pięścią w brzuch. Poleciałam parę metrów dalej.
To już koniec?
Nie, nie.
Ostatkiem sił podnoszę się. Chwiejnym krokiem idę w kierunku zdumionego chłopaka. Nie mogę się poddać.
Zaczęłam kumulować ostatki magii w dłoniach. Powietrze koło mnie stało się gęstsze. Wiatr przybrał na sile. Zmęczenie coraz bardziej dopadało mnie. Jednak ja nie rezygnowałam z obranego celu. Nie przegram. Nie teraz. Nie po tym wszystkim.
-" Magia Gwiazd: Agonia."- szepnęłam.
Słońce i światło zakrył mrok. Na niebie zaczęły pojawiać się czarne gwiazdy różnych rozmiarów. Połączone były ze sobą czerwonym sznurem. Razem tworzyły kształt kwiatu. Magia wciąż nie była kompletna, więc nie ukazała się w całej okazałości. " Ukończonemu" czarowi towarzyszy przeraźliwy krzyk i jęk- stąd nazwa: Agonia.
Chłopak jak i pozostali wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem. Natomiast Erza tylko uśmiechała się. Tak jak zaplanowałyśmy.
Od początku cała walka była zaplanowana. Wrota "Dream" sprawią, że " Agonia" może zaatakować z każdego miejsca bitwy niezależnie gdzie znajdzie się Natsu.  Natomiast moje ubranie pochłaniało moc przyjaciela. To wszystko po to, by mieć odpowiednią ilość magii.
-Przepraszam.-szepnęłam do chłopaka.
Moja magia uaktywniła się. Czarne światło poleciało w kierunku przyjaciela. Widziałam jego twarz wykrzywioną w spazmach bólu.
Łzy napłynęły mi do oczu...
Nie chciałam go krzywdzić, a jedynie unieszkodliwić...
-Proszę, Agonio, przestań!
Nie wiedziałam kogo proszę. Przecież z magią nie można "rozmawiać". Mimo to łudziłam się, że ktoś mojej prośby wysłucha. Zamknęłam oczy, nie wiedząc co robić.
-Głupia, nic mi nie jest.-ten głos...
Niepewnie spojrzałam na chłopaka...
Stał okalany przez ogień...
Spalił moją magię...
Ja nie miałam siły, a on wręcz nią emanował...
Przegrałam!
Powoli zaczęłam obsuwać się na ziemię. Przed zderzeniem z podłożem uratowały mnie silne ramiona chłopaka.
Ciepło...
A potem przed oczami tylko ciemność.
*~~*
NATSU
Była niezwykła. Walczyła rewelacyjnie. Nie spodziewałem się, że tak dobrze jej pójdzie. A ta magia- przyznam szczerze, że przeraziłem się. Wolę nie wiedzieć co by się ze mną stało, gdyby ten czar był kompletny. Zaśmiałem się do swoich myśli. Czyżbym się bał?
Spojrzałem na nieprzytomną blondynką. Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Taka krucha istota miała tak waleczne serce? Nigdy nie widziałem u Lucy takiej zaciętości jak dzisiejszego dnia.
Może i przegrała, ale osiągnęła coś znacznie lepszego. Pokonała granice własnych możliwości, a w moich oczach zdobyła uznanie.
Lucy, zadziwiasz mnie.

 Powoli zacząłem oddalać się z miejsca walki. Dziewczynę wciąż trzymałem na swoich rękach i nie zamierzałem ją wypuścić. Ani teraz ani nigdy więcej.
*~~*
Szczerze to nie wiem co o tym myśleć. Rozdział chyba najgorszy jaki kiedykolwiek mi wyszedł. Nie umiem opisywać walk, wiem. Więc chyba się za nie nie będę brała -,- Przepraszam za taki chłam i dziękuję wszystkim :* 
Gdyby nie wy, nie miałabym ochoty na dalsze tworzenie ;3
Pozdrawiam i do następnej. 

10 komentarzy:

  1. Napisze tu komentarz żebyś się cieszyła ^^ :D
    Więc tak ogółem cały roździał przyjemnie mi się czytało . Czuć w powietrzu ,że coś się święci miedzy tą 2 :3 Końcówka kawai! Jeśli chodzi o walkę to się aż tak bardzo nie przejmuj bo początki zawsze są trudne :) Brakuje mi troche więcej akcji i walki jak to w typowych shounenach bywa ^^ Ale wiadomo ,że Natsu nie będzie walczył z Lucy ,aż tak jak by ona jego wrogiem była ,wiadome ze nie zrobi jej krzywdy ^^ Kilka śmiesznych momentów mnie rozsmieszyło , dzięki za to bo mi się humor dzięki temu poprawił jeszcze bardziej mała :* Weny , weny ci życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie wcale nie jest źle!
    Przesadzasz mówiąc, że to jest "chłam".
    Rozdział przyjemnie mi się czytało, a za jakiś czas wejdziesz w wprawę, brakuje trochę dynamiki, ale za to podobały mi się te momenty z biciem serca np. "bum bum. zimno. szybkie łomotanie serca" itp.
    Mam nadzieję, że między nimi już zaraz coś zacznie się dziać... awww! już się nie mogę doczekać!... pisz szybko bo nie wytrzymam!
    Ta historia jest ciekawa i nie waż mi się jej w żadnym wypadku kończyć czy porzucać, bo własnoręcznie przyjadę i uduszę!
    Pozdrowienia, buziaczki i duużo weny kochana ;)

    ~Victress

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa otuchy :) Masz rację- brakuję dynamiki. Może dlatego, że uwielbiam opisywać uczucia bohaterów i nie potrafię nie wtrącić ich np. między walkę :).
      Co do tego, czy coś będzie między nimi- owszem, ale dopiero za jakiś czas :D
      Nie mam zamiaru kończyć, kiedy kochane osóbki jak Ty motywują do dalszego pisania :)

      Usuń
  3. Erza ją wspierała?! Spodziewałam się tortur w jej stylu a tu szok O.O (oczywiście pozytywne zaskoczenie). Przegranej Lucy nie dało się uniknąć ale nie spodziewałam się nowego ataku na innych blogach w takich kłopotliwych miejscach pojawia się uranometria więc wielki + za oryginalność ;) Przepraszam, że komentuję dopiero teraz ale nie miałam czasu zrobić tego wcześniej. Niedość, że szkoła to kilometrowe kolejki do dentysty. Końcówka kawaii ^^ pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, starałam się być oryginalna, gdyż nie lubię kopiować czy też nadużywać czyiś pomysłów :) Za co ty mnie przepraszasz? :)) Skąd ja to znam z dentystą... ^^
      Co do Erzy- nie chcę jej przedstawiać jako tyrana, może inaczej w stosunku do Lucy będzie "potulna" XD
      Ja również pozdrawiam i dziękuję Ci za motywujące słowa :*

      Usuń
    2. Nie ma za co :P Ale się miło poczułam kiedy zobaczyłam, że odpowiedziałaś na mój komentarz. Erza potulna! Też pierwszy słyszę! Ale to pewnie ciasto ją zmiękczyło ^^ (Erza po co ci Jellal skoro twoje ciasto tęskni xD) Czekam na następny rozdział :) (Pisząc ten komentarz tak się zagapiłam, że prawie spaliłam obiad xD)

      Usuń
  4. Ale ty głuptas jesteś :P Walke opisałaś rewelacyjnie! Dziewczyno, wyszło ci to fenomenalnie! Choć myślałam, że mimo treningu Natsu raz dwa pokona Lucy to do końca nie miałam pojęcia kto wygra. Ciesze się jednak, że to był Natsu... W końcu to Natsu xD Ale ta magia gwiazd i Mini i ... i wogóle wszystko, widziałam to oczami swojej wyobraźni :D
    A końcówka... iskrzy się bardziej niż od piorunów Laxusa, oj iskrzy się coś co raz bardziej ^.^ Trzymaj się Miniś (chciałam zdrobnialne napisać a wyszło jakoś ... wybacz xD), życzę Ci dużo weny, czasu, dobrego samopoczucia i już nie mogę się doczekać tego co dla nasz szykujesz w dalszej części swojego opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za takie motywujące słowa :*
      Miniś? Czemu- jakoś podoba mi się to zdrobnienie xD
      Co to następnych rozdziałów- oj chyba będzie dużo się działo, o ile wena mnie nie opuści :)
      Jeszcze raz dziękuję Ci za to, że jesteś :* ;3

      Usuń
  5. Ta walka .. omg omg ! Powiedzcie mi dlaczego płacze przy końcówce ?! >.> Haha :D Zadziwiam samą siebie ! LOL ! o_O Opisałas to fantastycznie ! Ja czytałam to wszystko z zapartym tchem ! Kochana poradziłaś sobie znakomicie !
    Zresztą tak jak i Lucy XD Buziaki ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział fajny a co do walki to jest ok przecież wiadomo ze Natsu nie skrzywdził by Lucy i nie można było dawać w ta walkę agresji Natsu bo w tedy Lucy mi znikła z powierzchni ziemi :) hehe

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy