Rozdział VI-Erza Scarlet

*~~*
LUCY
Kolejny typowy dzień w gildii zleciał szybko. Nie zapomniano o stałym punkcie rozrywki, mianowicie rozwalaniu wszystkiego, co stanie na drodze niewyżytej bandzie. Tym razem najbardziej ucierpiało parę stolików i krzeseł, nie wspominając o barze, który dopiero wczoraj został naprawiony. Zawsze mnie takie sytuacje bawiły, jednak nie tym razem. W pewnym momencie nie wytrzymałam tego harmidru i wyszłam bez słowa. Błądziłam po uliczkach. Kroczyłam przed siebie bez celu. Wzrok miałam wlepiony w podłoże. Ostatnio nie potrafiłam się pozbierać. Krążyłam myślami wokół mojego przyjaciela. Teraz nic nie miało znaczenia, z wyjątkiem niego. W końcu postanowiłam wrócić do domu, gdzie obecnie przebywał Salamander.
Słońce już dawno znikło z linii widnokręgu. Niebo zmieniło barwę na ciemniejszą- granatową. Powietrze oziębiło się, a wiatr nasilił. Mimo, iż zbliżało się lato, to wieczory i tak nadal były chłodne. Chociaż wolę to niż ciągły gorąc. Siedziałam teraz na krześle, obok łóżka, na którym leżał chłopak. Widząc jego spokojny wyraz twarzy, odetchnęłam z ulgą. Nigdy bym nie powiedziała, że to ten sam narwaniec, z którym przebywałam codziennie. Jednak wolałam, kiedy był taki nabuzowany, przynajmniej nie zawiewało nudą. Jednak najbardziej chciałabym, żeby obdarzył mnie tym swoim uśmiechem. Z bezradności oparłam głowę, którą zakryłam dłońmi, na łóżku. W całym pomieszczeniu rozniósł się cichy szloch.
Minął tydzień, odkąd wróciliśmy z misji, lecz jego stan się nie poprawiał. Ciągle znajdował się w śpiączce i nikt nie wiedział, kiedy się wybudzi. Na początku wszyscy w gildii się tym przejęli. Odwiedzali go w szpitalu parę razy dziennie. Potem dali sobie z tym spokój, twierdząc, że nic mu nie będzie. Ja byłam innego zdania. Bałam się o niego jak cholera. W końcu to wszystko przeze mnie. Gdybym była bardziej pożyteczna, do niczego takiego by nie doszło.Uratował mnie, a ja nie potrafiłam nic dla niego zrobić. Dlatego postanowiłam, że osobiście się nim zajmę. Zabrałam go z tego piekielnego szpitala. Nie podobało mi się tam. Uważałam, że w moim mieszkaniu będzie mu lepiej. Szczerze, lubił tu przebywać, więc czemu nie? W ten sposób mogłam mieć cały czas na niego oko, a to sprawiało, że serce było spokojniejsze.
Podniosłam głowę, wzrok wychylając za okno. Obserwowałam widok rozpościerający się za szybą. Magnolia, mieszkańcy, a nawet gildia wszystko tętniło własnym rytmem. Tylko ja nie mogłam odnaleźć się w tej codzienności. Strasznie brakowało mi jego obecności.
Tęskniłam, pragnęłam... chciałam ponownie go zobaczyć! Nie tylko jego ciało, ale tego prawdziwego Natsu.
Łza za łzą spływały po moim policzku. Dałam upust emocjom. Wstałam z wcześniej zajmowanego miejsca i podeszłam do okna. Przysiadłam na parapet. Powolnymi ruchami dłoni przesuwałam po gładkiej powierzchni szyby. Wszystko wydało się puste, bezsensowne. Moje myśli krążyły wokół chłopaka. Tylko wokół niego.
Podziwiałam czarny strop nieba. Jedna, dwie, niezliczona ilość gwiazd na nieboskłonie. Kropla za kroplą zaczęły spadać na ziemię, dudniąc w parapet. Nieobecny wzrok wbiłam w panoramę miasta. Ludzie uciekali w popłochu przed deszczem. Chowali się gdzieś pod drzewami, dachami budynków. Byli też i tacy, co spokojnie przemierzali uliczki. Właśnie wtedy zaczęłam zastanawiać się jak życie potrafi być kruche i nieprzewidywalne. Nie wiem czemu, ale przypominało mi ono (życie) pogodę. Zmienne z godziny na godziny, czasami wywracające wszystko do góry nogami. Tak właśnie się stało w przypadku mnie. Z dniem poznania Salamandra zrozumiałam, czym jest przyjaźń. Choć znaliśmy się krótko, bardzo go polubiłam. Chciałam spędzać z nim mnóstwo czasu, gdyż w jego towarzystwie czułam się sobą. Jednak przez własną głupotę to wszystko zepsułam. Gdybym była odrobiną silniejsza różowo-włosy nie musiałby za mnie walczyć i chronić mnie. Ach, czuję się beznadziejnie.
Trzask! Pierwsza błyskawica przecięła niebo. Za nią pojawiła się kolejna i kolejna. Wszystkie pioruny rozświetlały tą gwieździstą noc. Grzmoty wypełniały całą Magnolię. Deszcz zalewał miasto po brzegi. Moje łzy nie miały końca. A on wciąż milczał. Chciałam wierzyć, że jest to tylko głupi żart. Jednak wiedziałam, że to nie prawda.Serce łomotało mi jak szalone. Musiałam się uspokoić. Skierowałam swoje kroki do drugiego pomieszczenia, rzucając przelotne spojrzenie na chłopaka.
To jest właśnie to-jakie wspaniałe uczucie. Zanurzyłam się w wodzie po samą szyję. Ciepła ciecz okalała moje całe ciało. Kropelki nieźle orzeźwiały, usuwając oznaki zmęczenia. Czułam się wypoczęta. Relaksowałam się kąpielą, na chwile zapominając o otaczającym mnie świecie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam daleko marzeniami do...
Szum i gwałtowny trzask- to dochodziło z mojej sypialni. Nie wiele myśląc wyszłam z wanny, biegnąc do drugiego pomieszczenia. W trakcie tego zawiązałam niedbale ręcznik. Kiedy dotarłam do drugiego pokoju, przeraziłam się. Salamander leżał na podłodze. Jednak nadal był nieprzytomny. Westchnęłam, z powrotem kładąc go na łóżko. Dotknęłam jego czoła- gorące. Przeraziłam się. Bum, bum. Serce przyśpieszyło tempo bicia. Tak się bałam o chłopaka. Niewiele myśląc zrobiłam to, co uważałam za słuszne. Tylko tak mogłam go ocalić. Niepewnie zaczęłam zbliżać ...
*~~*
NATSU
Ciemność. Nic nie mogłem dostrzec. Słyszałem wszystko. Byłem świadom tego, co się dzieje, a mimo to tego nie widziałem. Powoli zaczął irytować mnie ten stan. Chciałem krzyczeć z wściekłości, ale nie mogłem. Gdy już myślałem, że do reszty zwariuje poczułem ogarniające mnie ciepło. Po chwili mrok zniknął. Niepewnie otworzyłem oczy.  Wtedy dostrzegłem przed sobą Lucy w ręczniku. Jej łzy ciekły strumieniami, opadając na dywan. Nie mogłem dostrzec jej wyrazu twarzy, którą zasłoniła dłońmi. Ostrożnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Jedno pytanie wciąż się mi nasuwało- kto mnie uleczył? Zanim się jednak zorientowałem, poczułem, że wtula się w moje ramiona. Mocno się przytulała drżącym ciałem. Byłem beznadziejny, nie wiedziałem co w tamtej chwili uczynić.
-Tak się cieszę, że nic ci nie jest, Natsu.-wyszeptała.
Mimowolnie uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Jak widzisz jestem cały i zdrowy.-zaśmiałem się.
Niepewnie uniosłem dłoń, dotykając nią jej mokre włosy. Przeczesywałem blond kosmyki, próbując ją uspokoić. O dziwo udało mi się.
-Natsu.-powiedziała, jeszcze bardziej się we mnie wtulając.
Milczałem. Słowa w tym momencie były zbędne. Tak naprawdę do końca nie rozumiałem dlaczego płacze, ale nie odważyłam się teraz ją o to wypytywać. Zamiast tego odwzajemniłem jej gest, obejmując ją w pasie. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że jest w ręczniku. Moja twarz przybrała rumieńców, więc odruchowo obróciłem głowę w bok. W tamtym momencie czas się zatrzymał. Nie wiedziałem ile trwaliśmy w uścisku, ale pragnąłem, by ta chwila trwała jak najdłużej.
*~~*
LUCY
Od tamtej pamiętnej nocy minęły trzy dni. Chłopak był teraz w pełni sił, a jego entuzjazm się wszystkim udzielał. Niejednokrotnie w gildii urządzał bójki, choć powtarzałam mu, że jeszcze nie wyzdrowiał. On to zlewał, posyłając uśmiech. W tej kwestii byłam na przegranej pozycji. Gdy się uśmiechał, potrafił mnie do wszystkiego przekonać. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że sam rozgryzł moją słabość, którą wykorzystywał na własną korzyść. Chociaż mi to nie przeszkadzało- uwielbiałam jego radosny wyraz twarzy.
Szłam teraz w kierunku gildii, niosąc stertę pudełek, wypełnionych ciastem truskawkowym. Naszła mnie dzisiaj ochota na coś słodkiego, więc postanowiłam wszystkim coś kupić. Poszłam do najbliższej cukierni. Okazało się, że gildia jest tam stałym klientem. Kiedy spytałam co najczęściej biorą, sprzedawca wskazał mi na ciasto truskawkowe. Pomyślałam, że musieli je uwielbiać. W ten sposób chciałam im zrobić niespodziankę. Nie minęła chwila, a doszłam wreszcie do siedziby Fairy Tail. Drzwi były na szczęście otwarte, za co dziękowałam w duchu. Te pudełka ze smakołykami ważyły więcej, niż na to wyglądały. Weszłam chwiejnym krokiem do środka. Jakie było moje zdziwienie, kiedy każdy ze zgromadzonych siedział grzecznie przy stoliku. Nikt się nie darł, nikt nie wszczynał bójki. Czy aby na pewno nie pomyliłam adresów? Zerknęłam niepewnie na nich, ale widząc znajome twarzy, odetchnęłam. Coś musiało się stać.
-Ktoś umarł?-spytałam podejrzliwie.
- Ale ty zabawna, Lucy!-odparli mi chórem.
To było coraz bardziej podejrzane. Wzruszyłam jedynie ramionami, kierując się do pierwszego z brzegu wolnego stołu. Ostrożnie położyłam siedem pudełek z ciastem na ów mebel. Otrzepałam dłonie, zasiadając na jednym z krzeseł.
-Mam wasze ulubione ciasto truskawkowe.-krzyknęłam, jednak nikt na to nie zwrócił uwagi.
Czyżbym się pomyliła? Ale przecież sprzedawca pokazał to ciasto. A może mnie najzwyczajniej oszukał ? Zrobiłam smutną minę. Chciałam być miła i zrobić niespodziankę, lecz mi nie wyszło. No trudno, zjem sama. Zaczęłam zabierać się za pierwsze pudełko, jednak ktoś mnie w tym wyprzedził. Podniosłam wzrok, a wtedy ujrzałam nieznaną mi kobietę.
-Dzięki za ciasto. Tylko ja je lubię, więc nie musiałaś być tak miła i tyle kupować.- dosłyszałam jej głos.
Długie, szkarłatne włosy komponowały się z jej brązowymi oczami. Miała delikatne rysy twarzy. Ładna, pomyślałam. Spojrzałam na jej ubiór. Przyodziana w zbroję i spódnicę. Dość niecodzienny widok.
-Ale nie ma za co. Tak w ogóle jestem Lucy i chyba nie miałyśmy się okazji poznać.-szepnęłam niepewnie, wyciągając ku niej dłoń.
-To ty jesteś ta nowa, tak? Rzeczywiście nie było okazji, gdyż dopiero wróciłam z trzymiesięcznej misji. Ja jestem Erza.- odparła, ściskając moją dłoń.
Uśmiechnęłam się do niej, kiedy przysiadła się na przeciwko mnie. W spokoju zaczęła konsumować ciasto. Nie będąc gorsza, poszłam w jej ślady.
-Od kiedy Erza jest taka miła?- usłyszałam czyjś szept.
-Ona straszna i od kiedy się uśmiecha?-ktoś inny to wypowiedział.
Jednak, kiedy ona odwróciła wzrok wszyscy nagle zamilkli i powrócili do tępego wpatrywania się w podłogę. Długowłosa natomiast spojrzała do mnie i się uśmiechnęła. Po czym powróciła do jedzenia jej truskawkowego przysmaku.
-Ano, Erza. Głupio mi tak pytać, ale czy oni się ciebie boją?-zapytałam niepewnie.
-Niewątpliwie, tylko nie rozumiem czego.- odparła jak gdyby nic.
-A tak w ogóle to jaką magią się posługujesz?-dodała, kiedy skończyła jeść.
Serce zaczęło bić jak szalone. Nie mogłam zdradzić jej mojej prawdziwej mocy. Przeraziłam się, zapominając, że mam drugą magię jako kamuflaż. Odetchnęłam z ulgą.
-Jestem magiem gwiezdnych duchów. Otwieram klucze za pomocą bram.- odrzekłam.
-Hmm, dosyć niespotykana magia. Przynajmniej jesteś pierwszą, którą znam posługującą się tą magią. - podsumowała.
-A ty?-zapytałam.
Kiedy otwierała usta, by coś powiedzieć naszą rozmowę przerwał czyjś krzyk.
*~~*
NATSU
Kiedy wszedłem do gildii zobaczyłem grobowe miny wszystkich. Wniosek był jeden- Erza wróciła. Uradowany wbiegłem głębiej, wzrokiem szukając jej. Dostrzegłem długowłosą przy Lucy. Zaraz, zaraz. One razem? Coś niepodobnego. Pobiegłem szybko w ich kierunku, drąc się na cały głos.
-Erza, walcz ze mną.
W gildii zapanował szum i słyszałem czyjeś szepty.
-On głupi? Wciąż nie znudziło mu się wyzywanie się najsilniejszej kobiety w gildii do walki?
-Erza to mag klasy S nie przegra z byle kim.
Jednak to wszystko mnie jeszcze bardziej nakręcało. Aż się cały napaliłem. Spojrzałem zawzięcie w oczy Scarlet. Ona tylko pokiwała zażenowana głową.
-Nie przerywaj mi, kiedy jem.-odpowiedziała.
-Aye!-odrzekłem przestraszony.
-Chcesz walki? Jeśli pokonasz Lucy to będziesz mógł walczyć ze mną.
To jakieś żarty? Po co miałbym walczyć z blondynką? Bez urazy, ale nie miałem na to ochoty. Nie lubiłem łatwych zwycięstw. Zacisnąłem nerwowo pięści. Nie chciałem walczyć z przyjaciółką, nie chciałem zrobić jej krzywdy.
*~~*
LUCY
Czy ja dobrze usłyszałam? Aż się zakrztusiłam ciastem w buzi. Ja miałam walczyć i to jeszcze z Natsu? To chyba jakieś żarty. Zerknęłam błagalnie na koleżankę, która widząc moją minę, zaśmiała się.
-Pomogę ci, nie bój się.-szepnęła tak, bym tylko ja to usłyszała.-Boisz się nowej ?-zakpiła.
Grała nieczysto, próbowała podpuścić chłopaka, co jej się niestety udawało. Kątem oka widziałam zmieniającą się jego mimikę twarzy. Posłał mi przepraszający uśmiech, wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź.
-Ależ skąd.  To co Lucy, idziemy walczyć?-zaproponował, co nie za bardzo mi się spodobało.
Chciałam już zaprzeczyć, kiedy wyprzedziła mnie długowłosa.
-Za trzy dni. Teraz daj mi odpocząć, dopiero wróciłam.
-Dobra, jak sobie chcesz.- opowiedział naburmuszony Salamander.
Kiedy się oddalił, odsapnęłam. Nie chciałam z nim walczyć, on zresztą ze mną też nie. Czy ktoś liczył się z naszym zdaniem?
-Dlaczego to zrobiłaś?- wydobyło się pytanie z moich ust.
-Bo tak będzie zabawniej. A teraz chodź, trzeba potrenować.-pociągnęła mnie w kierunku wyjścia.
Coś czułam, że kolejne trzy dni będą prawdziwą katorgą, a pocieszające spojrzenia przyjaciół mnie w tym utwierdziły. Serce biło mi jak szalone. W pewnym sensie byłam podekscytowana, z drugiej strony bałam się. Przecież nie miałam szans z chłopakiem, i to żadnych.
-Przepraszam. - szepnęłam, kiedy minęliśmy Natsu.
-Powodzenia. Nie martw się.- odrzekł, posyłając uśmiech.

Uspokoiło mnie to. Skoro on do tego tak podchodzi walka będzie bardziej jako sparing niż zażarta bitwa. Chociaż ciekawie będzie powalczyć przeciwko niego. Mimowolnie uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Ciekawiło mnie tylko jak będzie wyglądał trening z najsilniejszą kobietą w gildii. Zapowiadało się interesująco. Skryłam strach głęboko w sobie, ekscytując się myślą o zbliżającej się potyczce. Aż się cała napaliłam- pożyczyłam sobie tekst od chłopaka, głośno śmiejąc się.
*~~*
Hmm, rozdział chyba podobał mi się ^^ Wreszcie Lucy poznała Erzę, chociaż miałam to w planach zrobić w innych okolicznościach. Jak się domyślacie, w kolejnym rozdziale walka Natsu vs Lucy. Jak to się potoczy :) Co do sposobu w jaki Lucy uleczyła Natsu nie zdradzę póki co :D a główkujcie się z tym, a co tam. Możecie pisać swoje propozycje na przebieg walki :) Chciałam wprowadzić coś nowego, chociaż nie wiem czy mi się udało. Rozdział dedykuję Miyu. :* Dziękuję kochana za to, że jesteś. Nie przedłużając- do następnej. 

6 komentarzy:

  1. Hej!
    Ostatnio natknęłam się na twojego bloga i muszę stwierdzić, że twoje opowiadanie mnie urzekło. Obiecuję zostać twoją stałą czytelniczką choć może nie zawsze będę komentować (na to też trzeba mieć wenę a ta niezbyt się mnie trzyma ;) Co do tego rozdziału jest zabawny (Erza i ciasto truskawkowe to najlepszy paring ever xD) bardzo jestem ciekawa przebiegu walki Natsu i Lucy cóż za magię może ukrywać? Cóż, pozostaje mi czekać ale póki co życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No siema ! :*
    Świetny blog , jeden z niewielu który zachowuje ducha walki , a nie od razu love story :) Za to wielki + u mnie . Cóż rozdział mi się podoba jest świetny . Lubie gdy piszesz z perspektywy 2 osób :) Życze weny , weny :* I czekam z niecierpliwością na następny rozdział . Jak to mówi kisielek (Natsu) Cała się napaliłam ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział!
    Mam nadzieję, że będzie więcej takich :)
    Już się nie mogę doczekać walki Natsu vs. Lucy
    Ale mnie strasznie zaciekawiłaś tą drugą magią Lucy... hmmm cóż to może być?
    Czekam na nexta i oby tak dalej ;)

    ~Victress

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa, dedykacja dla mnie <3 No, no postarałaś się, moja droga :3 Od teraz to jest mój rozdział, rezerwuję go sobie, zapiszę na kompie i będę czytać w kółko xd Dobra, chyba przesadzam, ale i tak jest genialny :*
    Więcej takich! :D
    Pozdrawiam, xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając początek aż mi serducho zabiło mocniej :D Mega dobrze to opisałaś, choć było to smutne to takie.. No ojejku no, aż brakuje mi słów ale zajebiste xD
    A jak Lucy poszła po truskawkowe ciastko pomyślałam tylko "o-o, wyczuwam kłopoty" , ale na szczęście jedynie zaskarbiła sobie znajomość u Erzy ^.^
    ...
    "To jakieś żarty? Po co miałbym walczyć z blondynką? Bez urazy, ale nie miałem na to ochoty. Nie lubiłem łatwych zwycięstw." Hahaha nieźle ją Natsu zjechał w myślach xD No ale ciekawe jak ta walka się potoczy.
    I jeszcze jedno, bardzo zaciekawiłaś mnie tą "prawdziwą" magią Lucy, ale chyba zdradziłaś się troszkę w swojej notce pod rozdziałem ;> Nie powiem nic więcej żeby broń boże czasem nie zaspoilerować czegoś! I o dziwo widzę, że jeszcze są rozdziały jakieś (myślałam, że ten był ostatni) co bardzo mnie cieszy więc lece czytać dalej! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow :3 czytając początek prawie się popłakałam xD prawie tylko dlatego, że przyszedł mój brat i zaczął mnie wkurzać, ale gdyby nie to, znów pozbyłabym się kilku paczek chusteczek. Rozwaliło mnie to - Lucy wraca do gildii, wszyscy są grzeczni i pierwsze pytanie: -Ktoś umarł?" myślałam że padnę xD ale najbardziej nie intryguje mnie walka Naltu vs Lucy tylko ta jej druga magia... :D

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy