*~~*
N A T S U
Ale się napaliłem. Dawno nie miałem okazji stłuc
kogoś na kwaśne jabłko. Teraz miałem ku temu szanse, ale mimo to nie
zapomniałem o najważniejszym. W tym momencie uratowanie Lucy było priorytetem,
moja zabawa może poczekać.
Biegłem ile miałem sił w nogach. Nie czułem
zmęczenia, toteż nie musiałem się zatrzymywać na zbędny odpoczynek.
Wsłuchiwałem się w szept wołający mnie po imieniu. Podążałem w kierunku ów
dźwięku, który wytyczył mi drogę ku wrogowi. Poczułem iż powietrze się trochę
zagęszcza. Mogłem wyczuć zapach stęchlizny- musiałem być blisko. Skręciłem w
lewo i znalazłem się na wielkiej, pustej polanie. Idealne miejsce do walki.
Przeciwnik nieźle to sobie wszystko wykombinował. Przerwałem swoje rozmyślenia,
kiedy wyczułem złowrogą aurę tuż za moimi plecami.
Jakie to żałosne atakować kogoś od tyłu. W tym
swoim działaniu pokazał swoje tchórzostwo. Śmiem przypuszczać, że się mnie bał,
skoro posunął się do tak żenującego czynu. Wolałem jednak nie zawracać sobie
tym głowy i skupić się na bitwie.
Przymknąłem oczy, wyciszając się. Ktoś mógł
pomyśleć, że jestem idiotą. Przeciwnik stoi za mną, a ja sam sobie komplikuje,
rezygnując z widzenia. Jednak nie zrobiłem tego bez powodu. Kiedy moje oczy są
zamknięte, pozostałe zmysły się wyostrzają. Dzięki temu mogłem poczuć
odrażający dym. Co więcej, dosłyszałem charakterystyczne iskrzenie się ognia.
Mimowolnie uśmiechnąłem się. Przeciwnik nie
wiedział, w co się wpakował. Atakować mnie ogniem, to tak jakby polać wodę nią
samą i oczekiwać, że zniknie.
Wygraną mam w kieszeni. Aż się cały palę,
szepnąłem.
Odruchowo zacisnąłem pięści, starając się by cała
pozytywna energia nagromadziła się w dłoniach, tym samym, bym mógł wymierzyć
jeden, powalający cios. Chciałem już uruchomić swoją magię, ale wtedy sobie
przypomniałem. Magia tutaj nie działa. Jak mogłem o tym zapomnieć. Przeklinałem
siarczyście na swoją głupotę. Teraz trzeba będzie to załatwić gołymi rękami.
Nowe wyzwanie sprawiło, że jeszcze bardziej się nabuzowałem.
Otworzyłem oczy, kiedy poczułem rozprzestrzeniający
się ogień. Spojrzałem w dół- czerwony żywioł otaczał moje nogi. Było to
nieznane dotąd mi uczucie. Pierwszy raz poczułem gorąco. Ach, no tak. Bez magii
byłem tylko zwykłym chłopakiem, więc nic dziwnego, że odczuwam to, co normalni
ludzie. Jednak ogień mnie nie parzył. W końcu to ja miałem nad nim władzę i
chociaż chwilowo nie posiadałem magii, to żywioł i tak nie mógłby mnie zranić.
-Aua. Co u licha się dzieję?-krzyknąłem przerażony.
Wróg uśmiechnął się zwycięsko- tak jak
zaplanowałem. Musiałem sprawić, by uwierzył w swoją wygraną, a wtedy go
pokonam.
-Odkąd straciłeś magię przestałeś być odporny na
ogień. Twoja moc doprowadzi cię do końca. Sam zgotujesz sobie pożegnanie.
Haha,haha,haha...- histeryczny śmiech zaczął wydobywać się z ust wroga.
Dopiero teraz mu się przyjrzałem. Miał czarne,
krótkie włosy. Nie dostrzegłem jego oczu, miał przewiązane je bandażami. To
jakiś potwór, że porusza się,nie widząc wszystkiego dookoła?
-N-nie podam się tak łatwo.-udawałem,
"łkając".
W duszy tarzałem się ze śmiechu. Jeszcze chwila i
moje oszustwo wyjdzie na jaw. Wziąłem głęboki oddech i zacisnąłem usta w wąską
linijkę. Twarz wykrzywiłem co jakiś czas w grymasie bólu- przynajmniej
próbowałem. Musiałem do końca grać przegranego. Widząc triumfalne spojrzenie
wroga, nie wytrzymałem. Nie w moim stylu jest odnoszenie porażek, nawet jeśli
był udawane.
Ogień dosięgnął linii moich włosów. Ja jak gdyby
nic rozprostowałem ciało. Mina wroga była powalająca. Miałem wrażenie, że jego
oczy wyjdą z orbit.
-C-co jest? Jak to możliwe? Jesteś jakimś potworem,
czy co ?- mamrotał przerażony przeciwnik.
-Nie, to ty po prostu jesteś naiwny i słaby.
Otworzyłem szeroko usta i zacząłem wsysać cały
ogień. Po paru sekundach nie było po nim śladu. Poczułem jak ciepło wypełnia
moje wnętrze. Wyciągnąłem jedną dłoń przed siebie- zapłonęła moim ogniem. Tak
jak się spodziewałem magia powróciła do mnie.
-Dziękuję za posiłek. Teraz, kiedy się najadłem,
jestem w pełni sił !-krzyknąłem, nacierając na wroga.
Zaledwie zdążyłem podbiec do niego i wykonać prosty
cios pięścią w jego brzuch. Przeciwnik poleciał na pobliskie drzewo, a z jego
rany zaczęła się sączyć krew. Nie przejąłem się tym, tylko atakowałem dalej.
-To za Lucy ... i za to, że nas uwięziłeś. Uwolnij
ją, albo zabiję cię.-warknąłem, okładając go ognistymi pięściami.
-Może mnie pokonałeś, lecz mój mistrz cię
unicestwi. A pierw popatrzysz na śmierć tej blondyne...- nie skończył mówić,
gdyż stracił przytomności.
Sprawcą oczywiście byłem ja. Chwyciłem za te jego
kudły i rzuciłem go na ziemię. Nie mogłem już słuchać tego jego irytującego
głosu. Tak jak się spodziewałem to nie on był prawdziwym przeciwnikiem. Jego
moc, którą wyczułem, wynosiła niewiele. Już chyba Happy posiadał więcej. Czyli
za tym wszystkim musi stać jakaś grubsza ryba. Na to wyrażenie zaśmiałem się.
Mój partner teraz pewnie skakałby z radości, słysząc co wypowiedziałem.
Szczerze, na dźwięk słowa ryba zrobiłem się głodny. Ale pomijam to. Są
ważniejsze rzeczy.
-No proszę, proszę. A więc pogłoski są o tobie
prawdziwe, Salamandrze. Wyśmienicie, wyśmienicie. Chodź do mnie, zostaniesz
zabity z godnych rąk.
Ja jednak to zlekceważyłem. Wstałem tylko z klęczek
i obróciłem w stronę głosu. Tylko hologram, pfu. Ci przeciwnicy to jakaś
pomyłka. Boją się mnie, czy co? Nie byli nawet godni posmakować mojej pięści,
więc nie zamierzałem się wybierać.
-Chyba z konia spadłeś. Nie zamierzam marnować
czasu na kolejny niewypał. - rzekłem spokojnie.
-A więc chcesz, by ta dziewczyna i kocur cierpieli?
Spojrzałem na dwie postacie przedstawione w
hologramie. Poturbowane ciało dziewczyny wygięte było dziwacznie- nie
potrafiłem tego określić. Każda jej kończyna leżała w inną stronę. Wzdrygnąłem
się nieznacznie. Złość zaczęła rosnąć we mnie, potęgując się. Miałem ochotę go
rozszarpać za to, co zrobił mojej przyjaciółce. Przeniosłem wzrok nieco w bok,
leżał tam nieprzytomny Happy. Jednak on wyglądał na żywego i na pewno był w
lepszym stanie niż blondynka.
-Wypuszczaj ich! Spalę cię żywcem, rozumiesz?
Pożałujesz, że kiedykolwiek wyzwałeś mnie na pojedynek. Odpłacę ci za krzywdy
wyrządzone Lucy! - warknąłem nieprzyjemnie, zaciskając dłonie w pięści.
-Ach to?-kopnął ciało dziewczyny.-To naprawdę nic
takiego. Nie wyobrażasz sobie jaki ból czuje prawdziwa ona.- zaśmiał się, na co
ja zmarszczyłam brwi.
-O czym ty mówisz?
-Spójrz tu!-wskazał na jakieś szklane ustrojstwo.
Na dłoni miał coś na kształt klatki, lecz jej
rozmiary były takie małe, jak dla jakiegoś gryzonia. Wytężyłem wzrok, gdyż
dostrzegłem, że w środku coś się znajduję.
-Lucy.- krzyknąłem.
We wnętrzu tego "więzienia" znajdowała
się długowłosa, mówiąc ściślej- jej dusza. Twarz miała bladą, całą zakrwawioną.
Jej miniaturowe ciało było jeszcze w gorszym stanie, niż to prawdziwe. Inaczej
tego określić nie umiem.
-Natsu, to nic.- pocieszała mnie, jednak jej to nie
wychodziło.
Jej poraniona twarz wyginała się w spazmach bólu.
Do moich uszu dotarł złowieszczy śmiech tego poronionego starucha. Furia wzięła
nade mną górę.
-Zabiję cię, draniu. Przysięgam.
Moje dłonie zapłonęły ogniem. Wymierzyłem jedną
pięść w twarz przeciwnika, na chwile zapominając, że to tylko hologram. Postać
jego, a raczej obraz sprawił, że moja ręka dosłownie przeszła przez nie. W
miejscu, gdzie wymierzyłem cios hologram zafalował, lecz po chwili wrócił do
pierwotnej postaci. Niech to szlag! Wymierzałem kolejne ciosy pod wpływem
złości, ale efekt był taki sam. Warknąłem wściekle, bezwładnie opadając na
kolana.
-Przyjdź do najwyższego budynku. Masz piętnaście
minut. Po tym czasie ta dziewucha zginie, a koteczek będzie następny.-na
potwierdzenie tych słów usłyszałem krzyk Lucy.
Potem postać wroga znikła. Nie wiele myśląc pobiegłem
w wyznaczone miejsce. Musiałem ją uratować. To dopiero jej pierwsza misja, a
pozwoliłem, by tak ucierpiała. Po cholerę ją wtedy zostawiłem! Pędziłem przed
siebie, nie zważając gdzie. Niby nie wiedziałem gdzie znajduje się ten budynek,
lecz słodki zapach dziewczyny dolatywał do moich nozdrzy. Znajdę nią, znajdę i
tego wyrzutka.
Czas nie ubłagalnie płynął do przodu. Na szczęście
dostrzegłem zarysy wysokiej budowli. To już blisko. Teraz dopiero rozpocznie
się moja walka. Lucy, Happy wytrzymajcie jeszcze chwilę. Uśmiechnąłem się,
kiedy znalazłem się pod wrotami do pokaźnej budowli.
-Jakie urocze przywitanie.-rzekłem ironicznie,
kiedy drzwi same się otwarły.
Nie zważając na nic, wszedłem do środka. Kiedy
tylko przekroczyłem próg, drzwi zamknęły się za mną. Towarzyszyło im przy tym
charakterystyczne skrzypnięcie. Powoli
szedłem do przodu, uważnie rozglądając się na boki. Musiałem być czujny-
znajdowałem się teraz w paszczy tej obślizgłej ryby. Nie wiem czemu, ale spodobało
mi się takie określenie tego drania. Ciekawe czy jest smaczny, jak się go
przypali. Aż się napaliłem. Stop, stop. Zachowuje się jak ten niebieski kocur.
Potrząsnąłem głową, odrzucając niedorzeczne myśli.
Zimno.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, iż temperatura
tutaj jest znacznie mniejsza niż ta na dworze. Ale jak to możliwe? Przecież to
zamknięte pomieszczenie. Jednak nie przejmowałem się tym długo- miałem wiele
ciekawszych rzeczy do roboty, jak na przykład liczenie baranów, czy też
podglądanie blondynki. Na to drugie moja twarz poczerwieniała, przypominając
sobie ostatnią sytuacje. Aż zrobiło mi się gorąco. Zaśmiałem się. Jestem
nienormalny.
-No, no. Co tak długo? Już miałem wykańczać tą
małą.- ten głos.
Spojrzałem przed siebie i wtedy dostrzegłem jego.
Tego idiotę co odważył się mnie wyzwać i myślał, że ma szanse. Co gorsza to on
zranił moich przyjaciół. Ta zniewaga krwi wymaga.
-Aż tak ci śpieszno na drugi koniec?-powiedziałem,
idąc w jego stronę.
-Jaki pewny siebie. No, no. Nie ładnie. Przykro mi,
ale nie mam czasu na zabawę. Wykończę cię szybko, ale nikt nie powiedział, że
bezboleśnie.-odparł.
Dopiero wtedy przyjrzałem się bliżej otoczeniu.
Całe wnętrze pokryte było śniegiem, a jego tron, na którym wcześniej siedział
zrobiony z lodu. Zaraz. Właśnie- siedział. Gdzie on się podział? Zacząłem się
nerwowo rozglądać, lecz nie wyczuwałem jego obecności. Niech go!
-Czy mnie szukasz?-usłyszałem głos za sobą.
Wymierzyłem zapaloną pięścią w tamtym kierunku.
Byłem szybszy, nie zdążył zrobić mojego uniku. Uśmiechnąłem się triumfalnie,
lecz widząc to wkurzyłem się!
-Niech cię.-
wysapałem w złości.
Moja dłoń przeszła na wylot przez ciało wroga, choć
wydawało mi się, że zadałem mu poważny cios. Podobna sytuacja była dzisiaj z
hologramem. Czyżby to jego magia? Odruchowo spojrzałem na jego spokojną twarz.
-Już się domyśliłeś, co? Czyli moja sztuczka nie
zadziała drugi raz, och, jak szkoda. Widzisz, posługuje się magią, która tworzy
liczne moje kopie. Mogę tworzyć niezliczoną ilość hologramów.To zaginiona
magia: Ciemne złudzenie. -wyjaśnił, choć to było niekonieczne.
-Żałosne, myślisz, że tylko robiąc uniki, pokonasz
mnie?
-Nie, ja już wykonałem swój ruch.
-Co? Co masz na myśli?
-Spójrz na swoją dłoń.- zrobiłem to, co powiedział.
Niemożliwe.Moja dłoń pokryta była lodem. Ale jak?
Co więcej, nie mogłem się uwolnić. Próbowałem to podpalić, ale na marne.
-Koniec twojej przewagi, co zapałeczko?
Zirytowałem się na to określenie. Jeszcze bardziej
zacząłem szarpać dłonią, lecz to powodowało więcej bólu niż pożytku.
-Coś ty mi zrobił? Ty tchórzu.- wydarłem się na
całe gardło.
-Rany, rany. Jaki głośny.- mruknął pod
nosem.-Widzisz, to moja druga magia- tworzenia. Kiedy twoja dłoń przeszła przez
hologram, ja zmaterializowałem go jako lód. Przez co twoja dłoń tkwiąca w
" iluzji" została uwięziona w lodzie, kapujesz?!-dodał, widząc moją
minę.
-Tą ostatnią uwagę mogłeś zaoszczędzić dla siebie!
Kto by tego nie zrozumia...
Nie dokończyłem. Poczułem ból. Co za tchórz.
Atakować, kiedy ktoś mówi. Ten gościu działał mi na nerwy. Zanim się
zorientowałem, leżałem już na ziemi. Coś czułem, że nie będzie to łatwe
zwycięstwo.
*~~*
L U C Y
Łzy leciały strumieniami. Po mimo bólu i licznych
ran obserwowałam poczynania mojego przyjaciela. Chciałam mu jakoś pomóc, ale
nie mogłam. Byłam teraz tylko żałosną swoją małą wersją, która nie potrafiła
władać nawet na własnym ciałem. Co jakiś czas zakrywałam oczy. Nie mogłam
patrzeć na to, co się działo z chłopakiem. Zza krat widziałam wszystko jak na
otwartej dłoni.
Przeciwnik kopał leżącego chłopaka w różnych
miejscach. Zaczynając od brzucha, przechodząc po dłoniach, ramionach, udach,
nogach, a nawet po głowie. Z każdej części ciała sączyła się strużka krwi. Cały
drżał, krzyczał z bólu, a mimo to nie poddawał się. Próbował podnosić swoje
ciało, lecz to kończyło się z fiaskiem. Wróg nie szczędził sobie, nie
przestawał na chwile atakować. Tak naprawdę był tylko zwykłym tchórzem.
Unieruchomił dłonie Natsu, blokując jego przepływ magii. Gdyby nie to, już
dawno gryzłby piach. Różowo-włosy jest naprawdę silny, lecz w tej chwili nie
miał jak skorzystać z własnej mocy. Nie wiedziałam jak można tak nieczysto
grać. W ten sposób pokazał swoje tchórzostwo. Jak można bić bezbronnego? Co to
za wygrana?
Przejęta mogłam tylko na to patrzeć. Na ciało
Salamandra, które z każdym kolejnym atakiem zginało się w ból i było
przyozdabiane w nowe rany. Na jego twarz, która wykrzywiała się w spazmach
bólu. A także na ten szyderczy uśmieszek naszego wroga.
Czas mijał szybko,a położenie chłopaka nie zmieniło
się. Co więcej z każdą chwilą pogarszał się. W końcu stracił przytomność.
Myślałam, że przeciwnik odpuści sobie. Jednak nie, on wciąż bił bezbronnego
Natsu. Tym razem skierował wszystkie ciosy na głowę. Tego było za wiele.
Wybuchłam niepohamowanym płaczem, drżącymi dłońmi
zaciskając na kratach. Kiedy tylko je dotknęłam, moje ciało zostało porażone
prądem. Poczułam ból, ale miałam to gdzieś.
-Natsu, błagam cię wstań. Wiem, że umiesz pokonać
tego słabeusza. Proszę cię, nie zostawiaj mnie teraz samej. Słyszysz mnie,
prawda?- krzyczałam donośnym głosem.
Głos łamał mi się, ale to nic. Darłam się jeszcze
głośniej, powtarzając imię przyjaciela. Tylko tyle mogłam dla niego zrobić.
Moje działanie także spowodowało, że przeciwnik na chwile odszedł od chłopaka.
-Zamknij się, mała wywłoko!- ryknął w moją stronę.
Ostatnie co pamiętam, to błyskawice i przeszywający
ból, a potem tylko ciemność.
*~~*
N A T S U
Słyszałem wszystko- jej płacz, motywujące słowa i
ten krzyk z bólu. Ona starała się, by mi pomóc, a co ja robiłem? Leżałem
bezradnie na ziemi, pozwalając się okładać jakiemuś idiocie. Tego było za
wiele. Mnie mógł ranić ile się mu podoba, lecz teraz skrzywdził moją
przyjaciółkę. Nie ujdzie mu to na sucho.
-Dziękuję.- szepnąłem cicho w jej kierunku.
Byłem pewny, że mnie usłyszy. Przynajmniej miałem
taką nadzieję.
Szybko otwarłem oczy. Wyczułem, że przeciwnika nie
ma w pobliżu, więc wykorzystałem sytuacje. Na drżących dłoniach zacząłem unosić
swoje ciało. Po mimo bólu i licznych ran, po mimo utraty sporej ilości krwi i
energii, wstałem. Oparłem się dłońmi na zgiętych nogach. Lód co prawda
uniemożliwiał mi pełną swobodę ruchów, lecz to nie było ważne. Udało się! Znowu wróciłem do gry. Aż się cały
napaliłem.
-Och? Czyżby została ci resztka sił? Zaraz coś z
tym zrobimy.- zaśmiał się, celując we mnie pięścią.
-Chyba ci się coś pomyliło. Może i nie mam sił, ale
zniszczę cię. Chociażby gołymi rękami.- powiedziałem pewnie.
Zatrzymałem jego cios w ostatniej chwili. Tuż przed
swoją twarzą znajdowała się dłoń przeciwnika, którą trzymałem w swoich. Ciężko
dyszałem, próbując w jakiś sposób wykrzesać z siebie moc.
-Jeszcze umiesz się ruszać? Nieźle. I co zamierzasz
zrobić? Nie możesz nawet ustać, a nie wspominając o walce.
-Będę stał. Stanę się silniejszy. Jeśli upadnę to
podniosę się i będę walczyć.-dodałem zacięcie.
Skupiłem całą swoją siłę w dłoniach. Zacząłem
miażdżyć rękę przeciwnika w swoich. Zaciskałem mocno, lecz na nim nie wywarło
to wrażenia. Jednak to nie on był moim celem. Siła z jaką parłem na jego dłoń
sprawiła, że lód okalający moje ciało złamał się w pół. Wykorzystując to-
szybko wykonałem kolejny ruch.
-Ryk ognistego smoka!
Wielka kula ognia mknęła w jego stronę, nie było
szans, by uniknął to z takiej odległości. Nie minęło wiele, a stał w moim
żywiole, będąc przez niego trawionym. Nie traciłem ani chwili. Kiedy on palił
się, ja ruszyłem na niego z pięściami. Zacząłem okładać jego ciało pięściami,
lecz ataki były pozbawione siły. Nie miałem już energii-mimo to nie mogłem się
poddać. Krople potu zbierały mi się na czole. Każda cząstka mojego ciała drżała
z bólu. Ale mimo to ja mogłem stać. Stać i walczyć.
-Kiedy ty się bawisz, ta lalunia umiera.-podsycił
tylko mój gniew.
Od razu ujrzałem twarz Lucy. Płakała i wołała mnie.
Jej ciało było ranione przez pioruny, lecz ona uśmiechała się i motywowała
mnie. To ona była moją siłą. Złość ponownie zgromadziła się we mnie,
zamieniając to w moc. Uderzyłem przeciwnika własnym czołem, stukając w jego.
Zatoczyłem się trochę do tyłu, lecz wróg upadł na ziemie.
-Coś tam jeszcze potrafisz...- powiedział zza mnie.
Ni stąd ni zowąd znalazł się centralnie za mną.
Zanim się zorientowałem, oberwałem z łokcia w bok, przez co opadłem na ziemie.
Przeturlałem się, zatrzymując się na ścianie. Pod wpływem tego jedna z podpór
budynku rozwaliła się, a jej kawałki spadły na mnie. Byłem przygnieciony pod
gruzem. To koniec.
-Jakieś ostatnie życzenie?
Mężczyzna podszedł do mnie. Uniósł twarz, rwąc mi
włosy. Uśmiechnął się ironicznie. Uderzył mnie lodowym soplem w twarz. Raz,
drugi, trzeci. Po dwudziestym przestałem liczyć. Moje powieki stały się
ciężkie. Czułem jak ucieka ze mnie ostatnia siła życiowa. Lucy, przepraszam.
Wierzę w Ciebie, Natsu, więc nie zostawiaj mnie
samej.-twój głos.
Zobaczyłem uśmiechniętą twarz dziewczyny. To
prawda, nie mogę się poddać. Ona zaufała mi, więc musiałem sprostać jej oczekiwaniom.
-Tak, moje ostatnie brzmi...
przepadnij!-krzyknąłem.
Na nowo wróciły mi siły i chęć do walki. Całe moje
ciało stanęło w płomieniach. Bez problemu wyczołgałem się z gruzów. Patrzyłem
teraz wściekłym spojrzeniem na mężczyznę. Widziałam w jego oczach przerażenie.
-Niemożliwe, jesteś potworem! Nie powinieneś
istnieć.
- I mówi to osoba, która skrzywdziła moich
przyjaciół? Nie daruję ci tego. Spalę cię żywcem.- warknąłem.
W zaskakująco szybkim tempie znalazłem się za nim.
Chwyciłem za jego ręce i wykręciłem je do tyłu. Usłyszałem jego jęk bólu.
Pociągnąłem jeszcze mocniej za jego ramiona, jakby próbując mu je wyrwać. Nie
przejąłem się jego błaganiami o litość. Zebrałem cały ogień w lewą nogę i
wymierzyłem ją w plecy przeciwnika. On pod wpływem uderzenia poleciał na swój
własny tron. Nie pozwoliłem się mu jednak podnieść. Musiałem go dobić.
-To koniec... Sprawiłeś, że Lucy płakała. Teraz
odpłacisz mi za to !
-Żelazna pięść ognistego smoka!-krzyknąłem.
Wymierzyłem dłoń w klatkę piersiową wroga.
Nacierałem nią tak długo, aż "wsiąkła" w jego ciało. Usłyszałem
charakterystyczny dźwięk łamanych kości. Miał teraz złamane żebra. To
spowodowało, że zemdlał. Nie byłem nim- nie biłem bezbronnego. Jednak nie
mogłam pozwolić, by żył.
Podczas walki zauważyłem, że sufit jest pokryty
soplami. Wykorzystałem to. Doskoczyłem do góry, pięściami zwalając lodowe
odłamki na ziemie. Następnie swoim rykiem nakierowałem ich tor lotu na wroga-
wszystkie wbiły się w jego ciało. To koniec!
Nagle cały budynek zaczął się walić. Po mimo tego,
że ledwo co stałem musiałem uratować nieprzytomnych przyjaciół. Chwiejnym
krokiem podszedłem do ciała kota i przerzuciłem przez ramię. Obok niego leżała
blondynka, która powoli odzyskiwała przytomność. Kiedy go pokonałem- jego czar
zniknął i Lucy wróciła do swojego ciała.
Z rannymi przyjaciółmi opuściłem to miejsce. Chwilę
potem budynek zapadł się. Obserwowałem to z uśmiechem na twarzy. W końcu
skończyło się tak samo jak zawsze- wielką rozróbą.
Szczęśliwy opadałem na ziemię. Byłem za bardzo
zmęczony. Gdy miałem zderzyć się z twardą powierzchnią, poczułem coś miękkiego.
*~~*
L U C Y
Otworzyłam niepewnie oczy. Pierwsze co ujrzałam, to
ruiny budynku, w którym jeszcze niedawno byliśmy. Teraz spojrzałam przed siebie
i dostrzegłam chłopaka, który opadał ze zmęczenia. Nie wiele myśląc złapałam go
w dłonie, kładąc go sobie na kolanach. Widząc jego poranioną twarz, przeraziłam
się. Był w opłakanym stanie, a mimo to szczerzył się. Jego szczery uśmiech i mi
udzielił wesoły nastrój. Odwzajemniłam jego gest.
-Natsu, to koniec, prawda?-szepnęłam.
Moje łzy zaczęły spływać po moim policzku, opadając
na ciało Salamandra.
-Nie płacz, już po wszystkim.-uspokoił mnie.
Drżącą dłoń położył na moim obolałym policzku. Głaskał
go delikatnie, jakby chciał dodać mi tym otuchy.
Ale udało mu się-powstrzymałam łzy.
-Tak się cieszę, że nic ci nie jest.
-Nie powinnaś spytać o wynik?-zaśmiał się, na co ja
oburzyłam się.
-Nie muszę, ponieważ wierzyłam w ciebie.
-Wszystko słyszałem. To tylko dzięki tobie udało mi
się go pokonać. Dodałaś mi siły.- wyszeptałeś.
-Nie prawda. Ja tylko przeszkadzałam. Gdyby nie ja,
pokonałbyś go szybciej.- mówiłam prawdę.
-Dziewczyno, ale ty bzdury pleciesz. Nie mogę już
tego słuchać...-urwał nagle.
*~~*
N A T S U
Spojrzałem w jej radosne spojrzenie. Od razu
poprawił mi się humor, chociaż zaraz popsuł się, słysząc jej słowa. Jak mogła
tak mówić? To właśnie jej obecność dodała mi sił. Gdyby nie ona, dawno bym już
przegrał. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak była wtedy pomocna. Chciałem ją
jakoś ukarać. Spojrzałem na jej niewinną twarz i nawet wiedziałem, co zrobię.
-Chodź tu mała.
Podniosłem się z jej kolan, tylko po to, by
obdarzyć całe jej ciało łaskotkami. Zawisłem nad jej ciałem, łaskocząc ją
wszędzie. Wiła się pode mną, śmiejąc się wniebogłosy.
-P-przestań ! Proszę, ja już nie mogę. - pokiwałem
przecząco głową.-Bo teraz robię to, na co mam ochotę.
Uśmiechnąłem się, zobaczywszy jej naburmuszoną
minę. Ona naprawdę jest niesamowita!
*~~*
L U C Y
Obdarzaliśmy się wzajemnymi łaskotkami, dopóki nie
usłyszeliśmy odchrząknięcia kota.
-Nie żebym chciał wam przeszkodzić... A jednak
chce. Jestem głodny... a tak w ogóle to wy się luuuuubicie.-dodał dobitnie
Happy.
Zanim się obejrzał, zaczęłam go gonić.Przeklinałam
na kota, za to, że potrafił latać. Nawet nie mogłam go dosięgnąć. Mimo, że
skakałam ze wszystkich sił do góry. Po chwili znudziło mi się to, więc bez
słowa usiadłam na ziemie.
-Co jest?- zapytał mnie.
-Nic, a co jeśli nie wrócimy do domu?- jęknęłam.
-T-to jest dobre pytanie.-podrapał się nerwowo po
głowie.
-Wrócicie.-dosłyszałam głos przyjaciółki.
-Mini!- nie kryłam zdziwienia.
-Tak, tak. Teraz kiedy pokonaliście wrogów, Dream
został naprawiony. Możecie udać się do domu lub do Bo...
-DO DOMU!- krzyknęliśmy razem.
Tak właśnie skończyła się moja pierwsza misja. Nie
udała się, ale to nic . Zrozumiałam jak ważni są dla mnie przyjaciele.
Zamierzam stać się silniejsza, bym następnym razem była bardziej użyteczna.
Tamten dzień był dla nas wszystkich cenną lekcją. Ja doceniłam wartość
przyjaźni, Happy na koniec dostał wielką rybkę, a Natsu? Huh, zyskał nową moc,
ale o tym napiszę ci kiedy indziej, Mamo.
***
Tadam! Wiedziałam, że walkę spierniczę. Ale jako, że miałam napływ weny rozdział pojawił się dzisiaj . Jest nieco dłuższy. Szczerze- mam mieszane uczucia ;c Nie wiem czy wam się spodoba. Mam nadzieję, że tak :) Możecie śmiało krytykować- nie pogniewam się za to. No nic, nie przynudzam. Do następnej ;* Dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że są. Gdyby nie wy, nie miałabym ochoty czegokolwiek pisać. :D Za wszystkie błędy przepraszam. Jest dosyć długie i nie mam czasu sprawdzić błędów .
Tadam! Wiedziałam, że walkę spierniczę. Ale jako, że miałam napływ weny rozdział pojawił się dzisiaj . Jest nieco dłuższy. Szczerze- mam mieszane uczucia ;c Nie wiem czy wam się spodoba. Mam nadzieję, że tak :) Możecie śmiało krytykować- nie pogniewam się za to. No nic, nie przynudzam. Do następnej ;* Dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że są. Gdyby nie wy, nie miałabym ochoty czegokolwiek pisać. :D Za wszystkie błędy przepraszam. Jest dosyć długie i nie mam czasu sprawdzić błędów .
Świetny i dłuuuuuugi rozdział *__* Świetnie opisana walka no i oczywiśćie wspaniale no nie umiem nic więcej powiedzieć :3 Bałam się o Lucy, a później o Natsu, że on naprawde zginie ufff... co za ulga. Dodaj szybko kolejny rozdział, biedny Natsu jest wyczerpany i poważnie ranny ;___; Może będzie leżał w szpitalu XD Takie coś bym poczytała.
OdpowiedzUsuńWow!
OdpowiedzUsuńNo megaśny ten rozdział!
Ale jakże ekscytujący ^^
Genialny xD
Więcej takich >.< aż się doczekać nie mogę kolejnego ;P
Dużo inspiracji życzę i dużo czasu xD
No i zapraszam też w wolnym czasie do mnie ^^
Buźka :*
Bardzo fajne to twoje opowiadanie i widzę, że zaczyna się rozkręcać.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, tyle akcji...
Z niecierpliwością wyczekuję na następny ;)
Weny, weny!
~Victress
Jejciu, jakie długie! *-* Przeczytałam calusieńkie, i muszę przyznać, masz dziewczyno talent :D Uczucia Natsu, kiedy walczył za wolność Lucy... Wzruszyło mnie to! :') I jak był tak bardzo ranny, ale się uśmiechał, i Lucy też, rażona piorunami go motywowała, i to było takie urocze, że po prostu ♥
OdpowiedzUsuńI jeszcze jak się łaskotali, rzygam tęczą *-* Przyznaję Happy'emu rację: oni się lllllllubią ♥ I to bardzo, bardzo :D
Szkoda trochę, że pierwsza misja tak się skończyła, ale dzięki temu Lucy dowiedziała się jak bardzo Natsu na niej zależy. Walczył dla niej do utraty sił... Awww ♥
Muszę ochłonąć, za dużo emocji mi zafundowałaś :P
Walka, wygrana Natsu, uwolnienie Lucy, i te łaskotki :D
Więcej takich rozdziałów proszę!
Pozdrawiam :*
Zawstydzasz mnie *rumieniec*. Nawet nie wiesz, ile radości mi sprawia czytanie takich komentarzy. Cieszę się, że moje wypociny komuś się podobają. Chociaż przyznam się, na ten rozdział poświęciłam cztery godziny, jednak zabrakło mi czasu na poprawki. Szósty rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro. Zmotywowałaś mnie, by go szybciej napisać :* Jeszcze raz dziękuję :)
UsuńChciałam napisać komentarz dopiero jak wszystko nadrobie, jednak na chwile zatrzymam się tutaj ^.^ Wcale nie spierniczyłaś walki, bardzo mi sie podobała, jak i pisanie w pierwszej osobie na zmiane z Lucy i Natsu. Tylko jak dla mnie Natsu czasem miał powiedzonka... zbyt wzniosłe jak na niego :P Mimo tego, że podczas walki potrafi powiedzieć coś sensownego, no ale to twój blog, mogą tu nawet krowy latać , a moje słowa to tylko drobne .. jakby to.. niech będą sugestie i bręczenia starej baby xD
OdpowiedzUsuńAha i jeszcze jedno, na początku Natsu bił się na pustej polanie, a zaraz walił go o ściane O.o Nie wiem czy ja coś źle przeczytałam czy były tam jakieś ruiny na tej polanie, że stał tam jakiś murek...
No i na szczęście wszystko skończyło się dobrze, bo przyznam że Lucyna nieźle została poturbowana, zazwyczaj mi jej nie żal bo przyznajmy szczerze- taka jej rola (xD) ale ty dałaś jej nieźle w kość ;P Sumienia nie masz! ^.^
I mimo moich narzekań, napisałaś ogrom świetnych sytuacji i dialogów, bardzo mi się podobało! A teraz lece czytać dalej :*
Wciągnęło mnie *-* miałam komentować każdy rozdział...ale tak jak w większości blogów wciągnęłam się :D nie miałam ostatnio czasu, i teraz to nadrabiam ^^ WALKA ŚWIETNA, też chcę tak umieć je opisywać :D Chociaż...Happy, mogłeś im nie przeszkadzać, jestem ciekawa, jak by się to wtedy skończyło. A teraz lecę czytać dalej, strasznie mnie zaciekawiło C:
OdpowiedzUsuń