Rozdział IV-Prezent powitalny


"Samo czekanie jest nadzieją. Czekam, a więc mam nadzieję." ~  Anna Kamieńska
~*~
LUCY

Z niedowierzaniem wpatrywałam się w napis wyryty na drewnianej tabliczce. Przecież to nie jest możliwe. Więc jakim cudem? Nie rozumiałam tego. W mojej głowie zaczęło kłębić się tysiące scenariuszy. Jeden z nich podsunął mi pomysł, że jest to niewinny żart mieszkańców tego miasta. Chociaż z drugiej strony nie wiedzieli nic o naszym przybyciu, więc po co mieliby zadawać sobie tyle trudu? Inna myśl dotyczyła tego, iż to tylko iluzja. Jednak nie znałam nikogo, kto by miał aż takie pokłady magicznej mocy, rzekoma fikcja obejmowała duży obszar, co wymaga użycia dużej ilości magii. Potrząsałam głową, odrzucając wszystkie nietrafne spostrzeżenia. Odruchowo zaczęłam cofać się do tyłu małym krokami. Drżałam, nie tylko z zimna. Serce zaczęło łomotać w nierytmicznym tempie. Wypełniło mnie dotąd nieznane uczucie. Sparaliżowało mnie całą przez co stałam w bezruchu, telepiąc się. Czyżby był to strach? Tak, to na pewno to.
-Lucy, co ci jest?-krzyknął chłopak, widząc w jakim jestem stanie.
W końcu nie wytrzymałam napięcia i opadłam na kolana, wzrokiem tkwiąc w jakimś martwym punkcie. Odcięłam się od świata-dosłownie. Nie docierało do mnie nic. Bałam się, tak cholernie bałam się co teraz z nami będzie. Jeśli nasza podróż w przeszłość jest prawdziwa, to tak naprawdę nie wiemy co się może wydarzyć. Nie mamy pojęcia o tym, co się działo w tych czasach. W końcu znajdujemy się trzysta lat wstecz od teraźniejszości. Setki pytań nasuwało mi się, lecz na żadne nie znałam odpowiedzi.
Czy uda nam się wrócić szczęśliwie do domu?- teraz tylko to było ważne.
-Lucy, Lucy.-czyjś głos docierał do mnie, lecz nie reagowałam.
-Aye! Lucy, nic ci nie jest?-tym razem ktoś inny mnie wołał.
Chciałam odpowiedzieć, ale nie mogłam. Co się ze mną dzieje? Ciemność powoli zasłaniała mi obraz rzeczywisty. Oparłam się dłońmi o ziemię, ciężko dysząc. Dziwne wizje docierały do mnie jeszcze szybciej. Czarne kreatury widniały przed oczami, przeraźliwe krzyki odbijały się echem w uszach. Nie wytrzymałam tego stanu-krzyknęłam na cały głos. Tak donośnie, że po chwili już było po wszystkim.
- Już spokojnie, jesteśmy przy tobie.
Ciepłe, delikatne dłonie chłopaka zacisnęły się na moich ramionach. Kojący głos odsłonił mi prawdziwą rzeczywistość. Wszystko wróciło do normy-uspokoiłam się.
-Dziękuję.-wyszeptałam, ledwo powstrzymując zbierające się łzy.
Moje ciało przestało się dygotać. Dreszcze ustały, a mi na nowo wróciła świadomość otaczającego mnie świata. Natsu zauważywszy to, odetchnął z ulgą. Przysunął swoją jedną dłoń ku mnie. Wydałam z siebie zdziwiony jęk, podniosłam opuszczoną głowę. Był to dla mnie niespodziewany gest, więc odsunąwszy dłonie z mojej twarzy, niepewnie wyciągnęłam jedną z nich (dłoni) w kierunku chłopaka. Patrzyłam załzawionymi oczami na niego.
-Rany, co ja z tobą mam.-mruknął do siebie.-Nie jesteś sama. Razem przez to przejdziemy.-jego ton głosu i wyraz twarzy był poważny.
Jednym słowem- nie żartował. Chwycił nagle moją dłoń, ściskając ją mocno. Jakby próbował dodać mi otuchy. Uśmiechnął się do mnie. Naprawdę umiał pocieszyć człowieka. Może znam go krótko, ale mogłam dostrzec tak proste rzeczy jak jego silne przywiązanie do przyjaciół, czy też ogromna chęć chronienia ich.
-Masz racje! Nie poddamy się.-odpowiedziałam, kiedy samotna łza spłynęła po bladym policzku.
-Aye.
Kątem oka ujrzałam rozweselonego kota. Happy to kolejny przyjaciel, który wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Często mi dogryzał, ale bez niego byłoby nudno.
-Tak właściwie to co się ze mną stało?
-Byłaś przestraszona i tyle. Każdemu to się zdarza.-odparł Natsu.
-Prz-przerażona? Czyli naprawdę jestem taka słaba.
Wstałam szybko, nie patrząc na nich. Wzrok skierowałam na czubki butów.
-Głupia jesteś. Strach nie jest oznaką słabości, wręcz przeciwnie. Pokazuje nam nasze lęki i pozwala walczyć z nimi przez co stajemy się silniejsi.-powiedział.
-T-to chyba dobrze.-głos mi się łamał.-Haha, żartowałam z tym dołowaniem się. Gdybyście widzieli wasze miny.-nerwowo zaczęłam się śmiać, ukrywając prawdziwe uczucia.
Nie chciałam żeby się martwili, gdyż już i tak tyle dla mnie zrobili.
-Osz ty mała!-krzyknął radośnie chłopak.
Na krótką chwile zapomnieliśmy o sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Nie miało znaczenia dla nas miejsce, a nawet czas. Liczyło się tylko to co tu i teraz. Natsu zaczął gonić mnie, a ja uciekając, śmiałam się wesoło. Za nami leciał Happy, podśpiewując "On ją luuubi".
-Proszę, stój. Ja już dalej nie mogę.- wysapałam zdyszana.
-Dobra, no to odpocznijmy tutaj. Ale zgłodniałem.-narzekał, masując sobie brzuch.
Przystanęliśmy na chwile pod jednym z drzew, dysząc ciężko. Goniliśmy się dobre piętnaście minut, ale w końcu wyczerpała nam się energia. Spojrzałam na Natsu kłócącego się o połowę ryby. Po nim nie widać było ani jednej oznaki zmęczenia- po mnie przeciwnie. Łapczywie nabierałam powietrza do ust, ręką opierając się o korę drzewa. Nagle mnie olśniło, wciąż nie wiemy, jak tu się znaleźliśmy.
-Nie, żebym chciała wam przeszkadzać.-rzekłam sarkastycznie, idąc w kierunku przyjaciół.
Kiedy zauważyłam, że kompletnie mnie zignorowali i pochłonęli się kłótnią, postanowiłam ich zaskoczyć. Szłam na palcach, starając się nie narobić hałasu, zaszłam ich od tyłu i ... zabrałam im rybę. Ci spojrzeli na mnie z zaskoczoną miną.
-Ona jest mooooooja.- naśladowałam sposób mówienia Happy'ego, kiedy wywija jęzorem.
-Lucy, nie wygłupiaj się. Jesteśmy głodni.-jęczał Salamander.
-Natsu, Lucy jest straszna. Waży chyba z tonę, a i tak chce jeść.-odpowiedział kot, chowając się za chłopaka.
-Nawet nie próbuj mówić o tonach, głupi kocurze!- powiedziałam wkurzona.
Tym razem to oni wykorzystali moją dezorientacje. Próbowałam złapać unoszącego się kota, a wtedy ryba wyleciała mi z dłoni. Zręcznie chwycił ją Natsu, odchodząc ode mnie na pewną odległość. Po chwili pojawił się koło niego Happy i razem "wszamali" zmaltretowaną rybę. Uśmiechnęli się do mnie zadziornie- dopięli swego.
-Jedzcie, jedzcie oślinioną rybę. - zaśmiałam się, na co oni gwałtownie wypluli zawartość w ustach.
Na ten widok wybuchłam jeszcze donośniejszym śmiechem. Nie sądziłam, że można ich tak łatwo nabrać.
-Luuucy!-krzyknął, biegnąc do mnie z zawrotną prędkością.  
No to po mnie-pomyślałam. Zamknęłam oczy, czekając na jakiś ruch ze strony różowo-włosego. Jednak zanim to nastąpiło, ni stąd ni zowąd pojawiła się przede mną Mini. Byłam jak na razie uratowana.
-Mini, jak się cieszę, że cię widzę.-mówiłam prawdę.
Myszka zapiszczała cicho, lecz jej nie zrozumiałam.
-Mhm, grr, wreszcie! Mogę znowu normalnie mówić.-powiedziała jakby do siebie.-Ja też się cieszę na twój widok. A tak właściwie to gdzie my jesteśmy?-dodała.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Happy i Natsu również mieli taką samą minę.
-Jak to? Ty też nie wiesz co się stało?-odparłam niepewnie.
-W zasadzie to tak, jednak Dream nigdy nie popełnia takich błędów.-zapiszczała mysz.
-Natsu, smutna myszka też będzie dobrze smakować, co nie?- szepnął Happy, na co ja posłałam mu gniewne spojrzenie.
-Cz-czyli ...-zaczęłam.
-To sen!-mruknął chłopak, przybijając sobie piątkę z kotem. Jakby sądził, że to, co powiedział jest prawdą.
-Czyli ktoś lub coś chciało byśmy się tu znaleźli.- podsumowałam, nie słuchając głupot plecionych przez przyjaciela.
-Dokładnie. Lucy, muszę cię ostrzec. Ja dotarłam tutaj za pomocą własnej mocy, która już mi się kończy. Niebawem znowu wrócę. Magia tutaj nie działa. Żeby wrócić do siebie musicie pok...-urwała Mini, gdyż zniknęła w kłębach dymu.
-Nie można używać magii? Sprawdźmy to. Ryk Ognistego Smoka!-różowo-włosy zaczerpnął głęboki wdech, jednak zamiast ognia wypluł zwykłą ślinę, która wylądowała na mojej twarzy.
-Fuj! -zaczęłam krzyczeń, biegając w kółko jak głupia.
-Nie przesadzaj, to tylko ślina. -zaśmiał się chłopak.- Ale jak to możliwe, że Happy lata, skoro magii nie ma?
Trzeba przyznać- dobre pytanie.
-Może to dlatego, że nie jest człowiekiem. Mini też może używać mocy, tylko wiadomo, magia ma swój limit. - rzekłam.
-Jestem jedynym, który używa magii?-spytał Happy, my kiwnęliśmy głową.-Super, możecie zostawić to mnie, najsilniejszemu magowi w Fairy Tail.- dodał dumnie, triumfalnie latając w górę i w dół.
-Czyli już po nas.-szepnęłam do Natsu, na co on się ze mną zgodził.
-W dodatku Happy może tylko latać. Nie pomoże to nam.-zauważył.
Naszą rozmowę przerwał donośny szloch kota.
-Jesteście okropni! Ja was słyszę.- mówił smutno.
Na ten widok uśmiech zagościł na mojej twarzy. Po mimo beznadziejnego położenia potrafiłam się cieszyć. To chyba sprawka tych dwóch narwańców, którzy umilali mi każdą chwilę. To właśnie dzięki nim poznałam czym jest prawdziwa przyjaźń. Chciałam coś powiedzieć, lecz nie zdążyłam.
Poczułam nagły podmuch zimnego wiatru. Powietrze stało się jakby cięższe. Wyczułam tą złowrogą aurę niedaleko nas  i usłyszałam donośne echo kroków. Zanim się zorientowałam, leżałam już na glebie. Ogarnął mnie ogromny ból po zderzeniu z twardym podłożem. Coś było nie tak- ten mrok, on nagle zniknął.
-Aua. Co jest?- zapytałam.
Ciemność otaczała mnie dookoła. Całe nikłe światło dzienne gdzieś nagle zniknęło. Nie widziałam nic. Znalazłam się tak jakby w nicości.
-Lucy, nic ci nie jest? Czemu upadłaś? Potknęłaś się o coś ?- usłyszałam głos Salamandra.
Tylko pytanie- skąd on dochodził. Nerwowo zaczęłam się rozglądać, ale w tym mroku nie dostrzegałam nic.
-Ja nie wiem. Natsu, Happy, gdzie jesteście?
-Jak to gdzie? Co ty takie głupie Lucy zadajesz? Jesteśmy koło ciebie.
-Aye.-poparł niebieski kot.
Zamarłam z wrażenia. W tym momencie przestraszyłam się. Oni twierdzili, że są koło mnie, jak ja nawet nie wyczuwałam ich obecności. Przecież to niedorzeczne.
-Lucy, dlaczego ty się nie ruszasz?
-J-ja nie wiem. Nic z tego nie rozumiem. Ja was nie widzę- rzekłam zasmuconym głosem. To wszystko było jakieś dziwne. Czyżby to miało związek z tą dziwną aurą, co przed chwilą wyczułam?
-Jak to nie wiesz? Co ci się stało?
-Ja naprawdę nie wiem. Upadłam, a teraz nic nie widzę. Rozumiesz? Nic nie widzę.-załkałam. Z moich oczu zaczęły lecieć pierwsze łzy. Nie wytrzymałam tego napięcia, tych emocji. To było za trudne.
-Spokojnie, coś temu zaradzimy. Słyszysz? Tylko mi tutaj nie płacz.- dodał, by mnie pocieszyć.
Znowu ten wiatr i te dreszcze na myśl o tajemniczej magii. Nerwowo zacisnęłam oczy, nie wiedząc, czego mogę się spodziewać.
-Żałośni magowie z Ziemi. Potraktujcie to jako prezent powitalny. Dusza dziewczyny uleciała z ciała, teraz nie może go kontrolować. - czyjś szept przemawiał tak jakby przez wiatr.
Unosił się wraz z podmuchem. Strach, lęk, przerażenie-nawet to nie przeszkodziło mi w racjonalnym myśleniu. Uważnie wsłuchiwałam się w treść wypowiedzi.
-Po co to zrobiliście? Chcecie mnie zmusić do walki?- ryknął przeraźliwie Natsu.
Nie widziałam go, ale domyślałam się, że jest teraz niezwykle zdeterminowany.
-Oto nam chodziło, Smoczy Zabójco. Ta dziewczyna by tylko zawadzała, więc musieliśmy się nią jakoś zająć. Jak nas pokonasz, to może przywrócimy ją do normalności. - głośny rechot doleciał do moich uszu. Czyli ściągnęli nas tu po to, by mierzyć się z Natsu? Coś mi nie pasowało- nie miało sensu. Dziwnie się poczułam na wzmiankę o mnie. Tak jakbym moja obecność nie była planowana .
-Coś ty powiedział? Czyli jedyne, co mam zrobić, to skopać wam dupę? Aż się cały napaliłem.- rzekł dumnie chłopak.
Mimowolnie uśmiechnęłam się. Wierzyłam w to, że chłopak da sobie radę.
-Dawaj, dzieciaku.- nie mogłam dostrzec wroga, lecz wiedziałam, że jest zbyt pewny siebie.
A może to my tacy byliśmy? Coś czułam, że mają jakiegoś asa w rękawie.
-Lucy zrobię to szybciej niż myślisz i wrócimy do domu, obiecuję.- nieświadomie poczułam coś ciepłego na policzku.
Czyżby to jego dłoń? Dziwne uczucie, kiedy nie dostrzega się tego, co nas otacza. A jedynie się odbiera inne bodźce, jak zapach, czy dotyk. Wszystkie kroki ucichły. Powietrze jakby trochę ociepliło się. Ostatecznie zostałam sama. Serce biło mi jak szalone. Miałam nadzieję, że mu się uda. Wykorzystałam też sytuacje, że nie było nikogo wokół. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Łzy ciekły mi po policzkach, ale nie zwracałam na to uwagi. Musiałam dać upust emocjom. Tak cholernie bałam się. Nie o siebie, lecz o Dragneel'a. Chciałam być blisko niego i mu kibicować. Teraz jedynie mogłam w niego wierzyć.

Natsu, proszę. Sprowadź nas do domu.
***
 Tak się cieszę, że tyle nowych osób zapisało się do strefy czytelniczej :) To tak motywuje, dziękuję za to wszystkim. Co do treści rozdziału. Nie wiem czy ostatnia część jest zrozumiała. Więc w skrócie- na Lucy został użyty czar. Jej dusza ulotniła się z ciała, więc nie może sprawować nad nim władzy :) Na początku miała tylko nie widzieć, ale taka opcja wyszła lepiej :) Nie martwcie się- nie będzie w takim stanie długo. Przepraszam za wszystkie błędy i bezsensowne zdania. Wierzę w to, że za bardzo was nie zanudziłam;D  Pozdrawiam wszystkich gorąco i do następnej :*

4 komentarze:

  1. Znalazłam twoje opowiadanie przypadkowo, ale powiem że mnie zaciekawiło. Bardzo lubię NaLu, widzę że ty też więc zapraszam także na mój blog *__* Kiedy dodasz kolejny rozdział? Bo mnie naprawdę do zaciekawiło, no i mam nadzieję że będą razem. Walka Natsu ... mmmm *^* NatsuSalamander lubiii :3
    Weny życzę =^_^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy dodam ? :) Huh, wszystko zależy od weny. Następny rozdział będzie dosyć ważny- nigdy nie opisywałam walk i chcę się do tego solidnie przyłożyć :D Wpadnę wpadnę na Twojego bloga, wieczorkiem znajdę czas i przeczytam parę rozdziałów. Widzę, że masz sporo i nie zdążę wszystkich dzisiaj. :)

      Usuń
  2. Rozdział świetny, jak zwykle zresztą, a i nowy nagłówek widzę, bardzo ładny :3
    Czekam na ciąg dalszy! ;D
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz świetne pomysły !! Ta teleportacja i Mini ^^ No i to cofnięcie się w czasie i stan Lucy w jakim się teraz znajduje !!! Biedna :( :(
    Lecę czytać dalej !!

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy