~*~
Cisza. Długa, nieprzerwalna
chwila błogiego spokoju. Rozkoszowałam się tym stanem. Nie słyszałam nic – ni
szmeru, ni hałasu. Otaczała mnie cisza.
Tylko cisza.
Nie wiedziałam, ile czasu tak
trwałam. Dryfowałam po pustej przestrzeni, która wydawała się nie mieć końca.
Jasność otulała mnie ze wszystkich stron. Sunęłam do przodu, unosząc się jak
obłok. Czy ta bezkresna wędrówka kiedyś się skończy?
Pamiętałam tylko jedno. Ja
umarłam. Odeszłam z tamtego świata z nadzieją, że przeniosę się do miejsca
nazywanego przez ludzi niebem.
Wierzyłam, że stamtąd będę mogła obserwować Go. Chciałam stać się jego stróżem
i pilnować, by nic mu się nie stało. Tymczasem znajdowałam się w próżni. Tu nie
było ani dna, ani jego kresu. Biała otchłań ciągnęła się po wieczność.
Gdzie ja właściwie się
znajdowałam?
Głucha cisza zaczęła wpieniać
mnie. Dziwnie czułam się, kiedy nie słyszałam bicia własnego serca. To kolejny
aspekt przypominający mi o opuszczeniu Go. Tak strasznie chciałam go zobaczyć.
Kiedy Cię nie widzę, to szaleje
moje serce. Nie potrafię zapanować nad jego nierównym rytmem. Niepohamowane
ciepło wlewa się do mojego wnętrza i zagnieżdża się tam. Zaciska się wokół
mojego żołądka. Tracę oddech. Każda minuta bez Ciebie jest stracona. Tak bardzo
za Tobą tęsknię. Chciałabym mieć Cię tylko dla siebie.
Pragnę być z Tobą na zawsze. Kocham Cię.
Nagła ciemność zrujnowała
dotychczasową rzeczywistość. Wieczna jasność została spowita czernią, a ja
unosząca się opadała na dół. Leciałam i leciałam, ostatecznie kończąc swoją
wycieczkę na czymś miękkim. Niemrawo podniosłam się, a wtedy zdałam sobie
sprawę, że ja… czuję!
Bum, bum.
Słabe, ledwo słyszalne bicie
dotarło do moich uszu. Stado dzikich, majestatycznych koni galopowało w mojej
podświadomości. Odgłosy ich kopyt wdzierały się do umysłu i wprawiały mnie w
stan otępienia. Czułam ból. Nieprzerwalny ból rozchodzący się po czaszce.
Ja czułam! Co się właściwie
stało?
-Powstań, Lucy – czyjś nieznany
głos nawoływał moje imię. Posłusznie i dobrowolnie wykonałam jego polecenie.
Z ledwością panowałam nad bólem,
przypominając sobie o cierpieniu przed moją śmiercią. Nim zdążyłam pohamować
nieprzyjemne ukłucia, poczułam na czole dłoń. Małą, wątłą rączkę, która jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odjęła cały ból.
-Kim jesteś?- pytanie samo
wymsknęło się z moich ust.
Przede mną stała drobna, niska
dziewczynka o długich, do kolan blond włosach. Jej zielone oczy iskrzyły pełnią
życia. Uśmiechnęła się do mnie łagodnie i gestem dłoni pokazała, że mam
podejść.
-Jestem Mavis, pierwsza mistrzyni
i założycielka Fairy Tail – rzekła melodyjnym głosem.- To ja byłam celem waszej
wyprawy, prawda? Zanim ty…- tu urwała, chyba sama nie wiedząc jak określić moje
odejście.
Z niedowierzaniem stałam w
miejscu. Sama nie wiedziałam, jak zareagować. Klucz do rozwiązania zagadki
sprzed czterystu lat stał przede mną. Osoba, od której się wszystko zaczęło.
Sądziłam, że uchylenie rąbka tajemnicy będzie o wiele trudniejsze. Tymczasem
miałam to na wyciągnięcie ręki, ale…
-Ale jak, ty ja… Ja przecież…
u-marłam…- język plątał mi się, być może sama do końca nie wiedziałam, o co
chce w pierwszej kolejności zapytać.
-Rozumiem, że masz wiele pytań,
ale nie mamy teraz na to czasu. Na chwilę obecną zatrzymałaś się po między
niebem, a ziemią. Znajdujesz się w świecie, skąd masz szanse wrócić do żywych.
Twoje silne uczucia przezwyciężyły śmierć. Niewątpliwie jesteś kimś, kto mógł
odziedziczyć Jedyną Magię-zatrzymała na chwile, pozwalając mi przyswoić nowe
informacje. – Jeśli chcesz wrócić na ziemię to śmiało, droga wolna- wskazała
dłonią na coś znajdującego się za nią.- Ale wiedz, że twój powrót nic nie
zmieni. Już Acnologia czeka na ciebie. I wtedy pobawi życia również twojego
ukochanego.
Zamarłam, słysząc coś o
domniemanej śmierci chłopaka. Za wszelką cenę nie mogłam do tego dopuścić. Zbyt
mocno go kochałam, by pozwolić mu przeżyć to, co ja. Chciałam go ochronić. Myśl
o moim cudownym ożyciu odłożyłam na bok. Nie potrafiłam cieszyć się swoim
ocaleniem, kiedy on był w niebezpieczeństwie.
-Nie mam żadnego innego wyjścia? –
ostatnie iskry nadziei tliły się w moim wnętrzu.
-Co za nonsens – zaśmiała się. –
Oczywiście, że masz. Inaczej byś tu nie była. Chyba jeszcze nie zdajesz sobie
do końca sprawy, jak ogromną moc posiada Jedyna Magia. Ona reaguje na uczucia
użytkownika, a im silniejsze emocje, tym większe cuda potrafi zdziałać.
-Więc co mam zrobić? Jak mam
uratować ukochanego i przyjaciół? Jak wrócić do nich i zobaczyć ponownie? Jak tego dokonać? Jak? – łzy zasłoniły mi
widoczność. Myśl, że mogę coś zmienić napawała mnie takim szczęściem, że nie potrafiłam
pohamować szlochu. Ledwo zdusiłam kłębiące się we mnie emocje, zaciskając mocno
ręce.
-Na te pytania musisz
odpowiedzieć sobie sama. Wybór, jaki dokonasz, rozstrzygnie wszystko. To od
ciebie zależy, jak będzie wyglądać przyszłość. Jednakże masz tylko dwie ścieżki
– odsunęła się do tyłu i wtedy ujrzałam za nią dwa małe obłoczki. A w ich
środku znajdował się jakiś obraz. One coś przedstawiły. – Jedna droga prowadzi
do dnia, kiedy to wszystko się zaczęło. Możesz powstrzymać te błędne koło czasu
od jego źródła. Nie wiem jednak, jak to wpłynie na teraźniejszość.
- A druga opcja?
-Jest to przyszłość, kiedy
wszyscy twoi przyjaciele i ukochani żyją. Oni …
-Wybieram to! – odparłam bez
zastanowienia.
-Aczkolwiek w tamtej
rzeczywistości nie ma miejsca dla ciebie. Będzie tak, jakbyś nigdy nie
istniała. Nie będą o tobie pamiętać, ale oni przeżyją. Więc – jaki jest twój
wybór?
Nie powstrzymywałam już łez. Po
prostu znalazły sobie ujście z oczów i swobodnie toczył
się po policzku. Szloch wydobył się z mojej
piersi. Już tak dawno nie płakałam. Zupełnie, jakbym zapomniała, co to za
uczucie. Serce zostało miażdżone ogromnym bólem.
Chciałam ich uratować, chciałam
zobaczyć ich uśmiech. Chciałam być wśród nich. Pragnęłam tylko wieść beztroskie
życie w ich gronie. Czy tak wiele żądałam?
Z bezradności upadłam na kolana,
dłońmi łapiąc się za miejsce, gdzie miałam serce. Pozwolono dokonać mi wyboru,
od którego zależy przyszłość. Jedna droga pozwalała mi odkryć sekret sprzed
czterystu lat, ale nie wiedziałam, jakie skutki przyniesie zmiana przeszłości.
Druga jednak doprowadziłaby do zwrócenia życia moich przyjaciół. Jednak nie ma
tam miejsca dla mnie.
Co mam zrobić? Natsu, powiedz mi. Po prostu uśmiechnij
się do mnie i złap mnie za rękę. Pozwól mi się poczuć jak małe dziecko i zatracić
się w twojej bliskości. Pozwól mi ciebie zobaczyć.
-Jaka twoja decyzja? Czas ucieka?
Ja… nie wiem.
Natenczas nie potrafiłam unieść
na swoich barkach tak wielkiego brzemienia. Póki co chciałam kochać i być
kochaną, a nie będzie mi to dane. Życie przyjaciół i jego w zamian za odkrycie
tajemnicy. Cokolwiek nie wybiorę, nie będzie powrotu. Tak jak słońce wschodzi i
zachodzi, tak moja decyzja w końcu zapadnie. To tylko oczywisty fakt. Jednakże
właśnie on może zmienić wszystko.
-Przestań zadręczać ją, blondyno!
Wiesz dobrze, że jest jeszcze jedna opcja. Nie widzisz, ile przez nas
wycierpiała- znajomy głos sprawił, że rozkleiłam się na dobre.
Nie musiałam obrócić się za
siebie, by wiedzieć, kto stoi za mną. Tego właśnie potrzebowałam. Kogoś
bliskiego, kto samą swoją obecnością doda mi otuchy.
-Ami – załkałam żałośnie, kiedy
przyjaciółka przytuliła mnie do siebie.
Byłam rozdarta uczuciami. Z
jednej strony ciążyło na mnie brzemię podjęcia decyzji, z drugiej cieszyłam
się, widząc dziewczynę.
-Już, już, dobrze, nie płacz- pogłaskała
mnie po głowie, usiłując uspokoić. – Wszystko się ułoży. Za niedługo zobaczysz przyjaciół
i ukochanego, tylko poczekaj jeszcze chwilę- jej kojący głos sprawił, że nerwy
poszły sobie na odpoczynek. Serce wracało do normalnego bicia. Dygoczące dłonie
opadły swobodnie wzdłuż ciała. – Byłaś dzielna, naprawdę. Przepraszam, że cię w
to wszystko wplątałam. To moja wina, więc i ja muszę to naprawić.
-Naprawdę chcesz to zrobić? –
wtrąciła pierwsza mistrzyni nie do końca zadowolona z interwencji Ami. – Chcesz
zmarnować jedyną okazję na bycie szczęśliwą dla jakiejś ludzkiej dziewczyny?
-Tak, nie lekceważ mojej
przyjaźni do niej- oburzyła się niebiesko-włosa. – Co więcej to ona dała mi tą
możliwość bycia szczęśliwą. Teraz moja kolej, by jej to dać.
Nie rozumiałam całej tej wymiany
zdań. Co więcej brzmiały one, jakby się bardzo dobrze znały. Pogubiłam się w
tym wszystkim.
-O…czym wy mówicie? – zapytałam niepewnie.
-Myślę, że czas najwyższy byś
poznała całą prawdę. Wstań Lucy i wypełnij swój obowiązek. Idź i ocal swoich
przyjaciół- podała mi pomocną dłoń, bym wstała.
-Jest jeszcze jedna opcja. Udasz
się w podróż i zobaczysz, jak to wyglądało naprawdę. Następnie wrócisz do dnia,
zanim twoje życie dobiegło końca – obok Ami stał Zeref, którego kompletnie
wcześniej nie dostrzegłam. Położył dłoń na ramieniu krótkowłosej.
-Ale… myślałam, że nie mogę ich
zobaczyć. Że nie ma tam miejsca dla mnie – mówiłam z niedowierzaniem.
-Teoretycznie tak. Jednak
poświęcając jedno, możesz otrzymać coś w zamian – dodała Mavis, zbliżając się
do nas.
-Co masz na myśli?
-Życie za życie. Oddamy swoje w
zamian za twoje szczęście. – uśmiechnęła się Ami.
-Należy ci się. Za to, że
pozwoliłaś nam spotkać się ponownie – burknął krótko brunet.
Ponownie wybuchłam płaczem. Oni
chcieli się poświęcić dla mnie. Chcieli porzucić własne szczęście dla mojego.
Chcieli przełożyć swoje dobro nad moje. Nie mogłam do tego dopuścić. Chciałam
ocalić przyjaciół i ukochanego, ale nie takim kosztem.
Musi być inne rozwiązanie.
-To jedyne wyjście. Leć już! –
klepnęła mnie w plecy Ami.
- Nie mogę tego zrobić…
Przede mną pojawił się portal.
Wizja historii sprzed czterystu lat. Dzień, od którego to wszystko się zaczęło.
Ten wyjątkowy czas zapoczątkowujący błędne koło. Gdzie miłość przegrała z
przeznaczeniem, jednocześnie pokazując, że jest wieczna. To tu miałam zacząć
swoją podróż. To tu miałam wrócić do żywych.
To tu zaczynałam od nowa.
Nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, poczułam dłonie znajdujące się na moich ramionach. Jakby próbowały
dodać mi otuchy, jednak ciężar decyzji musiałam sama udźwignąć. Uśmiechnięte
twarze trójki wyjątkowych ludzi utwierdziły mnie i dodały pewności. Nie mogłam już
zawrócić. Dostałam od życia kolejną szansę, którą nie chciałam zmarnować.
-Dziękuję wam za wszystko! –
krzyknęłam z płaczem, zanim przebiegłam przez portal.
-Żyj pełnią życia! Żyj dla nas! –
głos Ami niewyobrażalnie szybko ucichł.
Jasność ponownie uderzyła we mnie
ze zdwojoną siłą.
Natsu, czekaj na mnie!
~*~
-Lucy, nie zostawiaj mnie!
To on. To on nawołujący moje
imię.
Tak dobrze znany mi głos. Jego
głos.
Promienie zachodzące słońca
sprawiły, że zaczęłam mrużyć oczy. Próbowałam je otworzyć, lecz natarczywa
światłość uniemożliwiła mi to. Dopiero po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do
tej jasności i uniosłam powieki ku górze.
Pierwsze, co zobaczyłam to
upragnione oblicze chłopaka. Był cały poobijany, we krwi, blady i przerażony,
ale był. Nie hamowałam emocji. Łzy wypłynęły z oczu, jedna za drugą. Toczyły
się po policzku, spadając na twarz.
Tak bardzo pragnęłam go zobaczyć.
Tak cholernie mi go brakowało.
Uniosłam niepewnie drżącą dłoń i
dotknęłam policzka chłopaka. Zaskoczony znieruchomiał i złapał za moją rękę.
-Wróciłam – odparłam tak radosnym
głosem, że aż sama się sobie dziwiłam.
-To niemożliwe, to niemożliwe! –
ledwo wydukał z siebie jakiekolwiek słowa. Mimowolnie rozpłakał się, na
przemian wybuchając śmiechem. Jakby nie wierzył, że to będzie miało miejsce.
Ja również nie wierzyłam. Los
uśmiechnął się do mnie i sprawił, że mogłam go znowu zobaczyć. Nawet śmierć nas
nie rozdzieliła. To tylko utwierdziło mnie w tym, jak bardzo go kocham i jak
silne jest moje uczucie do niego.
Żyłam dzięki nim. Nigdy nie
zapomnę o poświęceniu tej trójki, którzy zapomnieli o swoim szczęściu, bym ja
mogła się nim cieszyć. Będę żyła pełnią życia jak tego chcieli za ich
wszystkich. Nie zmarnuję żadnego dnia ani chwili. Teraz będę cenić życie
bardziej niż kiedykolwiek.
Historia sprzed czterystu lat na
zawsze wyryje się w mojej pamięci. Waleczność serc i chęć spotkania ukochanej
osoby sprawiła, że mogłam Cię spotkać. Na splot przeznaczenia połączyło nas
uczucie.
Nie wiem, co przyniesie kolejny
dzień. Nie zastanawiałam się nad tym.
Póki co będę się cieszyć chwilą.
Bo odzyskałam to, co kocham.
Życie jest kruche i
nieprzewidywalne, ale dzięki miłości potrafi pokonać największe przeszkody.
Będę kroczyć obraną przeze mnie
ścieżką i niczego nie żałować.
Póki co jego drżące usta pokazały
mi, że żyję.
Magia jego pocałunku okazała się
silniejsza nawet od Jedynej Magii.
Zostałam opętana sercem.
Natenczas cieszę się, że żyję.
~*~
Ta dam! Lepiej, czy gorzej, to już pozostawię waszej ocenie. Ja osobiście cieszę się, że kończę tego bloga, ale jednocześnie jest mi żal. Na pewno żałuję tego, że nie włożyłam w niego więcej serca. Że kończę w połowie, w środku akcji, gdzie mogłabym napisać tak wiele. Wiem, że nie zamknęłam wszystkich wątków, ale myślę, że takie zakończenie z otwartą furtką będzie lepsze. Miało być tragicznie, a jednak wyszło, że kończy się happy endem. Opowiadanie nie zakończyłoby się gdyby nie, wy, moi kochani czytelnicy. Pojawialiście się i odchodziliście. Nieliczni zostali ze mną do końca. Na sam koniec wyróżnię tych najwytrwalszych.
Yasha- kochana, dzięki której w ogóle zaczęłam pisać. Jednocześnie moja pierwsza czytelniczka, która pozostała ze mną do końca. Dziękuję ci za wszystkie słowa otuchy i liczne wychwalanie mnie. Dzięki tobie wytrwałam w opowiadaniu i zakończyłam go. Pragnę też podziękować za wszystkie długie, mega motywujące komentarze, a czasami kilka słów krytyki. Wiedz, że naprawdę doceniam to, że ze mną byłaś. Dziękuję! :*
NatsuSalamander- kolejna osóbka, która sprawiała, że miałam ochotę pisać dalej :* Dziękuję za liczne rozmowy na gadu, w końcu muszę na niego wejść i z tobą popisać. Twoje komentarze nie raz poprawiały m humor i dodawały weny. Jesteś mega zwariowaną, kochaną osóbkę. Dziękuję za to, że jesteś! :*
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Może to śmiesznie zabrzmi, ale czuję, że zamykam pewien rozdział w swoim życiu. :) Opowiadanie pozostanie bliskie memu sercu i za żadne skarby go nie usunę. Może kiedyś do niego wrócę i złapię za głowę, co tworzyłam.
Już nie sprawia mi takiej radości pisanie o Lucy i Natsu, niemniej jednak uwielbiałam tą parę i przyjemnie pisało mi się ich historię! :)
Dodaję późno, wiem. Ale nie chciałam dodawać epilogu na odpierdziel byleby był. :) Włożyłam troszkę w niego serca, ale nie jest to 100%, które mogę z siebie wycisnąć. :) Błędy pewnie są, ale musicie mi tym razem wybaczyć.
Dziękuję wszystkim za wszystko. Kocham wszystkich moich czytelników- tych, którzy pozostali, tych co odeszli, tych "cichych", wszystkich!
Do zobaczenia w kolejnym, być może opowiadaniu i zapraszam na drugiego bloga, gdzie pewnie niedługo wielki COME BACK.
Żegnam się, Mini! :)
Ehh, nie wiem czy się cieszyć, czy smucić. Szkoda, że to już koniec, ale cieszę się, że pomimo trudności wytrwałaś aż do epilogu, który swoją fabułą mile mnie zaskoczył. Ja tu myślałam, że będzie rzeź, krew, śmierć, smutek - a tu taki suprise :D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, prędzej bym się spodziewała, że to Zeref będzie tym niedobrym, a Mavis tą dobrą... Ale w tym epilogu poczułam, że jest na odwrót :P I to poświęcenie Ami...
Szczególni podobał mi się opis uczuć Lucy na początku, oraz końcówka. W tym widać było, że chyba pisanie szło ci lepiej, przyjemniej, że tu dałaś te 120% siebie. Tak bynajmniej odebrałam, a opisane uczucia dotarły do mojego serduszka, nieco mnie wzruszając xD
A na twoje podziękowania dla mnie, to nie wiem co napisać xDDD Jest mi bardzo miło, ale aż czuję się skrępowana (ach, ta moja skromność ... xD). W każdym bądź razie, to ja ci dziękuję, że umożliwiłaś mi przeczytanie tak fajnego opowiadania, które nie jednokrotnie przyprawiło mnie o szybsze bicie serca z emocji i dodało weny. Z resztą, twoja nieugiętość o dokończeniu opowiadania, nawet jeżeli czasem rozdziały ukazywały się rzadko... podziwiałam to i dzięki tobie chciałam być tak wytrwała jak ty :D Więc to raczej ja powinnam dziękować ^.^
No i czekam na wielki COME BACK :D :*** Trzymaj się kochana, niech wena i wszystko co dobre będzie z tobą :)))