Prolog

"Jeden krok do przodu przybliży cię do przyszłości, lecz jeden krok w tył nie cofnie tego, co już było."


~*~
LUCY

-Za pięć minut odjeżdża pociąg jadący do Magnolii. Prosimy wszystkich pasażerów o zajęcie miejsc. Powtarzam...-usłyszałam donośny głos rozbrzmiewający z głośników na stacji.
Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, bowiem zdawałam sobie sprawę, że już jestem blisko swojego celu. Nareszcie spełnię swoje marzenie-stanę się pełnoprawnym magiem. Co za tym idzie, będę musiała dołączyć do jakieś gildii. Ale ja już wiedziałam, gdzie się wybieram. W końcu Fairy Tail było moim marzeniem od dziecka. Po wielu nieszczęśliwych latach u boku ojca postanowiłam zmienić swoje życie. Uciekłam z domu, gdyż chciałam kroczyć własną drogą. Pragnęłam tego, co moja świętej pamięci mama-cieszyć się z tego, że jest się magiem.
Gorąco, szepnęłam. Na błękitnym widnokręgu górowało wielkie słońce. Niebo dzisiaj było kompletnie przejrzyste, żadna, nawet pojedyncza chmura się na nim nie znalazła. Gdyby nie moje okulary przeciwsłoneczne, pewnie teraz mrużyłabym oczy z powodu promieni padających na moją twarz. Na dworze panował skwar, jednym słowem mówiąc. Odruchowo zaczęłam jedną dłonią wachlować się, drugą zaś ciągnęłam podręczny bagaż. Wbrew pozorom jego wielkość nie była wprost proporcjonalna do wagi. Szczerze miałam wrażenie, że rozmiar walizki to tylko złudzenie, a tak naprawdę jest wielka jak jakiś  dom. Zaśmiałam się do swoich myśli, przyśpieszając kroku. Kto normalny ubiera szpilki, idąc po piaszczystej drodze? Oczywiście tylko ktoś taki jak ja. Przeklęłam pod nosem na własną głupotę, ściągając z nóg te nieszczęsne buty. Wolałam iść boso, niż męczyć się z każdym krokiem. Zbędne szpilki wyrzuciłam gdzieś za siebie. Obejrzałam się do tyłu, gdzie wydawało mi się, że widzę zarysy swojej posiadłości. Mimowolnie samotna łza spłynęła po moim policzku. Właśnie zamknęłam pewien rozdział w swoim życiu i to z własnej decyzji. Mimo wszystko było mi smutno. Nie dlatego, że zostawiłam ojca. Tak naprawdę go nienawidziłam. Jak tylko mama zmarła, przestał się mną w ogóle interesować. Nigdy nie otoczył mnie prawdziwą miłością.Od najmłodszych lat byłam odtrącona przez ojca, co spowodowało, że jako mała dziewczynka zaczęłam czuć negatywne emocje względem tatusia, które pogłębiały się z każdym rokiem. Złość, gniew, czy też nienawiść- z czasem tylko to zaczęłam do niego czuć. Żal mi było tylko tych ludzi, którzy tam pracowali. To oni obdarowywali mnie każdego dnia uśmiechem, bez nich byłabym kompletnie sama. Ale dadzą sobie beze mnie radę; ja muszę zrobić to samo.
Cholera, tylko nie to. Właśnie usłyszałam ostateczny dzwonek sygnalizujący odjazd pociągu. Tak jak się spodziewałam pojazd kolejowy powoli ruszył przed siebie. Spojrzałam to na pociąg, to na walizkę. Wiedziałam, że było to wariactwem, ale nie miałam nic do stracenia. Odepchnęłam bagaż gdzieś na bok, a ja wyparowałam przed siebie jak głupia. Biegłam naprzód, nie zatrzymując się wcale. Upewniłam się tylko, czy mam przy sobie swoje klucze. Na szczęście leżały na należytym miejscu, mianowicie w sakiewce mamy.
Raz, dwa, trzy ! Dodawałam sobie otuchy. Nabrałam powietrza i... skoczyłam! Oszalałam chyba. Na szczęście w ostatniej chwili zdążyłam wskoczyć na sam koniec wagonów. Jak to ja mam w zwyczaju nie byłoby normalne, gdybym czegoś nie zrobiła. Tak podekscytowałam się swoim  "osiągnięciem", że nie zauważyłam ostrego zakrętu-wciąż stałam na krawędzi. Pociąg gwałtownie przyśpieszył, a ja przez dobre paręnaście sekund walczyłam z utrzymaniem równowagi. Gdy to się udało, opadłam zmęczona. O mały włos i byłabym jedną stopą bliżej tamtego świata. Nagle, nie wiedząc czemu, wybuchłam śmiechem. Co ja tak właściwie wyprawiam? Bez żadnych rzeczy, bez pieniędzy. Jak zamierzałam sobie poradzić, czas pokaże. W końcu ochłonęłam i zaczęłam przeciskać się między wagonami, szukając wolnego przedziału. Nie wiele musiałam czekać- dotarłam do jakiegoś, gdzie siedziała jedna osoba. Nie wiele myśląc wparowałam do środka, siadłam na przeciwko owego człowieka, zapominając o właściwych manierach. Na samo wspomnienie zrobiłam się czerwona, a twarz przybrała dorodnych rumieńców.
-Przepraszam, czy jest tu wolne? - szepnęłam, nie zwracając uwagi  na osobę, która siedziała przede mną.
-Aye, jesteśmy sami! Ale on ci raczej nie odpowie. Może rybkę?-usłyszałam czyjś głos.
Zdziwił mnie swoją wypowiedzią, szczególnie tą ostatnią częścią. Odruchowo obróciłam głowę w drugą stronę, co było moim błędem.
-C-co jest?!-wykrzyknęłam na cały głos.
Kilka centymetrów przed moją twarzą unosił się niebieski kot. Żeby tego było mało, miał białe, "anielskie" skrzydła. O ironio, co to właściwie jest?
On lata, on mówi!
Bystre oczy wpatrywały się we mnie, uważnie mi się przyglądając. Faktycznie musiałam wyglądać komicznie. Jakaś wariatka, co kota nie widziała. Samo w sobie śmieszne.
-Aye, spokojnie! Jestem tylko kotem, mam na imię Happy.-zaśmiał się kot.
Trochę się uspokoiłam.
-Ja Lucy Heart..Ech, po prostu Lucy.- poprawiłam się.
Nie mogłam wydać swojej prawdziwej tożsamości, w końcu mniej więcej z tego powodu uciekłam.Nie lubiłam tego, że pochodzę z najbogatszej rodziny w Fiore. Wyciągnęłam dłoń do kota, a ten uścisnął ją swoimi dwoma łapkami. Coś czułam, że ta znajomość utrzyma się na dłużej.
-A tamten to Natsu. Zazwyczaj nie siedzi tak cicho, ale kiepsko znosi pojazdy!-powiedział, wskazując na nastolatka, na co ja przytaknęłam.
Zerknęłam ukradkiem w stronę, gdzie znajdował się chłopak. Dostrzegłam różowe włosy rozrzucone w nieładzie, ciemne, wręcz czarne oczy, które w tym momencie były lekko przymknięte. Jego twarz nabrała zielonkawego odcienia. Nic dziwnego, pewnie miał chorobę lokomocyjną. Było jeszcze coś, co przykuło moją uwagę. Mianowicie biały szal, przewieszony przez szyję. Z daleka wydawało mi się jakby był zrobiony z łusek smoka, ale to było akurat niedorzeczne.
Więcej już nie odzywaliśmy się. Ja całą drogę obserwowałam krajobraz za małym oknem, co jakiś czas spoglądając na chłopaka. Wyglądał dosyć znajomo, ale nie miałam pojęcia skąd go kojarzę. Nawet nie spostrzegłam, kiedy pociąg zatrzymał się. Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Magnolia, Fairy Tail witajcie!
-Happy, dojechaliśmy już?!-po raz pierwszy odezwał się chłopak, jak mu tam było, ach tak Natsu!
-Aye. Zniosłeś to lepiej niż ostatnio.-zaśmiał się kot.-Wtedy o mało co się nie ze...
-Co żeś powiedział?!-oburzył się chłopak.
Z uwagą przysłuchiwałam się całej ich rozmowie. Jeśli wszyscy w mieście są tacy jak oni, to zamierzam zostać tutaj do końca życia. Zamyśliłam się, ale z letargu wybudził mnie krzyk, mianowicie ktoś wołał moje imię.
-Lucy, hallo, ziemia do Lucy! Już jesteśmy w Magnolii, ty też tu wysiadasz, prawda?-pytał podekscytowany kot, unosząc się nad moją głową.
-Ach tak, dzięki. -odpowiedziałam zakłopotana, cały czas stojąc w jednym miejscu.
-Lucy? Happy co ty bredzisz? Jaka Lucy...-zapytał chłopak spod sterty bagaży, jednak po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały.-A, ta Lucy.- dodał, uśmiechając się.
Coś we mnie pękło, serce zaczęło szybciej bić.
-Mówisz tak, jakbyśmy się znali całą wieczność, Natsu.-zaśmiałam się, wychodząc z przedziału.
-Nie jesteś lepsza. Tak właściwie co zamierzasz robić w Magnolii? Bo chyba jesteś tutaj pierwszy raz.-odpowiedział, kiedy wyszliśmy z pociągu.
-Moim celem jest Fairy Tail!-krzyknęłam z dumą, nie wiedząc wtedy, że stoję przed jednym z tej gildii.
Natsu spojrzał wymownie na kota, a potem zaczęli kroczyć w moją stronę. Nie wiedziałam o co im chodziło.
-Chcesz, to chodź z nami.-zaproponował, odsłaniając swój znak gildii.
Ten znak, ten głos, te włosy, ten szalik- to ten słynny Salamander, o którym tyle się mówi. Znany jest przede wszystkim z największych demolek w całej Magnolii, jak nie w kraju.
-Jasne, zaraz, czy ty jesteś ten  słynny Salamander?-zapytałam podekscytowana z iskierkami w oczach.
-Tak, ale dla przyjaciół po prostu Natsu.-odrzekł, znowu uśmiechając się.
Przyjaciele? Jak to cudownie brzmi. Byłam cała podekscytowana. Kiwnęłam zachwycona głową i szłam spokojnie za ciągnącym mnie chłopakiem. Nie mogłam uwierzyć, że już pierwszego dnia zrealizowałam swój cel. Mamo, miałaś racje- tutaj wszystkie marzenia się spełniają. Zanim się zorientowałam znajdowaliśmy się już pod siedzibą gildią, która była dosyć sporych rozmiarów.

Fairy Tail, nadchodzę!
****
Witam :) Jest to moje pierwsze opowiadanie o tematyce manga&anime Fairy Tail.  Proszę o szczere opinie, z góry dziękuję :) Jakieś zastrzeżenia i uwagi mile widziane. Pozostawiam to Wam do oceny. Do zobaczenia w następnym rozdziale.

5 komentarzy:

  1. Mam strasznie duży uśmiech na twarzy ^.^ Baaardzo mi się podobało! I zapowiada się ciekawie - podoba mi się ta Lucy z twojego opowiadania. Zdaje się być zdrowo trzaśnięta, a ja takie dziewczyny lubie xD I podoba mi się twój styl pisania, wbrew pozorom niewiele jest też blogów pisanych w pierwszej osobie z punktu widzenia Lucy.
    Mam nadzieje, że zaszczycisz nas jeszcze nie jednym rozdziałem :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale uroczo! Lucy i Natsu ♥ Oni się llllubią! :D
    Tak poza tym, rzadko widuję opowiadania pisane "oczami Lucy", a mi się takie bardzo podobają :D
    A Lucy chyba zwariowała! xD Żeby wskoczyć tak do pociągu, porzucając bagaż i jednocześnie wszystkie swoje rzeczy... No wariatka po prostu xD Ale taką ją lubię :D
    Twój styl pisania również przypadł mi do gustu (chodź nie jestem aż taka wybredna, bardziej interesuje mnie fabuła :D). Błędów ortograficznych też nie wyhaczyłam, może zwyczajnie się tak zaczytałam, że nie dostrzegłam.
    No, podsumowując, bardzo mi się podoba ♥ Chcę więcej :D A obiecałam sobie, że będę z tym blogiem na bieżąco, więc lecę czytać następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje pierwsze wrażenie - Lucy z odrobiną nutki szaleństwa!! Podoba mi się taka xD Lecę czzytać dalej !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecudowne ;3 Cieszę się, że trafiłam na twój blog <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No fajnie się zapowiada będę czytać dalej aby było sporo nalu :)

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy